Pojawiły się pytania o The lace is on, więc proszę bardzo :) Drugi lakier z jesiennej kolekcji Essie to kolor, dzięki któremu poznacie moje totalne nieogarnięcie jeśli chodzi o rozróżnianie kolorów :) Na początku wydawało mi się, że to ciemna, buraczkowa magenta (kto mnie zrozumie, temu order z ziemniaka!), ale zauważyłam jakieś czerwone błyski w butelce, które nawet trochę widać na zdjęciu. Przy zmywaniu ta niby-czerwień jest również widoczna na płatku kosmetycznym. Lakier ma do tego złotawe, bardzo delikatne drobinki. Nie jest to błyszczący brokat, ale takie jakby strzępy folii ładnie wzbogacające lakier. No - jeśli jesteście sobie to w stanie wyobrazić, to zapraszam do zdjęć gratuluje! 


Na paznokciach mam dwie warstwy bez bazy i topu. Całość pięknie błyszczy, co utrudniało mi uchwycenie drobinek na zdjęciu... No ale coś widać :) Lakier nakłada się bezproblemowo tak jak resztę kostki, pędzelek standardowy dla miniatur (cienki, długi), bardzo wygodny- dobrze rozprowadza lakier i nie zalewa skórek. Nie jestem miłośniczką tego typu kolorów, ale muszę przyznać, że będzie fajnie ożywiał jesienne, szaro-bure stylizacje :)


I jak Wam się podoba The lace is on? A może już macie swój ulubiony lakier w podobnym kolorze?

pozdrawiam, A




Poszłam za głosem serca i komentarza, więc lakierowe słaczowanki jesiennej kolekcji Essie zacznę od Cashmere bathrobe. Kolor wyjątkowo ciekawy - to ciemny, szaro-bury odcień ze srebrnymi drobinkami. Lakier na paznokciach jest bardziej intensywny niż w opakowaniu i drobinki są trochę mniej widoczne, ale... dalej jest piękny :D Uwielbiam ciemne lakiery z dodatkiem wszelkich błyszczydeł. 


Co do jakości mogę się wypowiadać tylko na plus - jeśli macie dobrą rękę, już jedna warstwa wystarczy do pełnego krycia, u mnie standardowo dwie :) Lakier szybko wysycha i bardzo ładnie błyszczy (na zdjęciach bez bazy i bez topa). Co prawda widać moje paskudne nierówności na paznokciach, ale niestety regularne używanie polerki mocno je osłabia. cashmere bathrobe na pewno świetnie będzie wyglądał na krótkich paznokciach, chociaż na moich obecnych łopatach wygląda nieźle. Z pewnością będzie to lakier, do którego jeszcze raz wrócę w sezonie jesienno-zimowym. 


I jak Wam się podoba Cashmere bathrobe? Ja jestem mocno zauroczona :)

pozdrawiam, A



Bardzo lubię to uczucie zaraz po peelingu - skóra jest gładka, miękka i napięta. Nienawidzę za to, kiedy klei się i tłuści wszystko, co spotka na swojej drodze (czytaj: piżamę, pościel, kota?). Dlatego staram się wybierać peelingi, które są dość ostre, ale nie zawierają w sobie hektolitrów parafiny i innych tłustych gratisów. Znalazłam długooczekiwanego, godnego następcę alg do mycia ciała z Bielendy, które wspominam z łezką w oku. Ale dziś nie o Bielendzie, a o scrubie do ciała Organic Shop - sól morska i atlantyckie wodorosty klik!. W dalszej części będę go nazywać peelingiem, bo zawsze scrub wydawał mi się delikatniejszy, a wodorosty naprawdę mocno ścierają :)


ORGANIC SHOP
Tworząc każdy kosmetyk ORGANIC SHOP chce podarować Wam emocje, troskę i delikatną pielęgnację ORGANIC SHOP zatroszczył się o to, abyście przy wyborze kosmetyków kierowali się wyłącznie własnymi życzeniami, ponieważ bezpieczeństwo i wydajność kosmetyków są już zagwarantowane. Każdy produkt z serii ORGANIC SHOP odpowiada trzem podstawowym żądaniom: Prostota, Czystość i Naturalność Nieprawdopodobną harmonię, zmysłowy komfort duszy i ciała poczujecie z naturalną serią kosmetyki ORGANIC SHOP. Przysłuchajcie się swojemu ciału, Czego naprawdę pragnie? Upajającej czułości, przytulnego spokoju, a może iskrzącej się świeżości i otuchy na cały dzień?



Peeling znajduje się w wygodnym, plastikowym słoiczku z przykrywką. W podróż bym go raczej nie zabrała, ale na łazienkowej półce całkiem nieźle się prezentuje :) W internetowym sklepie Kalina za 250ml zapłacimy 24zł, więc biorąc pod uwagę przesyłkę, nie jest to tania sprawa. 


Peeling ma za zadanie złuszczyć i zreperować martwy naskórek, cokolwiek to znaczy. Ja mogę powiedzieć z ręką na sercu, że świetnie peelinguje. Nakładam go na wilgotną skórę i w takim układzie jest bardzo wydajny oraz ma zadowalający stopień ostrości. Na mokrej skórze z pewnością będzie delikatniejszy. Kryształki soli nie rozpuszczają się za szybko, a idealna gęstość tej algowej pasty pozwala na wykonanie dokładnego masażu. Jeśli chodzi o walory zapachowe, to jest to bardzo świeży, oceaniczny zapach - ostry, ale nie przypominający odświeżacza do toalety. Mi przypadł do gustu szczególnie latem, bo świetnie odświeżał. Jeśli lubicie takie świeże, dość męskie zapachy - bierzcie w ciemno :) Moja skóra po użyciu tego peelingu jest gładka i nawet jeśli odpuszczę sobie balsamowanie, nie czuję podrażnień czy ściągnięcia. Obawiałam się tego trochę przez sól, ale niepotrzebnie. Zazwyczaj wybieram cukrowe peelingi, ale wodorosty skutecznie przekonały mnie do solnych - kiedyś na pewno do nich wrócę i z przyjemnością wypróbuję owocowych braci :)


A jakie są Wasze ulubione peelingi do ciała? 
Wolice te mocne, czy traktujecie swoje ciało delikatnie? :)

pozdrawiam, A


Obsługiwane przez usługę Blogger.