Jak widzicie w tytule dziś będzie o szamponie Alverde, który był podobno edycją limitowaną - jeśli gdzieś jeszcze na niego traficie, serdecznie polecam! I zapraszam na recenzję :)


Opakowanie - proste i tradycyjne dla szamponów. Plastikowa, dość miękka butla pozwalająca zużyć kosmetyk do ostatniej kropli. Zamykanie za zatrzask - nie ma problemów z otwieraniem czy dostawaniem się wody pod zakrętkę (jak mają to w zwyczaju robić produkty Isany). Z tylu informacje dotyczące kosmetyku, oczywiście w języku niemieckim. Zdjęcie wstawię na dole, jeśli jesteście zainteresowane. Etykiety mimo wilgoci pozostały na swoim miejscu.
Konsystencja i aplikacja - szampon ma typowo żelową, przyjemną konsystencję. Jest delikatnie zielony, czego na zdjęciu nie widać. Dobrze rozprowadza się na włosach i przyzwoicie pieni.


Wydajność - ciężko mi ją określić, ponieważ używam zazwyczaj dwóch szamponów na zmianę. Dla mnie był wydajny i biorąc pod uwagę cenę, jestem w stanie dać mu mocną piątkę. 
Zapach - i tutaj można odpłynąć :) Nie jestem w stanie tej kompozycji zapachowej porównać do niczego, co wcześniej przewinęło się przez moją kuchnię, czy łazienkę. Połączenie jabłka i papai jest obłędne, słodkie, ale nie przytłaczające. Zapach nie jest trwały i nie wyczuwam go na włosach, albo zwyczajnie tłumią go zapachy odżywek. 
Działanie - muszę Wam powiedzieć coś o moich włosach. Są jak dobrze nakręcony zegarek... Po dwóch dniach od mycia skóra głowy zaczyna delikatnie sugerować, że to już ten czas. Jeżeli chcę stłumić jej podszepty, zaczyna brutalną kampanię swędzenia. Nie ma co się stawiać, sytuacja jest niezmienna od lat. To nie jedyna fanaberia mojej skóry, do której już się zdążyłam przyzwyczaić. Ona się po prostu nudzi i zmiana szamponu co kilka myć jest wskazana, dlatego w łazience mam zazwyczaj dwa. Po 3-4 myciach robię przerwę na skok w bok do innej butelki (np. Isany przeciwłupieżowej). 

Wracając do działania. Szampon z myciem włosów radzi sobie świetnie - a to jego główne zadanie. Oleje zmywa równie dobrze, chociaż wtedy myję włosy dwa razy, dla pewności. Jest to kosmetyk bardzo delikatny dla skóry głowy, nie podrażnia jej i nie przesusza. Zostawia włosy czyste i aż piszczące - wiem, nie wszystkie dziewczyny to lubią, ale tak już jest z szamponami naturalnymi. Nie spowodował u mnie obciążania czy oklapu, włosy po umyciu były miękkie i delikatne (oczywiście odżywka obowiązkowa). Nie zauważyłam żadnego działania niepożądanego. W kwestii rozczesywania - nie sprawował się gorzej od innych szamponów naturalnych, ale pomocne były tu odżywki w sprayu. 
Dostępność i cena - jak dobrze wiecie, kosmetyki Alverde dostępne są w sieci drogerii DM. Można ich też szukać w internecie. Stacjonarnie za 300ml zapłacimy 2,45e.

informacje i skład dla ciekawskich:
zdjęcie można powiększyć, klikając na nie

Podsumowując - to świetny, podstawowy szampon. Nie ma ukierunkowanego działania, więc powinien pasować każdemu. Ja mocno żałuję, ze wzięłam tylko jedną butelkę, bo niestety już mi się skończył i zasili marcowe denko... Ogromny plus za zapach!

