Oj, zaniedbałam topowe produkty Kosmetycznego Związku Zapaśniczego, przyznaję. Ostatni taki post ukazał się na blogu w lutym, ekhm... Także skwituję to jedynie milczeniem i spuszczoną głową, zapraszając Was na post o denkowym topie miesiąca :)
L'Oreal Balm, 318 heavenky berry
To chyba pierwsza rzecz z kolorówki którą zużyłam i odkupiłam :) A w zasadzie odkupiła mi ją moja dziewczyna, której musiałam nieźle marudzić najwidoczniej :P Ale o pomadce miało być! Balm to taki koloryzujący i pielęgnujący balsam do ust, którego nie znajdziecie niestety w polskich drogeriach (można go upolować na allegro i w drogeriach internetowych). 318 heavenky berry zostawia na ustach delikatną mgiełkę koloru i warstwę nawilżenia. Nie liczyłabym na to, że Balm w pełni zastąpi pielęgnację ust, a na pewno nie, jeśli macie problemu z suchością warg. Dla mnie to świetna alternatywa dla zwykłych pomadek ochronnych, kiedy moje usta nie potrzebują specjalnej uwagi :) Cieszę się, że mam nowe opakowanie, bo do torebki jest idealny - można spokojnie malować bez lusterka.
Pharmaceris T, oczyszczający płyn bakteriostatyczny
To dla mnie kamień milowy w pielęgnacji skóry :) Dzięki niemu przekonałam się na nowo do tonizowania cery przed nałożeniem kremu lub w ciągu dnia, kiedy czułam, że moja skóra tego potrzebuje. Płyn Pharmaceris nie zostawiał żadnej wyczuwalnej warstwy, nie powodował podrażnień i świetnie oczyszczał. Jego zadaniem jest zahamowanie rozwoju bakterii na skórze i ciężko mi to określić działanie na tym polu. Ale sprawdzał się u mnie w codziennej, pielęgnacyjnej rutynie, więc mogę go tylko polecać :) Dodam też, że mimo mojego gapiostwa i przetarcia kilka razu oczu, nie odczuwałam żadnego podrażnienia. Na pewno do niego jeszcze wrócę, bo o ile kremy z serii T przy dłuższym używaniu średnio przypadły mi do gustu, tak płyn stał się moim ulubieńcem.
Pilomax, henna wax, maska do włosów ciemnych
Mogę śmiało powiedzieć, że to kolejne odkrycie włosowe. GENIALNA maska. Zarówno włosom, jak i skórze głowy dawała porządną dawkę odżywienia. Włosy po użyciu były mięsiste, pachnące, gładkie i co najważniejsze - nieobciążone. Maska dobrze działała również na skalp - prawie nigdy nie nakładam masek na skalp, bo źle się to dla mnie kończy, ale tym razem działanie było bardzo przyjemne :) Skóra się uspokoiła, przestała swędzieć i to bez żadnych oznak szybszego przetłuszczania. Do tego jedwabista, dość gęsta konsystencja, która świetnie rozprowadzała się na włosach. Jak tylko uszczuplę swoje zapasy, na pewno ją 'odkupię'.
W dwóch ostatnich miesiącach zużyłam naprawdę sporo ciekawych kosmetyków, ale to właśnie ta trójka zasłużyła na uwagę w topie miesiąca :) Jestem ciekawa czy znacie te kosmetyki - jeśli tak, napiszcie koniecznie jak u Was się sprawdziły.
pozdrawiam, A