Słaczowanki zimowej kolekcji Essie zacznę od lakieru, który wydawał mi się najmniej ciekawy z całej czwórki. Widziałam go już na kilku blogach i zupełnie do mnie nie trafił, był jakiś taki przekombinowany i w sumie nijaki... Ani brąz, ani fiolet, ani szary - jednym słowem nie dla mnie :) Ale! Pomalowałam nim paznokcie i moja niechęć do niego mocno osłabła. Same oceńcie, dlaczego:
Kolor kojarzy mi się z roztopioną, deserową czekoladą :) Lekko przykurzony, ale przyjemny brąz z domieszką bardzo drobnego shimmeru w czerwonym, może winnym odcieniu. Całość na paznokciach tworzy przyjemny efekt. Co do malowania nie mam zastrzeżeń - powoli zaczynam wsiąkać w "essiactwo" i kiedy sięgam po inny lakier, czuję rozczarowanie :) Jakościowo idealny pod każdym względem - bezproblemowy pędzelek, po dwóch warstwach uzyskujemy pełne krycie. Pięknie błyszczy i szybko wysycha. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona kolorem, a jakości właśnie takiej się spodziewałam :) To bardzo dobry początek i mam nadzieję, że pozostałe lakiery mnie nie rozczarują.
Macie już swojego ulubieńca z tej kolekcji? A może zimą używacie lżejszych kolorów?
pozdrawiam, A