O balsamach spod znaku matki natury słyszałam już od dawna. Bardzo mnie kusiły, ale resztki zdrowego rozsądku mówiły, że cena jest za wysoka... Dzięki wygranej u Ekocentryczki miałam okazję zmierzyć się z legendą, czyli balsamem do ust Figs&Rouge o zapachu słodkiego geranium. Zapraszam na recenzję :)
Pierwsze co zarobiło u mnie od razu minusa, to opakowanie - długo się mocowałam, zanim udało mi się je otworzyć. Oczywiście wizualnie jest piękne i dopracowane w każdym detalu :) W środku znalazłam zgluciałą zawartość o średnio przyjemnych zapachu... Przyzwyczaiłam się już do tego, że naturalne kosmetyki nie zawsze pachną fiołkami, więc to akurat zaskoczeniem nie było. Z zapałem zerwałam wierzchnią, plastelinowatą warstwę, w poszukiwaniu bardziej przystępnej konsystencji. Bardziej przystępnej, wcale nie znaczy idealne, o nie! Balsam Figs&Rouge ma klejącą, trochę wazelinowatą konsystencję z dużą ilością grudek - są wyczuwalne pod palcem i na ustach, niestety nie zawsze się rozpuszczają... Poza tym wadą jest smak bliski zapachowi, co dodatkowo uprzykrza używanie, na które ja kusiłam się jedynie nocą. Gdyby chociaż to wszystko równoważyły świetne właściwości pielęgnacyjne... Niestety, dużo lepiej działa na moje usta masełko Nivea, które jest 20zł tańsze. Nawilża, ale bardzo powierzchniowo - o jakimś większym działaniu czy odżywieniu nie ma mowy.
Podsumowując - za 30zł dostajemy kosmetyk, który nie poradzi sobie z przesuszonymi ustami, ma paskudną konsystencję, niepraktyczne opakowanie i śmierdzi pod nosem... Skład naturalny, ale to niestety koniec plusów. Ja za taką naturę podziękuję :)
A może Wy macie lepsze doświadczenia z tym balsamem? Czekam na komentarze!
pozdrawiam, A
uuuuu, cena rzeczywiście wysoka jak na kosmetyk, który nie działa zgodnie z obietnicą :)
OdpowiedzUsuńNie działa, śmierdzi i jeszcze ten sposób aplikacji.. Nie dla mnie -.-
UsuńSamo podsumowanie już mi wystarczy - chociaż pudełeczko kuszące, ja podziękuję :(
OdpowiedzUsuńMam ten balsamik w wersji miętowej i bardzo sobie cenię jego właściwości odżywcze :) Może ta wersja jest gorsza :(
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, ale nie wpakuję się na minę po raz drugi, żeby tylko spróbować :)
Usuńja lubię te balsamy ale trzeba je szybko zużyć bo robi się ciężka, gumowata warstwa na wierzchu i wszystko się tym produktem oblepia :(
OdpowiedzUsuńno ja zaraz po otwarciu blistra miałam taką warstwę...
Usuńooooo nie znam tego cudeńka!:D
OdpowiedzUsuńCzyli przeciętnie bardzo.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie tego typu kosmetyk. Przede wszystkim opakowanie odpada, no i z tego co widzę, jakością też nie grzeszy ;)
OdpowiedzUsuńniestety, ja też próbuję go jakoś zużyć jedynie w domu - na noc, żeby nie czuć tego okropnego smaku... ale kiedy już sięgam do szufladki, to szczerze mówiąc wolę wyciągnąć karmelowe masełko nivea.
Usuńpodobają mi się te opakowania, ale nie za taką cenę.. :D
OdpowiedzUsuńno właśnie - podobnie "ładne" opakowania można znaleźć w sklepach indyjskich :)
UsuńCzytałam kilka recenzji tego balsamu i wszystkie były raczej pozytywne. Z tym że żadna chyba nie dotyczyła tej wersji.
OdpowiedzUsuńmoże to też zależy od wersji - nie mam pojęcia i na pewno nie będę sprawdzać :) a może zwyczajnie trafił mi się lipny egzemplarz...
