Lubię masła i żele pod prysznic The Body Shop. I wiem, że cena dość wysoka, a dostępność średnia. Do tego działanie pielęgnacyjne nie opiera się na samych dobroczynnych składnikach, ale te ZAPACHY! Swoją przygodę z marką już kilka ładnych lat temu (5 dokładnie) zaczęłam od cytrynowego balsamu do ciała i przepadłam. Uwielbiam wszystkie owocowe zapachy, a do swoich ulubieńców przez długi czas zaliczałam satsume, chociaż teraz już mi się nieco przejadła. Na szczęście wybór jest ogromny, więc każdy nosek znajdzie coś dla siebie.
Jeśli stawiacie na pierwszym miejscu działanie nawilżające, to polecam serie orzechowe, które w przypadku maseł są dla mnie idealnym zimowym opatrunkiem dla przesuszonej skóry. Ale nie samymi owocami i orzechami człowiek żyje. Miłośników waniliowych deserów zapraszam na kilka słów o zapachu vanilla brulee. Będzie słodko!
Żel znajdziemy w wygodnej butli ze szczelnym, zatrzaskiwanym korkiem. Konsystencja kosmetyku jest mleczno-żelowa - dość rzadka, ale u mnie i tak lądowała zawsze na gąbce. Dzięki temu uzyskiwałam przyjemną pianę. Zapach? CUDO. Waniliowy deser, który nie jest ani za słodki, ani za mdły. Otulający, ciepły, uwodzący zmysły. Nie zrażajcie się proszę do tego, że w opakowaniu jest tak intensywny. To tylko pierwsze wrażenie. Chociaż nie jestem wielką miłośniczką wanilii, to dla mnie było to bardzo przyjemne spotkanie z zapachem.
Pielęgnacyjnie również nie mam zastrzeżeń, bo żel nie wpływał na przesuszenie mojej skóry - oczyszczał ją i pozostawiał delikatnie pachnącą. Wydajność zależy od Waszego poziomu chlapactwa, u mnie było np. dużo lepiej niż z żelami Le Petit Marseillais. Cena to 29zł za 250ml, ale warto pilnować promocji jeśli jesteście tymi szczęściarami, które do sklepów The Body Shop mają dostęp. A co po kąpieli?
Masło oczywiście. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji poznać konsystencji mazideł The Body Shop, to wyobraźcie sobie deserowy krem, który pod wpływem ciepła Waszego ciała lekko rozprowadza się na skórze. Dodajcie do tego smakowity zapach i można biec do kuchni po łyżkę i jeść! Jeśli jednak opanujecie żądze, masło porządnie nawilży Waszą skórę, zostawiając na niej delikatny film oraz otulając waniliową nutą na kilka godzin po aplikacji.
Zapach jest w porównaniu do żelu delikatniejszy - mniej słodki, a bardziej kremowy. Kosmetyk zamknięty jest w charakterystycznym, zakręcanym opakowaniu o pojemności 200ml, za które w regularnej cenie zapłacić musimy aż 69zł. Na szczęście częste są w sklepach The Body Shop różne promocje, w których masła można kupić już za 35zł. Brzmi nieco lepiej, prawda?
Powyższa wersja zapachowa jest świąteczną edycją limitowaną i najpewniej dostaniecie ją teraz w sieci, nie wiem niestety jak obecnie sytuacja wygląda w sklepach TBS.
Jakie zapachy są Waszymi ulubionymi w kosmetykach pielęgnacyjnych?
pozdrawiam
Adrianna