O filozofii minimalizmu ostatnio, a może nawet trochę dalej niż ostatnio, jest naprawdę głośno. Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi żyje w rytmie tej idei już od dawna. Do mnie niestety doszła późno, czego doskonałym przykładem są moje potyczki w ramach Kosmetycznego Związku Zapaśniczego. Przychodzi jednak czas, w którym nawet najbardziej zagorzałemu miłośnikowi kilkunastu lakierów w tym samym kolorze jest źle... Źle z przytłaczającymi go rzeczami, kosmetykami 'do zużycia' i świadomością, że nie może kupić sobie nowego na drogeryjnej półce balsamu, bo w domu czeka spory zapas. I co wtedy robi? Wprowadza pewne zasady :) 

Założenie nr 1. Wietrzenie magazynów. 

W 'najlepszym' momencie mojego lakierowego uzależnienia miałam około 300 kolorowych buteleczek. Po co? Nie wiem, kochałam wszystkie i każdą z osobna tak mocno, że rozstanie z nimi było naprawdę trudne. Teraz mam około 50 sztuk i ciągle wydaje mi się, że to za dużo. Co jakiś czas wypadają z mojej wesołej gromadki kolejne lakiery, które w jakiś sposób mi nie pasują i co najważniejsze - nie zastępuję ich nowymi :) Kiedy męczy mnie brak nowości, mieszam coś sama. Czasami wychodzi lepiej, czasami gorzej, ale najważniejsze jest dla mnie to, że nie ulegam pokusie.



Podobnie rzecz ma się z kosmetykami do ust, które naprawdę lubię :) Moim zdaniem akurat to się rodzicom udało i zastrzeżeń z mojej strony brak. Lubię je podkreślać, ale... Tak naprawdę dobrze czuję się jedynie w odcieniach mauve i po taki kolor najczęściej sięgam w czasie zakupów. Skutek? Po wielu walkach z sobą samą mam 3 pomadki do ust różniące się od siebie minimalnie - jedna bardziej wyjściowa, druga dzienna, trzecia błyszykowa. Do tego dwie kredki i Balm z L'Oreal. I co? I dość! Zaczynając KZZ w październiku 2013r. miałam 21 sztuk błyszczyków, kredek i pomadek. Jak się domyślacie, najchętniej sięgałam po jeden, dwa kolory, bezskutecznie próbując przekonać się do różu czy czerwieni. Teraz odpuszczam sobie naustne przyjemności, które kończą się zazwyczaj jednym użyciem i lądują w szufladce. 

Założenie nr 2. Zapasy mają pierwszeństwo.

Krótko i zwięźle - zużywam pomału to, co mam w domu :) Dopiero jak dojdę do przyzwoitej ilości żeli pod prysznic czy innych pielęgnacyjnych kosmetyków (których mam dużo więcej niż kolorówki), kupuję kolejne. 

Założenie nr 3. Szukam oszczędności, z głową!

Mogę śmiało przyznać, że byłam uzależniona od peelingów do ciała. Przez moją łazienkę przewijało ich się naprawdę dużo, a z moją chlapiącą naturą potrafiłam zużyć opakowanie na 3-4 podejścia. Dlatego z początkowym smutkiem i bez przekonania zamieniłam peeling na ostrą gąbkę i żel pod prysznic. W pierwszych tygodniach recenzje na blogach kusiły, ale teraz? Nie widzę różnicy. Biorąc pod uwagę, że gąbki używam co drugie mycie, moja skóra jest nawet gładsza, a martwego naskórka pozbywam się na bieżąco :) 
Podobnie skończyła się moja przygoda z mechanicznymi peelingami do twarzy - na co dzień używam gąbki Calypso, a korundu kiedy moja skóra potrzebuje dodatkowego wygładzenia. W niedalekiej przyszłości planuję zakup peelingu enzymatycznego, ale ciągle zastanawiam się, czy jest mi on faktycznie potrzebny.

Założenie nr 4. Szanuję swoich ulubieńców. 

Jeśli znajdę kosmetyk, który naprawdę mi odpowiada - staram się nie szukać na siłę jego zastępników i nie testuję kolejnych nowości. Tak właśnie jest z kremami do depilacji Bielenda, płynem bakteriostatycznym Pharmaceris czy topem Essie good do go. Oczywiście, że czasami się nudzę i kupuję coś innego, ale... staram się nie robić tego bez namysłu. Starzeję się chyba... Dlatego też 

Założenie nr 5. Nie kupuję rzeczy od rzeczy.

