Grudzień był miesiącem dość zabieganym i nawet nie miałam siły robić zestawienia denkowego. Koniec stycznia zwiastuje więc zużycia i zakupy z dwóch miesięcy - nie przestraszczcie się tych ilości :) Gdybym miała podsumować moje podboje (poza prezentami), jest naprawdę nieźle! Uspokoiłam się nieco, wyciszyłam potrzeby i wizyty w drogerii już mi nie straszne. Na przegląd zużytych kosmetyków, których nie zdążyłam zrecenzować, zapraszam za jakiś czas. Taka forma nie pozostawi większości produktów bez chociaż krótkiego słowa na blogu, co jest niezłym rozwiązaniem. Zobaczymy jak sprawdzi się w praktyce - pewnie już w kolejnym poście. Ale dość gadania, bo sporo przewijania przed nami :)

*kosmetyki, które przybyły w styczniu - 7
*kosmetyki, które przybyły w grudniu - 15
*kosmetyki, które zużyłam - 24 sztuki 
*kosmetyki, które z jakiegoś powodu poszły w świat - 8 sztuk (przede wszystkim lakiery)

Ogólnie mówiąc jestem mimo wszystko lżejsza o 10 rzeczy! A szczegóły wyglądają tak: 

1. WŁOSY
a) oczyszczanie
- Planeta Organica, szampon turecki hammam wzmacniający
- Planeta Organica, szampon fiński
Babuszka Agafia, szampon rewitalizujący
- Isana Med, szampon przeciwłupieżowy
- Seboradin FitoCell, szampon z komórkami macierzystymi 
b) pielęgnacja
- Planeta Organica, marokański balsam do wszystkich rodzajów włosów
Planeta Organica, ajuwerdyjska złota maska 'gęstość i wzrost włosów
- Seboradin FitoCell, maska z komórkami macierzystymi 
c) kosmetyki dodatkowe
- Marion, olejek orientalny - odżywianie macadamia & ylang-ylang
- Marion, olejek orientalny - kokos & tamanu
- Khadi, olejek stymulujący wzrost włosów

2. TWARZ
a) oczyszczanie 
- La Roche Posay, żel do twarzy Effaclar, oczyszczający żel do skóry tłustej i wrażliwej 200ml
- Alterra, emulsja oczyszczająca z granatem
Mydło z Aleppo 12% oleju laurowego
- Pharmaceris T, bakteriostatyczny płyn oczyszczający
Oeparol, płyn micelarny do demakijażu skóry wrażliwej
b) pielęgnacja podstawowa
- La Roche Posay, Effaclar Duo +, krem zwalczający niedoskonałości
Baikal Herbals, oczyszczający krem na noc do cery tłustej i mieszanej
- Merz Special, kremowy mus do twarzy z kwasem hialuronowym
c) pielęgnacja dodatkowa
- Perfecta, peeling enzymatyczny minerały morskie i enzym z papai
- Uriage, woda termalna 
- Fitomed, płyn oczarowy do twarzy z kwiatem pomarańczy
- Organique, maseczka algowa z dynią
- Fitokosmetik, marokańska czerwona glinka wulkaniczna
Fitokosmetik, kamczacka czarna glinka wulkaniczna - wygładzająca
Mincer, olejek marula
- Purederm, plastry na nos z węglem drzewnym

3. CIAŁO
a) oczyszczanie
- Organique, pianka cukrowa mrożona herbata
- Wellness&Beauty, solny peeling do ciała z oliwą i zieloną herbatą
- Isana, zimowy żel pod prysznic z ekstraktem z wanilii 
- Ziaja, zimowe mydło - świąteczne aromaty, piernik imbir cynamon
Balea, żel pod prysznic białe kwiaty i jagody acai
Balea, olejek pod prysznic
- Alterra, żel pod prysznica limonka&agawa
- Nivea, olejek pod prysznic
- Organique, korzenny płyn do kąpieli
b) pielęgnacja 
- Tołpa, antycellulitowy eliksir wyszczuplający
- Tołpa, Planet of nature, modelujący balsam do ciała 
- The Body Shop, masełko do ciała glazed apple
Balea, krem do ciała z masłem shea
- Bielenda, intensywne serum modelujące biust 

4. DŁONIE I STOPY
a) pielęgnacja 
Regenerum, regenerujące serum do rąk
Body Club, musujące tabletki do kąpieli rąk z mocznikiem
- Isana, intensywny krem do rąk z mocznikiem 5%
- Caudalie, krem do rąk o zapachu różowego grejpfruta
b) manicure
- lakiery kolorowe 21 sztuk (1, 1, 7)
- Delia, odżywka do paznokci
- Sally Hansen Insta Dri
- Sally Hansen, cuticle remover
- Burt's Bees, lemon butter cuticle cream