UsuńMoje zdanie znasz :D Nie cierpię tej firmy, jedyne co było fajne, to pudełeczko :)
OdpowiedzUsuńja się zaczynam zastanawiać jak tam przenieść inny balsam :D
UsuńSzkoda, że tak kiepsko się sprawuje, ale opakowanie śliczne ;)
OdpowiedzUsuńMam jeden balsam i jakoś nie mogę go zużyć - dla mnie też śmierdzi ;)
OdpowiedzUsuńja bym zniosła ten smrodek, gdyby działanie było jakieś konkretne... a skoro mam masełko nivea, które pięknie pachnie i świetnie pielęgnuje - smrodek idzie w odstawkę :)
UsuńOpakowanie wygląda bardzo zachęcająco, szkoda że produkt się nie sprawdził!
OdpowiedzUsuńMam dwa balsamy do ust tej firmy, czekają na swoją kolej, ale chyba nieprędko teraz to nastąpi :( Chyba nie będzie żadnego zachwytu, na jaki się nastawiałam.
OdpowiedzUsuńnie zniechęcaj się - jest sporo pozytywnych recenzji... może zwyczajnie to kwestia wersji zapachowej albo tego, że trafił mi się jakiś lipny egzemplarz ;)
UsuńMoże faktycznie sięgnę po niego już w następnej kolejności, jeśli będzie bez rewelacji, będę uzupełniać pielęgnację Carmexem.
Usuńpóki nie zacznie prawdziwie ciężki sezon dla ust, warto spróbować :)
Usuńz tego co ostatnio patrzę to mało osób jest zadowolonych z tych balsamów ;/ Grudki? A feee
OdpowiedzUsuńno nie jest to niestety przyjemne :( myślałam, że się rozpuszczą na ustach pod wpływem ciepła, ale nic takiego się nie stało. ściągałam je później...
UsuńWygląda naprawdę świetnie, ale tylko na zewnątrz, szkoda, że produkt się nie spisał.
OdpowiedzUsuńpuszeczka jest piękna - taka w klimacie retro, nie otwiera się sama w torebce więc śmiało można ją ze sobą wziąć na miasto (pamiętając oczywiście o higienie używania). ale opakowanie to nie wszystko.
Usuńmam go z jakiegoś glossyboxa i lubię ten efekt topienia się na ustach :)
OdpowiedzUsuńja nie do końca :) wolę kiedy produkt zostaje na swoim miejscu po posmarowaniu, szczególnie kiedy rano budzę się w obklejoną buzią :D
Usuńnie miałam tego balsamu :)
OdpowiedzUsuńna szczęście nie miałam.. mam teraz odżywkę z innej firmy, gdzie rządzi również matka natura - a cuchnie, nie do wytrzymania, efektów też żadnych..
OdpowiedzUsuńniestety, matka natura nie daje takich szybkich efektów jak chemia :) przy włosach trzeba się uzbroić w podwójną cierpliwość :)
UsuńZostanę przy moim ukochanym masełku z Nivea :)
OdpowiedzUsuńja również pokornie do niego wracam :)
Usuńswego czasu miałam na niego ogromną ochotę, ale właśnie ta cena mnie odstraszała...no ale teraz nie żałuje, ze go nie kupiłam:)
OdpowiedzUsuńJak na razie jestem wierna carmexowi, przynajmniej długo utrzymuje się na ustach
OdpowiedzUsuńOpakowanie ma piękne, szkoda, że nie działa jak trzeba. :)
OdpowiedzUsuńJak bym je wypatrzyła w jakiejś drogerii to na pewno bym się skusiła ze względu na opakowanie:D oczywiście przed tą recenzją.
OdpowiedzUsuńOjejku, rzeczywiście naturalny bubel. Nie cierpię produktów, które mają toporny dostęp do siebie - sposób otwierania. No cóż, nie pozostaje nic innego jak powrót do starych mazidełek :) Jedyny plus, że nie wydałaś na niego pieniążków ;D Co do YC też się czaję na zimową kolekcję, jak to mówią - apetyt rośnie w miarę jedzenia :D
OdpowiedzUsuń