Nie jestem imprezowym zwierzęciem. Nie potrzebuję kosmetyków na wyjście, a mój codzienny makijaż jest naprawdę prostacki. I chociaż kusi polecany przez wszystkich rozświetlacz, po co mi on? A no po nic. I tak staram się podchodzić do każdej kategorii kosmetyków. Nie kupuję, bo coś tam czytałam i sprawdzę, albo wszyscy mają i ja też chcę. Staram się wstrzymać i poczekać czy myśl zakupowa zawędruje ze mną do domu i przeżyje noc. Jeśli tak robię rachunek sumienia czy rzecz ta jest mi faktycznie potrzebna i czy widzę większy sens w jej kupnie. Jeśli tak, szukam okazji i kupuje :) Ale z radością muszę przyznać, że coraz rzadziej. 

Dlaczego quasi minimalizm? Bo wciąż mam sporo kosmetyków i wciąż zdarzają mi się wpadki :) O ile w kwestii kolorówki wszelkie ograniczenia idą mi świetnie, tak z pielęgnacją jest już gorzej. Ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo. Dlatego trzymajcie za mnie kciuki! Jestem ciekawa jakie Wy macie podejście do tego, co znalazłyście powyżej :) Czekam na Wasze komentarze.

pozdrawiam, A


27 Comments

  1. Ja mam ok. 15 i ciągle mi przybywają :) więc zgodnie z moją zasadą ostatnią: jeden zużyję, mogę pomyśleć o następnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobra zasada! Nie wiem dokładnie o którą grupę kosmetyków Ci chodzi, ale w sumie każdej powinna się tyczyć :)

      Usuń
  2. Ja też jestem zwolenniczką minimalizmu! I podobnie jak Ty zamieniłam peelingi na gąbkę, a dokładniej tą z Biedrony za złotówkę, która ma ostrzejszą jedną stronę. I super jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam teraz gąbkę z Bierdy :D I potwierdzam, niezła jest!

      Usuń
    2. Taka sama gąbka w ilości sztuk 2 leży na naszej prysznicowej półeczce. :) Jeśli czuję się jak nosorożec używam jeszcze kessy. Też mam dwie sztuki, po jednej na każdą rękę. Jest o wiele wygodniej niż przekładać z jednej dłoni na drugą.

      Usuń
    3. Dobry pomysł z działaniem na dwie ręcę :) muszę spróbować.

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem takiego podejścia, sama bym chciała takie mieć, ale ciężko mi się przestawić :] Ostatnio jednak czuję się coraz bardziej zawiedziona peelingami, więc chyba czas przestawić się na gąbkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czasem przychodzi takie podejście :) Najpierw trzeba chyba przejść przez wszystkie fazy zakupomaniastwa :D

      Usuń
  4. Nr 2 ♥ Ja też staram się do tego odnosić :D I powiem Ci że udaje mi się to ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. 300 sztuk lakierów? :D wow! :D

    Ja ostatnio staram się nie kupować nic,zapasy mam spore i chciałabym wszystko zużyć jak najszybciej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolorowa armia Spartan :D
      Zużywać się właśnie te zapasy wcale szybko nie chcą... :P

      Usuń
  6. podoba mi się wykończenie ale kolor lakieru nie. ja mam max 15 -20 lakierów. i tak ich nie zużyję do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykończenie jest pół-piaskowe, bo Ados Texture służył mi jako baza :) Kolor, wiadomo, kwestia gustu. Ja bardzo lubię takie jesienne odcienie.

      Usuń
  7. U mnie wygląda to podobnie. Chyba po miesiącach szaleństw zakupowych wreszcie przeszłam na drugą, spokojną stronę. Wprawdzie moje zapasy szamponów czy odżywek mogłyby przyprawić kogoś o zawrót głowy, ale tak jak odżywki to efekt zbieractwa, tak szamponów testuję sporo w nadziei na odnalezienie takiego, który wreszcie spodoba się skórze głowy. Pomału się zastanawiam, czy nie machnąć jednak na to ręką i nie zrobić snów jakiegoś samodzielnie.