5. MAKIJAŻ
a) twarz
- Revlon, podkład Nearly Naked w kolorze 110 ivory
- Bourjois, CC cream z 3 pigmentami
- Rimmel, Stay Matte 003 peach glow
- Catrice, róż Defining Blush w kolorze 020 rose royce
- Bourjois, róż/bronzer w kolorze 85 sienne
b) oczy
- Gosh, tusz do rzęs 'kocie oczy'
- Eveline, tusz do rzęs Volumix Fiberlast
- Regenerum, regeneracyjne serum do rzęs
- L'Oreal Lumi Magique korektor rozświetlający w kolorze 001 light
Maybelline, color tattoo w kolorze permanent taupe
- Inglot, paleta 10 cieni
- My Secret, satin touch kohl, kredka do oczu w kolorze nude nr 19
- Essence, baza pod cienie I love stage
- Golden Rose, puder do brwi w kolorze 104
c) usta
- L'Oreal, Color Riche Extraordinaire w kolorze 500 molto mauve
- Revlon, Colorburst Balm Stain, 001 honey duce
- MAC, cremesheen w kolorze hot gossip
MAC, lustre w kolorze syroup
- Bourjois, Levres Contour 15 rose precieux
- Maybelline, Baby Lips
- Caudalie, balsam do ust o antyoksydacyjnym działaniu
- Nuxe, balsam do ust w słoiczku reve de miel
Blistex, balsam do ust classic


Jest dobrze. Sporo z moich nowości to świąteczne prezenty, które pokazywałam w poście zbiorczym tutaj, reszta to zakupy styczniowe. To nie jest jeszcze stan idealny, do którego nieustannie dążę, ale idę w dobrym kierunku. Zużywam i nie robię wielkich zapasów, więcej pieniążków zostaje w portfelu :) A jak w tym miesiącu poszło mi spełnianie listy chciejstw? Spokojnie. Wpadł w moje łapki różowiutki power bank. Znalazłam też lakier Golden Rose z serii Color Expert nr 35, który przynajmniej na razie wyczerpał moje chciejstwo na Essie w kolorze bordeaux. A reszta chciejstw czeka na realizację w lutym i kolejnych miesiącach :) W lutym czeka mnie kilka zakupów z działu pielęgnacji twarzy, ale mam już dokładnie przemyślane co kupić, więc będzie spokojnie.


Wszystkie rzeczy z listy zastąpią kończące się kosmetyki, pięknie. Przepraszam, że w tym miesiącu nie mam zdjęć zużytych produktów, ale w szale świątecznych porządków część z nich zoztała wyrzucona i nie ma to większego sensu... Za miesiąc się poprawię.

A jak Wam poszło zużywanie? Styczeń okazał się dobrym początkiem roku? :)

pozdrawiam, A



Są kosmetyki, o których pisze się z przyjemnością. Jest też złota maska ajuwerdyjska Planeta Organica. I nie chodzi wcale o to, że mamy przed sobą totalnego bubla, na którego możemy psioczyć i upatrywać w nim wszelkie zło włosowe, które nam się przytrafiło. Po porostu czasami coś nam się podoba, ale właściwie nie ma ku temu podstaw. Tak właśnie zacznę moją prawie-recenzję maski, której za cholerę nie potrafię ocenić. Gdybym była Cezarem, kciuk drżałby mi na wyciągniętej ręce... Zapraszam. 


Złota Maska do włosów oparta jest na indyjskich ziołach używanych w starożytnej nauce Ayurveda, które to mają na celu przywrócić zdrowie i piękno włosów. Organiczny olej Neem (Miodla Indyjska; drzewo Asioki) jest bogaty w witaminę E i niezbędne aminokwasów, które to objawiają się w jego ogromnych właściwościach nawilżających, odżywczych i regenerujących. Drzewo sandałowe wzmacnia cebulki włosowe i stymuluje wzrost włosów. Centella Asiatica (Wąkrotka azjatycka) posiada antyoksydanty najwyższej jakości, poprawia krążenie krwi, wzmacnia cebulki włosowe. Owoce Acai zawierają wszystkie znane witaminy i minerały. Taka ilość składników odżywczych jaka wchodzi w skład owoców Acai nie jest w żadnym innym produkcie pochodzenia naturalnego. Owoce te nasycają skórę głowy witaminami, regenerują włosy i zapobiegają ich łamaniu się i rozdwajaniu.

