Ostatnio zupełnie odpuściłam sobie maseczki, co dobitnie odbiło się na mojej cerze - jest szara, zmęczona i lepiej ją zakryć niż pokazać ludziom... Do tego dość zanieczyszczona, a przecież tuż za zakrętem czai się wiosna! Dlatego wprowadzam maseczkowy plan naprawczy, w skrócie mpn.
O maseczkach z Ziaji wiecie pewnie więcej niż ja, bo wstyd się przyznać, ale... to moje pierwsze egzemplarze. I mogę już po cichu powiedzieć, że nie ostatnie :) Dziś zaczniemy od maseczki regenerującej z glinką brązową. Maseczka przeznaczona jest do każdego rodzaju skóry.
zapewnienia producenta:
zdjęcie można powiększyć, klikając na nie
Konsystencja: idealna - maseczka w kolorze błotka nie spływa z pędzla, dobrze trzyma się skóry. Bezproblemowa przy aplikacji, gorzej przy zmywaniu - ale tak to już jest z glinkami, że kiedy podeschną stawiają opór.
Wydajność: saszetka wystarczyła mi na jedno użycie. Nałożyłam ją grubszą warstwą jak nakazał producent, uwzględniając również szyję. Moim zdaniem to ilość idealna, bo nic się nie marnuje, nie wysycha itd. nie trzeba bawić się w przelewanie.
Zapach: uwielbiam ją za to! Przepyszny, słodki zapach budyniu waniliowego :) Wyczuwalny nawet teraz, kiedy opakowanie jest już puste. Pewnie to sprawka jakiegoś "smrodka" w składzie, ale mojej skórze to zupełnie nie przeszkadza.
Działanie: producent obiecuje odżywienie, regenerację i odżywienie. Mogę się z tym jak najbardziej zgodzić. Po zmyciu maseczki moja skóra była odprężona, wygładzona i bardzo przyjemna w dotyku. Zniknęło nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Za to ogromny plus! Po takiej dawce odżywienia moja skóra często wyrzuca jakieś drobne krostki, ale tym razem nic takiego się nie działo. Jestem bardzo zadowolona i na pewno kolejne saszetki zasilą moje maseczkowe pudełko :)
Cena: za 7ml zapłacimy od 1,50zł do 2zł w zależności od miejsca zakupu. Ja swoje kupiłam w promocji za 1,49zł już jakiś czas temu.
Mam nadzieję, że uda mi się wprowadzić na stałe rytuał maseczkowy. Na mojej łazienkowej półce czai się jeszcze kilka zapomnianych saszetek na różne przypadłości cery, a nawet glinka. Mogę się też założyć, że przy kolejnej wizycie w drogerii jakaś mała, niewinna maseczka do tych zbiorów dołączy :)
A w najbliższej kolejce do użycia mam jeszcze kilka saszetek, m.in:
- Ziaja maska nawilżająca
- Ziaja maska anty-stres
- Ziaja maska oczyszczająca
Macie wśród nich swoją ulubioną? A może polubiłyście tak jak ja maseczkę regenerująca?
Czekam na wasze komentarze :) Chętnie poczytam, czego używacie dla podratowania stanu skóry po zimie.
pozdrawiam słonecznie, A!
Lubię anty-stres, najbardziej :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam maski z glinki, ale stosuję te naturalne do wyrobienie we własnym łazienkowym zaciszu...taka forma mi bardzo odpowiada bo za skąłd w takiej maseczce odpowiadam ja...dorzucam tak co popadnie, rybki witaminowe, żel hialuronowy , mieszam ze spiruliną...gotowce rzadko kupuję ;)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię te glinkowe maseczki Ziaji :) ulubiona? wszystkie :P a najczęściej używana oczyszczająca
OdpowiedzUsuńja niestety bardzo nie lubie tej marki :(
OdpowiedzUsuńU mnie regenerująca zalega od jakiegoś czasu, ale może za twoim przykładem pozbędę się jej jak najprędzej. Używałam jedynie oczyszczającej i jakoś nie widziałam większych rezultatów, takie efekty jak u większości masek - trochę gładsza cera i tyle:P
OdpowiedzUsuńświetne maseczki -mam taie i jestem bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
na pewno znajdziemy wspólne tematy
onlytheoriginalstyle.blogspot.com
Moje 4 ulubione maseczki z Ziaji:D:D:D Są rewelacyjne, a ostatnio tę zieloną i żółtą wzbogacam kilkoma kroplami olejku arganowego, lepiej nawilżają i mają niesamowicie przyjemną konsystencję. Polecam:)
OdpowiedzUsuń