Nie jestem wybrzydziochem w kwestii płynu micelarnego - przede wszystkim kosmetyk ma zmywać makijaż oczu i nie podrażniać. Dużo? Chyba nie :) Jeśli jesteście posiadaczkami wrażliwych oczu wiecie, że te dwie właściwości nie chodzą często w parze. Lipowy płyn micelarny Sylveco właśnie mi się kończy i z pewnością będę go miło wspominać. Jesteście ciekawe dlaczego? Zapraszam na post.




Mój makijaż, co wielokrotnie podkreślam, jest bardzo prosty. Na co dzień wystarcza mi zwykły puder o widocznym kryciu i matowieniu, na 'większe' okazje sięgam po Multifunkcyjny fluid BB z Bell. Swój demakijaż skupiam na oczach i to właśnie dla nich szukam delikatnego, ale też dobrze zmywającego tusz i cienie kosmetyku. 

Po kilku bardziej lub mniej udanych próbach trafiłam na lipowy płyn micelarny Sylveco. Za 200ml kosmetyku zapłacimy ok. 18zł, w zależności od sklepu. Opakowanie to klasyczna butelka na zatrzask z odpowiedniej wielkości otworem, wykonana z brązowego, półprzezroczystego plastiku. Płyn ma standardową konsystencję i lekko żółtawe zabarwienie oraz roślinny zapach, którego z niczym konkretnym nie potrafię porównać. Przyjemna dla oka etykieta dopełnia wrażenie (bardzo słuszne), że mamy do czynienia z kosmetykiem bliskim naturze. Sylveco jest bowiem producetem kosmetyków naturalnych, opierających się na ziołowych ekstraktach. O lipowym płynie micelarnym więcej przeczytacie tutaj.


Wyjątkowo delikatny i jednocześnie skuteczny, hypoalergiczny preparat, który dokładnie oczyszcza skórę. Zawiera ekstrakt z kwiatów lipy szerokolistnej, który wykazuje działanie nawilżające i osłaniające, zwiększa elastyczność i sprężystość oraz odporność skóry na utratę wody. Ponadto wyciąg ten polecany jest w pielęgnacji oczu, łagodzi podrażnienia i koi zaczerwienioną skórę. Delikatny składnik myjący pozwala łatwo usunąć nawet intensywny i wodoodporny makijaż. Po zastosowaniu kosmetyku skóra pozostaje gładka, czysta i świeża.




Na pewno mogę zgodzić się z tym, że płyn jest delikatny - nawet większe tarcie nie niesie za sobą podrażnień czy zaczerwienienia oka. Nie zauważyłam wysuszenia skóry czy okolić wokół oczu, co bardzo często zdarza mi się kiedy regularnie stosuję kosmetyk do demakijażu (tak było chociażby z różowym Garnierem). Nie zgodzę się z bezproblemowym demakijażem - od razu zaznaczam, że kosmetyków wodoodpornych nie używam, więc odniosę się jedynie do zmywania klasycznego tuszu Maybelline Lash Sensational, którego obecnie używam. Nasączony płynem wacik przyłożony do oka rozpuszcza tusz i ściąga mniej więcej 3/4 produktu z rzęs za jednym pociągnięciem - musicie mu jednak dać troszkę czasu i trzymać przy oku nieco dłużej niż zazwyczaj. Po kilku przetarciach oko jest czyste, ale trzeba z nim trochę 'powalczyć'. Dlatego też mam duże wątpliwości, czy tusz byłby w stanie zmyć makijaż wodoodporny. Z pudrem, różem i pozostałymi kosmetykami na twarzy radzi sobie bardzo dobrze. Po demakijażu myję jeszcze twarz żelem, więc nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Czasami jednak zdarza mi się użyć płynu do przetarcia twarzy po oczyszczaniu żelem i nie odczuwam wtedy dyskomfortu związanego z przesuszeniem skóry - płyn ją odświeża i pozostawia w stanie idealnym do dalszych zabiegów. Nie odczuwam klejącej czy wyczuwalnej warstwy.




Jeśli macie jakieś wątpliwości czy dać mu szansę - będę Was do tego zachęcać. Szczególnie jeśli macie problem z wrażlowymi oczami. Chociaż na ich demakijaż trzeba poświęcić chwilkę, to naprawdę warto. Krótki skład i delikatne działanie na pewno Wam nie zaszkodzą :)


Miałyście okazję używać płynu lipowego Sylveco? Sprawdził się u Was czy potrzebujecie czegoś solidniejszego do demakijażu?

pozdrawiam
Adrianna 


Leave a Reply

chętnie odpowiem na Twoje pytanie :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.