Są takie kolory, które możemy nosić bez przerwy i zupełnie nam się nie nudzą :) Patrzę na swoja paznokcie - trzeci już raz z rzędu pomalowane tym lakierem i myślę, że chyba się starzeje. Chociaż z berries and cream od Rimmel to nie byłoby takie złe! To mój pierwszy lakier z serii 60 seconds super shine i trafił do mnie jako typowe chciejstwo podczas promocji w Rossmannie. Nie żałuje zakupu i zapraszam na post. 




Berries and cream to dla mnie ciemna, głęboka czerwień podbita jagodą, o wykończeniu ciężkim do określenia - nie jest to ani typowy krem, ani żelek. Coś pomiędzy, co na paznokciach przy dwóch warstwach daje pełne krycie i niezły błysk, chociaż wolę dodać top Sally Hansen Insta Dri. Bez niego trwałość na moich paznokciach jest mocno przeciętna, zdarte końcówki pojawiają się drugiego dnia. Kolor piękny, jesienny i bardzo przyjazny w noszeniu - nie jest zbyt 'wyjściowy', więc i do jeansów prezentuje się właściwie. 

Pędzelek to typowa łopatka, zakończona okrągło, którą dobrze manewruje się przy skórkach. Uważać musicie jedynie na dość rzadką konsystencję lakieru - pierwsze malowanie skończyło się małym rozlewem... lakieru :) Wszystko na szczęście jest do opanowania. 

Ja jestem nim oczarowana! :) Gdybym miała ustawić go w kolorystycznym rzędzie, zająłby miejsce między Essie fishnet stocking i Essie bordeaux. Całej trójki chętnie używam, ale to Rimmel utrzymuje pozycję lidera w ostatnich tygodniach :)


Miałyście okazję używać innych lakierów z serii 60 seconds?
Jak oceniacie ich trwałość?

pozdrawiam
Adrianna 


Leave a Reply

chętnie odpowiem na Twoje pytanie :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.