Dziś chciałabym Wam w miarę krótko opowiedzieć co nieco o moim makijażu oka z 3 kosmetykami Maybelline, które polecałam Wam już w poście z drogeryjnymi ulubieńcami, na których warto zwrócić uwagę w Rossmannie. Mówić to jedno, pokazać drugie :) Dlatego dziś mam nadzieję będzie krótko i treściwie o głównych bohaterach:

- kredce do brwi z cieniem BROWsatin
- żelu utrwalającym brwi BROWdrama
- tuszu do rzęs Lash Sensational (formuła tradycyjna)

Jeśli jesteście ciekawe, co można za ich pomocą na oku zmalować, zapraszam na post!



O moich brwiach można powiedzieć tyle, że nie ma ich za dużo i są bardzo jasne - kolor włosów na głowie typowo polski, więc i włoski nijakie. Ale od czego są kosmetyki? Nie spodziewajcie się tylko cudów, bo dalej trzymam się naturalnego wyglądu, w nieco tylko 'pokolorowanej' formie.

1. Pierwszym krokiem jest przypudrowanie okolic brwi, dzięki czemu lepiej trzyma się na nich kredka/cień/żel. Po przypudrowaniu przeczesuję włoski szczoteczką, jaką znajdziecie na allegro za grosze lub możecie wyczyścić taką ze zużytego tuszu. Ważne, żeby Was nie drapała. Po brwiach przychodzi czas na przeczesanie rzęs i można się zabierać za krok drugi.

2. Zawsze zaczynam od brwi, sama nie wiem czemu. Może dlatego, że bez tej 'ramy' czuję się goło? Świetnie sprawdza się u mnie kredka BROWsatin w kolorze dark brown, ale nie sugerujcie się nazwą za mocno. Jest to chłodny, nieco ciemniejszy brąz, który wygląda bardzo naturalnie nawet na takich lichotach jak moje. Maluje, przeczesuje, maluje, przeczesuje do momentu, aż uzyskam pożądany efekt. Jak pewnie wiecie kredka Maybelline oprócz bardzo cienkiego i precyzyjnego rysika posiada również gąbeczkę z cieniem, której w ogóle nie używam. Rozmazuje ona całą naszą pracę i wygląda to nieciekawie. 



3. Chociaż włosków nie mam zbyt wielu, to jednak utrwalający żel się przydaje. BROWdrama nie jest może wybitny, ale w porównaniu do Wibo czy Eveline, jego ogromnym plusem jest delikatny odcień (medium brown) oraz szczoteczka. To taka śmieszna kulka, której na początku się obawiałam. Niesłusznie, bo dzięki temu wypukłemu kształtowi jest precyzyjna i przy takich brwiach jak moje sprawdza się doskonale. Sam żel utrwala nieźle i nie muszę się martwić o brwi w ciągu dnia. Kolor to medium brown.

4. Czym byłoby oko bez pomalowanych rzęs? A no smutnym korniszonkiem. Dlatego tak bardzo lubię tusz Lash Sensational, który podkręca moje proste jak druty rzęsy, dobrze je rozczesuje i nadaje naprawdę ładny, czarny kolor. Do tego trzyma się cały dzień i nie kruszy, nawet jeśli rzęsami zahaczam o okulary ;) Wiem, że opinie na jego temat są bardzo mieszane. Dla mnie jednak jest to jeden z lepszych tuszy, jakie ostatnio miałam. Szczoteczka to wygięty grzebyk, którym docieram do najmniejszych włosków w kąciku zewnętrznym, bez ciapania całej powieki. Sukces! 




I tak właśnie w akcji wyglądają moi ulubieńcy. 
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o którymś z nich, piszczcie śmiało :)

pozdrawiam
Adrianna


Ps. Małe porównanie kolorów kredek: u góry dark blond, całkowicie ciepły i u mnie wpadający w rudy, a na dole dark brown. Jak mówiłam, nie warto bać się jego nazwy :)




Leave a Reply

chętnie odpowiem na Twoje pytanie :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.