Maski Planeta Organica kusiły mnie długo, aż skusiły promocją -50% dawno, dawno temu. Nie palę się jakoś specjalnie do używania tego typu kosmetyków, ponieważ moje włosy nie wymagają zaawansowanej pielęgnacji. Odżywki od czasu do czasu przytrzymywanie na włosach dłużej, najlepiej podczas sesji w wannie, wystarczają. Jak więc stosowałam maskę? Sam producent poleca nakładanie jej na wilgotne włosy na 5-10 minut. U mnie oscylowało to bliżej 5 i dzięki temu unikałam obciążania, puszenia i innych, mniej przyjemnych skutków. Kremowa konsystencja koloru złota dobrze rozprowadza się i trzyma na włosach. Widoczne są w niej maleńkie złote drobinki, które niestety nie dają efektu na włosach. Kosmetyk jest wydajny, a plastikowy słoik jest tu idealnym rozwiązaniem - wyciskanie z tubki byłoby koszmarkiem. Maska ma przede wszystkim na celu: przywrócenie zdrowego wyglądu naszym włosom, nawilżenie, odżywienie i regenerację oraz wzmocnienie. Dodatkowo stymulacja wzrostu i wisienka na torcie - zapobieganie rozdwajaniu się końcówek i ich łamaniu. Pięknie, prawda? Gdybym miała powiedzieć szczerze, co maska zrobiła dla moich włosów, chyba nie potrafiłabym pisać aż takich peanów. Kosmetyk był po prostu dobry, co nijak się ma do zapewnien producenta i niemalej ceny - 28zł (np. tutaj plus koszt przesyłki) za 300ml. Jeśli już wypracujecie sobie sposób na dozowanie maski, odwdzięczy się zdrowym wyglądem włosów - zdrowych włosów (moich przynajmniej na długości), przy których nie trzeba specjalnie się 'starać'. Włosy po zmyciu były miękkie, gładkie i pachnące (nie umiem tego zapachu opisać, wybaczcie - mogę tylko dodać, że tak właśnie wyobrażam sobie zapach indyjskich piękności). Nie używałam produktu na skalp, bo mocno go obciążał, więc ciężko mi odwołać się do stymulacji wzrostu. Na końcówki stosuję serum Marion. Przyjemność używania na wysokim poziomie, ale co poza tym? A no to, co można znaleźć w dużo tańszych produktach. 


Dlatego sama nie wiem jak ocenić powyższą maskę... Może gdyby moje włosy były bardziej wymagające, doceniłabym jej działanie lub wręcz odwrotnie - spodziewałabym  się czegoś lepszego, zgodnego z zapewnieniami producenta. 

Miałyście do czynienia z tym kosmetykiem? Jak się u Was spisał?

pozdrawiam, A

PS. Mam nadzieję, że zmiana systemu komentarzy nie sprawiła Wam kłopotów, bo mi niemałe :) Ale teraz nasza komunikacja będzie łatwiejsza. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.



Przed Wami wyjątkowy post, w którym z wielką radością przedstawiam Wam mój ulubiony (jak dotąd) krem do twarzy na noc! Jeśli macie cerę problematyczną z pewnością wiecie, że znalezienie odpowiedniego kosmetyku jest naprawdę trudne. Z resztą chyba każda z cer potrafi być problematyczna w tym temacie :) Przed Wami same ochy i achy o kremie detoksykującym na noc do cery tłustej i mieszanej Baikal Herbals. Zapraszam. 


Od producenta:
Delikatny krem do twarzy o wysokiej zawartości biologicznie aktywnych ekstraktów z ziół bajkalskich. Usuwa toksyny, głęboko nawilża i przywraca uczucie świeżości. Dzięki roślinnym składnikom aktywnym zapewnie naturalną równowagę skóry, zapobiega tłustemu połyskowi, usuwa podrażnienia i zaczerwienienia, nadaje skórze zdrowy i zadbany wygląd. Dzięki naturalnym komponentom krem skutecznie przywraca skórze jej funkcje ochrone oraz eliminuje ślady zmęczenia i stresu. Składniki aktywneswertia bajkalska (niebielistka) przywraca naturalną równowagę skóry, ściąga pory i zapobiega "świeceniu" się skóry. Uczep trójlistny ma działanie uspokajające, eliminuje podrażnienia i zaczerwienienia skóry. Malwa niebieska odżywia skórę w witaminy A, B i C, pomaga usunąć toksyny. Organiczny ekstrakt z białej herbaty działa pobudzająco i regenerująco na skórę. Wykazuje działanie przeciw starzeniowe. Organiczny olejek z nagietka wykazuje działanie regenerujące, oczyszcza i działa zmiękczająco na skórę.

