Nie wiem co się stało, ale chyba mi się coś w głowie pomieszało. Jeszcze 2-3 lata temu mogłam o sobie powiedzieć śmiało - żadnemu lakierowi nie popuszczę, wszystkich potrzebuję! A teraz? Z początkowej liczby ok. 300 buteleczek zeszłam powoli do 30 sztuk... I sama jeszcze w to nie wierzę :) Czy mi z tym dobrze? Zaskakująco. Ale ciekawszym wydaje się być fakt, że w tej, powiedzmy trzydziestce, znajdują się lakiery które lubię, których używam z przyjemnością i które są (w większości) dobrej jakości. IDEALNIE.
Z tego ociekającego słodyczą wstępu chciałabym płynnie przejść do tematu, który poruszyć miałam już jakiś czas temu, ale zebranie się zajęło mi trochę czasu. Mam jednak nadzieję, że moja jesienno-zimowa kolekcja lakierów jeszcze Wam się spodoba. Zapraszam.
Granat i fiolet.
Na samym początku musicie wiedzieć, że uwielbiam ciemne lakiery. W swoim pudełku zdecydowana większość buteleczek nie ma nic wspólnego z pastelami, podobnie z resztą jak powyższa dwójka. Granat Essie w kolorze school boy blazer to idealnie wyważona granica między czernią, a kolorem właściwym. Świetnie się nakłada, przy dwóch warstwach kryje idealnie, a efekt jaki zostawia na paznokciach możecie zobaczyć tutaj (ps. już zapomniałam jak to jest mieć tak długie paznokcie i oglądany obrazek wcale mi się nie podoba...). Poniżej granatu znajdziecie lakier, który niestety nie pojawił się na blogu i naprawię to w najbliższym czasie. Nie wiem jak to się stało, wybaczcie, kajam się. China Glaze w kolorze let's groove to przepiękny, głęboki, figlujący fiolet w bardzo jesiennym wydaniu. Dlaczego figlujący? Bo w zależności od światła daje się poznać raz z ciemniejszej, raz z jaśniejszej strony. Ta wielowymiarowość pociąga mnie przy każdym malowaniu. Niestety, lakier jest już dość stary i szukam godnego zastępcy. Macie jakieś typy?
Czerwień.
Szeroko rozumiana czerwień. W ciemniejszym wydaniu zdecydowanie wygrywa vampowy burgund Orly w kolorze smolder. Cudwony, głęboki i połyskujący milionem drobinek lakier, który wygląda na paznokciach jak milion dolarów. Milion, który pokażę Wam za jakiś czas, bo z niezrozumiałych zupełnie powodów jeszcze tu nie zagościł :) Dlatego więcej ochów i achów na jego temat przeczytacie za czas jakiś.
Kolejny lakier już po bożemu pokazałam i jest to najmłodsze dziecko mojej lakierowej gromadki, które znajdziecie tutaj. Essie w kolorze fishnet stockings to jesienna, kremowa czerwień, której nie mogłam się oprzeć. Nie zawiodła mnie i z miejsca zapisała się na listę ulubieńców.
Szarość, aż po czerń.
Jesienią szarość dopada nas z każdej strony - wygląda z szafy, wita za oknem, spogląda z buteleczek lakierów... Z moich spogląda w cieplejszym wydaniu pod postacią lakieru Ados nr 02 z serii Texture (tutaj w towarzystwie zieleni) oraz zimnego, drobinkowego Essie w kolorze cashmere bathrobe (i znowu długi pazur). Z szarością jest tak, że albo się ją lubi, albo nie, więc jeśli ją lubicie macie wielkie szczęście. Obecnie gama tego koloru jest tak szeroka, że z pewnością każdy w niej znajdzie coś dla siebie :) Wystarczy dobrze poszukać. Ja już znalazłam i taki zestaw w pełni mnie zadowala.
Lakierem zamykającym stawkę jest oczywiście czerń. Kolor według mnie idealny w każdym wymiarze - cudowny, łączący w sobie wszystko. Orly black out ustąpi już niedługo miejsca Essie w kolorze licorice, ale póki jeszcze jest czym malować - maluję z wielką przyjemnością (m.in. tutaj).
Tymi kolorami maluję paznokcie chętnie, ale nie czuję się w żaden sposób ograniczona. Jeśli w środku zimy pojawi się ochota na pastelowy fiolet - pewnie zastanowię się dwa razy i po niego sięgnę :) Ale póki co królują u mnie ciemne lakiery. A jak jest u Was?
W najbliższych lakierowych postach postaram się pokazać Orly i China Glaze, o których pisałam wyżej.
Mam nadzieję, że Was nie rozczarują :)
pozdrawiam, A
Chinka jest piękna, zresztą mamy identyczny gust co do lakierów jak tak patrzę. Ja ostatnio polubiłam się z OPI "in the cable car-pool lane" tylko by pomalować paznokcie to chyba trzeba z 4 warstw : p ale kolor pięknny! <3
OdpowiedzUsuńMiałam ten lakier i niestety szybko się z nim pożegnałam :) Nakładanie było koszmarne, chociaż kolor świetny.