    Lakierów trochę mam, jeszcze kilka miesięcy temu nie było żadnego, teraz jest 20. Ale mam już każdy kolor, który mi się podoba i nie planuję nowych zakupów. Nie licząc lakierów moja cała kolorówka mieści się w jednej kosmetyczce (minerały plus dwie paletki cieni). Do mycia ciała używam mydła, balsamy często zastępuję olejem.

    Jeśli zobaczę ciekawy kosmetyk w hiperpromocji, raczej go kupię (jeśli wiem, że będę używać). Ale nie trzęsę się już na widok ładnej nowości u kogoś. Dojrzałam do trzymania się swoich faworytów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się właśnie dojść do takiego momentu, w którym mam lakiery które lubię i więcej mi nie trzeba :) Dlatego te słabsze jakościowo wymieniam na lepsze, oddaje kolory zupełnie od czapy :) Ale tak jak mówisz - najpierw musi przejść szaleństwo, żeby zrozumień, że czas na spokój.

      Usuń
  8. Niestety z tymi ulubieńcami jest tak, że po pewnym czasie skóra sie przyzwyczaja i i tak trzeba szukać zamiennika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami skóra, a czasami ja przyzwyczajam się tak, że używanie przestaje sprawiać przyjemność i czas na zmiany :)

      Usuń
  9. Wietrzenie magazynów właśnie wprowadzam w życie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja zapasów nie robię, nie mam takiego zwyczaju. Wyjątkiem są saszetki maseczki które zużywam na bieżąco:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wielkich zapasów również nie ma, ale zwyczajnie mam za dużo wszystkiego :) Trzeba wprowadzić jakiś spokój i zasady.

      Usuń
  11. Pięknie to napisałaś, a ja jestem właśnie w tym miejscu, w którym byłaś Ty, gdy zaczęłaś wychodzić na prostą. Mam wszystkiego o wiele za dużo, ale nie marzę wcale o wielkim minimalizmie. Uwielbiam kolekcjonować kolorówkę (szczególnie pudrową, która się nie psuje – cienie, pudry, róże, bronzery itd.), pomadek mam kilkadziesiąt i kocham większość z nich :D, bardzo dużo jest też zapasów pielęgnacyjnych. Ale nawet ja – wielka orędowniczka kosmetycznej rozpusty, ostatnio musiałam przemyśleć parę spraw. Od kilkunastu tygodni jestem nieczuła na nowości pielęgnacyjne i faktycznie, obiecałam sobie, że zużyję to, co mam, a jeśli się nie będzie sprawdzać, wyrzucę lub oddam. Trzymanie rozdmuchanych zapasów pielęgnacyjnych nie ma kompletnie sensu, a u mnie te zapasy wzięły się stąd, że na początku blogowania wpadłam w zakupowy szał - klasycznie, jak większość z nas :D. chciałam testować wszystko, co polecały ulubione blogerki, korzystałam z tych wszystkich "promocji życia", które – jak się okazało – odbywają się co chwilę w jakimś sklepie :D. Masz rację – niemożność swobodnego kupienia sobie nowego kremu jest okropna, ale przez te zapasy mnie też dotknęła, dlatego zużywam i czekam na to, aż w szafeczce zrobi się luźniej ;). Na pewno doskwiera mi nadmiar lakierów i ostatnio też się za to zabrałam – testuję po kolei wszystkie emalie i jeśli któraś jest poniżej oczekiwań, wylatuje do pudła z oddawajkami. Nie rozwiązałam jeszcze niestety kwestii pomadek, bo straciłam głowę dla MAC-a i uwielbiam mieć ich szminkową kolekcję, ale do tego mam jeszcze wieeeeeeeele, wiele innych i wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że.. przecież w końcu zjełczeją. Nawet nim zdążę się nimi nacieszyć! dlatego wiszą nade mną porządki i tam :/. Uwielbiam mieć duży wybór, ale... cóż. BEZ PRZESADY! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pomadkami poradziłam sobie Twoją metodą lakierową - testowałam, testowałam, aż została grupa ulubionych i najlepszych :) Także trzymam kciuki za Twoje kosmetyczne powroty do stanu zużywalności :)

      Usuń
  12. Chciałabym móc się trzymać takich zasad. Czasami oczy robią mi się ogromne i zauroczenie do produktu zwycięża :p

    OdpowiedzUsuń

chętnie odpowiem na Twoje pytanie :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.