Jednym bozia dała piękne włosy i rzęsy, a drugim to co mam ja, czyli... :D Ale trzeba się cieszyć tym, co się ma, więc i ja się staram. Po zużyciu całego opakowania aktywnego serum do rzęs z L'Biotici efekty są niezłe. Moje rzęsy się delikatnie zagęściły, są dłuższe i mocniejsze. Teraz dla odmiany zaczynam używać Regenerum i jestem ciekawa, czy coś jeszcze poprawi ;) Ale dziś nie o odżywkach, ale o tuszu, a dokładniej o Bourjois Volume Glamour Mascara Ultra - Volumateur. Zapraszam na post.
Opakowanie jest przyjemne dla oka, różowo czarne, z klasyczną, wygodną szczoteczkę. Sam tusz nie jest na początku ani zbyt mokry, ani suchy - można powiedzieć w sam raz. Po ponad 2 miesiącach używania nadal dobrze wygląda na oku i przede wszystkim nie osypuje się nawet po naprawdę długim dniu. Nie skleja rzęs, a przynajmniej nie robi tego nagminnie - ja zawsze nakładam jedną cienką warstwę, maluję drugie oko i wracam do pierwszego. Na zdjęciach poniżej mam właśnie 2 warstwy tuszu i dla mnie efekt jest idealny ;) Nie lubię czuć tuszu na rzęsach, oglądać owadzich nóżek. Wystarczy, że włoski będą czarne i nie będą posklejane, a w kwestii koloru Bourjois spisał się nawet bardzo dobrze. Ze zmywaniem nie ma większych problemów, płyn micelarny daje sobie świetnie radę. Kosmetyk nie podrażnił mnie mimo noszenia go nawet przez kilkanaście godzin, co jest już dużym sukcesem. Czy mam jakieś zastrzeżenia? Chyba jedno. Sporo tuszu zbiera się na czubku szczoteczki i jej ciągłe czyszczenie jest uciążliwe. Poza tym - nie mam z nim żadnych problemów. Jestem zadowolona, że w końcu zamiast 2000 kalorii Max Factora kupiłam ten tusz :) Z chęcią jeszcze do niego wrócę.
Tusz znajdziecie w szafach Bourjois w SuperPharm czy Rossmannie i warto polować na obniżki, bo mi udało się go kupić w promocji za 24zł.
Tusz dodaję do codziennych ulubieńców :) A jaki tusz u Was najlepiej się sprawdza?
pozdrawiam, A