Znacie ten szampon? Macie swoje ulubione szampony do włosów?

pozdrawiam, A




Jak może niektóre z Was wiedzą, do różu podchodzę z dużą rezerwą. Oczywiście, sam kolor podoba mi się na paznokciach, ale... najlepiej u kogoś :) Czasami zdarza mi się pomalować paznokcie ciemną magentą, ale taki odcień, to w moim lakierowym światku nowość. Przedstawiam dziś lakier, który udało mi się zgarnąć w rozdaniu u Hexxany, której raz jeszcze dziękuję!



Piasek Kiko 642 to mocny barbie-róż z różowymi (a jakże!) drobinkami, które są widoczne długo, długo po aplikacji. Może to moja wina, bo nałożyłam dwie warstwy (lakier kryje przy jednej, ale tradycji stało się za dość) i wyschnięcie do pełnego matu, którego na zdjęciu nie ma zajęło mu dużo czasu. Długo też był dość skory do uszkodzeń i z tego też powodu nie ma zdjęć końcowych. Ale nie martwcie się, na pewno za jakiś czas dziada przypilnuje i wrzucę zdjęcia na facebooka :)


Jak już lakier dobrze zaschnie, to nic mu nie zaszkodzi. Dobrze trzyma się płytki i efekt matu jest długotrwały (bardzo podobny do P2). Drobinki pięknie lśnią w słońcu, jak i w świetle sztucznym. Kolor jest intensywny i będzie świetnie wyglądał zarówno z opaloną, jak i bladą skórą. 


Pędzelek jest puchaty, ale dobrze nakłada lakier i idealnie rozprowadza go po płytce. 
Nie ma problemów z zalewaniem skórek, konsystencja jest w sam raz :)
Lakiery Kiko niestety nie są dostępne w PL. Można je znaleźć na allegro i w sieci. Jeżeli macie okazję to na pewno znajdziecie je w Niemczech.


Lubicie róż na paznokciach? Ja się przekonuje i chcę zobaczyć jak będzie wyglądał z Essie - Under where?
Na pewno efekty pokażę tu, lub na facebooku, na którego serdecznie zapraszam.

M. wpadła w klątwę brako-czasową, więc dodajcie jej otuchy! Już niedługo do nas wróci :)

pozdrawiam, A

PS. W końcu uaktualniłam mój wzornik lakierowy w wersji do portfela. To grubsza folia pocięta w paseczki, która zajmie mało miejsca, a wielokrotnie uchroni Was przed zakupem dupe'owego lakieru :)







Dziś dzień, o którym pamięta każdy - i ten mały i ten DUŻY! Małym życzę smacznej czekolady i dużo radości, a starszych zapraszam do zmalowania na paznokciach kolorowego mani :)

W zeszłym roku to święto mnie ominęło, chociaż podziwiałam wiele propozycji na blogach.
Tym razem dołącza swoje 5 groszy, które wygląda tak:



lakiery użyte do malowania:


Q z serii Colour Alike 155 buka, dwa Essiaki, które bliżej można zobaczyć TUTAJ, żółty lakier Essence z limitko Miami Roller Girl (wrócił do łask, a miał pójść do ludzi), Joko z matowej serii J106 paradise coral i mój ulubiony top L'Oreal :) Całość dało moim zdaniem super efekt, ja jestem zauroczona.

***

Dla mnie dzień dziecka to dzień rozpieszczania! W tym roku zbiegł się niefortunnie z comiesięcznym zwijaniem się z bólu, więc tym bardziej mi się należy :) A świętują dziś przede wszystkim moje kubki smakowe...


za chipsami nie szaleje, ale te wafelki są pyszne! / wszyscy piją alko z biedry, ale ja na razie zostanę przy żelkach (niech no tylko skończą się tabletki przeciwbólowe) / truskawki!!!


no dobra... ale to prawie oranżada! / pan arbuz wreszcie mnie odwiedził :) / ulubiona milka, oczywiście pod kolor paznokci / ciasto drożdżowe z truskawkami, może być coś lepszego?

Trochę Was dziś zaobrazkowałam :) Mam nadzieję, że jakoś to zniesiecie.
Chwalcie się jak tam skittles mani wygląda u Was! 

pozdrawiam, A


Obsługiwane przez usługę Blogger.