Wróciłam już z Krakowa i zabieram się za nadrabianie zaległości na waszych blogach :) Jestem bardzo ciekawa, co przez ten tydzień działo się w kosmetycznym świecie i co mnie ominęło.

Jak tylko zaczęłam myśleć o tej recenzji, przyczepiła się mnie jak rzep piosenka "Bania u Cygana" i odczepić się nie może :) Taki złośliwiec...Ale dziś ma być o włosach, a nie o perełkach muzyki rozrywkowej, więc przedstawiam Wam maskę wzmacniającą korzenie włosów, rosyjska bania.


Opakowanie: bardzo oryginalne, idealne do tak rzadkiej, uciekającej przez palce konsystencji. Plastikowy słoik z zakrętką nie jest najwygodniejszy pod prysznicem, bo często woda dostaje się do środka. Z drugiej strony dokładnie widać, ile produktu zużywamy i możemy precyzyjnie dozować kosmetyk. Mi to nie przeszkadza :)
Konsystencja: dość rzadka, lejąca - dobrze rozprowadza się na włosach i w nie wchłania.


Wydajność: podobnie jak z szamponem, nie stosowałam odżywki ciągle - używałam ją zamiennie z innymi kosmetykami. Patrząc jednak po pojedynczym zużyciu, jest całkiem nieźle.
Zapach: bardzo przyjemny, lekko mleczny. Utrzymuje się na włosach, ale nie jest dominujący.  
Działanie: maska ma za zadanie wzmocnić korzenie włosów, chronić włosy, zapobiec nadmiernemu wypadaniu. Włosy mają dzięki niej być zdrowe, błyszczące i zregenerowane. 
Ja z zasady nie nakładam odżywek/masek na skórę głowy, ponieważ nie reaguje ona na nie dobrze (szybciej się przetłuszcza, często pojawiają się jakieś krostki). Dlatego rosyjska maseczka lądowała na długości włosów i bardzo dobrze działała. Po jej użyciu włosy były miękkie, łatwiej się rozczesywały. Były gładkie i delikatne, po wysuszeniu przesypywały się między palcami, do tego przyjemnie pachniały. Działania na wypadanie włosów nie zauważyłam, chociaż używam kilku produktów o podobnym działaniu i ciężko mi to stwierdzić. Niemniej jestem z tej maski bardzo zadowolona i w przyszłości chętnie do niej wrócę. 
Na stronie kalina-sklep.pl znajdziecie również inne maski z tej serii TU i TU
Cena: 19,99zł za 400ml (plus przesyłka)


Znacie rosyjskie kosmetyki? A może miałyście okazję używać bani? :)

pozdrawiam i czekam na komentarze, A


8 Comments

  1. fajny ten szał na rosyjskie kosmetyki, może tez się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie miałam żadnego rosyjskiego kosmetyku jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam już kilka, ale bani jeszcze nie :) Bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nic rosyjskiego nie używałam, bo przez neta nie chce mi się zamawiać :P ale kusisz tym :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawa ta maska :) ja bardzo lubie rosyjskie specyfiki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba gdzieś już o tym czytałam ;D
    Po Twojej recenzji czuję się zachęcona, jednak na razie mam duuużo masek do włosów i muszę je zużyć. Trochę się boję tej lejącej konsystencji, ale to kwestia szybkiego rozprowadzenia ;D Na pewno jest to bardzo podobne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety nie miałam okazji stosować rosyjskich kosmetyków, pierw muszę wykończyć swoje zapasy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie używałam, ale wygląda fajnie, wiec sądzę, że pewnie wypróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń

chętnie odpowiem na Twoje pytanie :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.