UsuńNie mam żadnego z tych kolorów, ale wszystkie są śliczne. Ogólnie ja nie dzielę lakierów na zimowe/letnie, bo to bez sensu i tak użyję tego na który mam w danej chwili ochotę :) Chętnie zobaczę ten lakier z China Glaze na paznokciach :D
OdpowiedzUsuńU mnie jednak różnica jest dość widoczna :) Teraz nawet nie patrzę na pastele, których z resztą mam 4-5 w ogóle. A takie 'moje' zestawienie z przyjemnością pokazałam, chociaż ważności z pierwszym dniem wiosny nie straci.
UsuńI właśnie super że pokazałaś te lakiery, bo zawsze można dzięki temu podpatrzyć jakiś ładny kolorek :D
UsuńW takim razie bardzo się cieszę, że masz co podglądać :D
Usuńczerwienie to dla mnie kolory idealne na każdą porę roku
OdpowiedzUsuńW moim pudełku lakierowym znajdziesz dwie czerwnienie - jedną letnią, drugą jesienną :)
UsuńWow podziwiam ja bym swoich lakierów nie oddała nie wyobrażam sobie mieć tylko 30 :P
OdpowiedzUsuńJa też długi czas sobie nie wyobrażalam :) Ale po jakimś czasie zaczęły mi ciążyć, więc takie wietrzenie zapasów bardzo mi pasowało. No i teraz jestem w stanie je zużywać :D
UsuńJa podobnie :P
UsuńMimo regularnego "wietrzenia" i pozbywania się nietrafionych lakierów nadal więcej mi przybywa niż ubywa :)
U mnie ostatnio większych przypływów nie ma i mam taki stan zamiar utrzymać jak najdłużej :)
UsuńU mnie też królują ciemne barwy, lubię głębokie kolory :) Strasznie spodobała mi się ta Chinka, cudo! Pokazywałaś ją już gdzieś na paznokciach ?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie, ale pokażę go w najbliższym czasie :) Z tego co widzę wzbudził zainteresowanie i wcale się Wam nie dziwię.
UsuńPierwsze dwa lakiery Orly kupiłam jakieś 2 tygodnie temu i jestem zachwycona ich trwałością.
OdpowiedzUsuńJa też jestem z nich zadowolona :) Szczególnie z miniaturek, bo bardziej odpowiadają mi ich pędzelki.
Usuńbardzo mi się podoba Ados ;)
OdpowiedzUsuńMa swój urok :) I do tego jest dość niepowtarzalny, bo wcześniej nie widziałam takiego lakieru.
UsuńCzerwienie <3 Uwielbiam we wszystkich gatunkach :D
OdpowiedzUsuńCzerwień piękna, ale czerń... To jest dopiero kolor :P
UsuńŻartuje oczywiście, może kiedyś dorosnę do Twojego stwierdzenia.
Zeszłaś z 300 na 30? WoW! Ja raczej teraz pnę się w górę i biję swoje rekordy. Choć zawsze uważałam, że już wszystko mam i żadnego lakieru więcej nie potrzebuję... A tu proszę, moja lakierowa półeczka jest już pełna.
OdpowiedzUsuńCiemne lakiery lubię, z chęcią noszę. Granat, bordo, śliwka - bardzo chętnie. Jakoś jeszcze do typowej czerwieni nie dorosłam :)
Ja też długo czas pięłam się w górę, a teraz obniżam loty i staram się taki rygor wprowadzić we wszystkich kosmetycznych kategoriach :D W sumie to w większosci otaczających mnie rzeczy. 'Odchudzam' się przed nowym rokiem.
UsuńTwoja redukcja ilości lakierów z 300 na 30 robi wrażenie! Ja cały czas noszę się z zamiarem wyrzucenia kilku sztuk, ale jestem do nich niezdrowo przywiązana ;) W ostatnim czasie staram się kupować dużo mniej lakierów, a to już jest dobry początek ;)
OdpowiedzUsuńŚwietną listę stworzyłaś. Smolder kiedyś mi się marzył, ale koniec końców kupiłam podobny z Essie, który wygrał szerokim pędzelkiem.
Dzięki, jak sobie myślę o tych wszystkich lakierach, które przewaliły się przez moją kosmetyczkę i pieniążkach, które kosztowały... O zgrozo :D
UsuńJa właśnie szerokich pędzelków Essie nie lubię, najchętniej sięgam po miniaturowe buteleczki :) Tak samo z resztą mam z OPI czy Orly.
Te czerwienie wyglądają fajnie :))
OdpowiedzUsuńPrzeszła już tyle kolorystycznych testów, że mogę ją polecać w ciemno :D
UsuńJa też staram się ograniczyć moją lakierową kolekcję, ale zejść z 300 na 30 to raczej nie dam rady :D
OdpowiedzUsuńHahaha, to już jest ostateczność! ;)
Usuń