Mogłaby to być najkrótsza recenzja z takim podsumowanie podsumowaniem - i ja tego doświadczyłam, i ze skórą piękną się budziłam :) Ale nie oszczędzę Wam swojej pisaniny i trochę o kremie powiem. 
Zapakowany w kartonik plastikowy pojemnik typu airless działał świetnie, aż do ostatniej pompki. Jedynym minusem było to, że ciężko było określić kiedy ta ostatnia pompka będzie. Lekka konsystencja i przyjemny, roślinny zapach to kolejne plusy. Jeśli jesteście wrażliwi na zapachy, szybko się on utlenia. Krem dobrze rozprowadzał się na skórze, po chwili wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy. Jego wydajność była naprawdę wysoka, biorąc pod uwagę cenę w sklepie stacjonarnym 22zł/50ml (w sieci poniżej 20zł). 
Jeśli chodzi o działanie, mogłabym przyznać rację producentowi. Używając na dzień kremu Effaclar Duo+ potrzebuję nawilżenia nocą, ale zazwyczaj kremy o nawilżającym działaniu są za ciężkie. Baikal Herbals był na tym polu równocześnie dobrym kremem normalizującym, jak i nawilżającym. Rano skóra nie była przetłuszczona, jej stan oceniam jako normalny. Nawilżona, miękka i gładka, jak nigdy w moim przypadku - znikały nawet suche skórki. Wszelkie wypryski goiły się szybciej, a podrażnienia były stopniowo wyciszane. Nie wiem jak odnieść się do eliminowania śladów zmęczęnia i stresu - skóra całościowo wyglądała lepiej. Dodam tylko, że zaczęłam regularnie używać ściereczki muślinowej, co również pozytywnie wpływa na stan mojej cery. Jeśli nie przekonałam Was jeszcze do spróbowania, możecie rzucić okiem na skład:


Nie spodziewałam się, że ten niepozorny krem będzie mi tak odpowiadał. Teraz zrobię sobię przerwę na zużycie hialuronowej pianki Merz Spezial oraz resztek olejku marula. Ale do nocnego, rosyjskiego detoksu z pewnością wrócę :)

Miałyście okazję używać tego kremu? Lubicie kosmetyki Baikal Herbals?

pozdrawiam, A



Takich list na blogach pojawiło się już kilka, więc i ja pochwalę się Wam swoimi zakupowymi marzeniami ;) Staram się, co nie zawsze wychodzi, mieć jak najmniej kosmetyków i wybierać je po głębszym przemyśleniu. Nad poniższymi zastanawiałam się solidnie, więc mam nadzieję, że mnie nie zawiodą. Jeśli je znacie, lubicie lub wręcz przeciwnie - piszcie śmiało :)  A ja zapraszam Was na post. 



Trochę makijażowych rzeczy. Chociaż moja przygoda z mineralnymi podkładami Lily Lolo nie zakończyła się happy endem, pod postem znalazłam wiele poleceń produktów Anabelle Minerals. Chciałabym wypróbować podkładu z linii matującej. Zestaw również jest ciekawy, ale róż sypki to nie dla mnie... Dlatego marzy mi się róż Mac w kolorze well dressed - bardzo popularny i bardzo bezpieczny. Nie jestem mistrzem pędzla i mam nadzieję, że nie będę miała z nim problemów. Skoro i róż, to może bronzer? Długo 'chorowałam' na mamuśkę The Balm, ale przeszło mi po kilku postach (m.in. tym Agu). Za to bardzo spodobał mi się bronzer The Body Shop - Honeymania. Nie jest to jednak zakup pierwszej potrzeby, więc trochę poczeka. Krócej niż puder bambusowy lub ryżowy (tutaj dla przykładu Paese), który widniał już na jesiennej liście chciejstw.


To i owo. Olejek marula nie sprawdził się u mnie tak dobrze jak się tego spodziewałam, ale olejek arganowy z kompleksem sebo-regulującym z Bielendy zbiera sporo pozytywnych recenzji. Podobnie jak aktywne serum korygujące na dzień i noc z kwasem migdałowym, trudny wybór. Za to nad enzymatycznym peelingiem Organique zastanawiać się nie muszę - czekam tylko na cenową okazję :) Podobnie jest z lakierem Essie w kolorze bordeaux. Przegapiłam wszystkie akcje Super Pharm, więc pozostaje czekać na kolejne. No i zapach - szukam czegoś na wiosnę/lato i w 'nos' wpadł mi Roberto Cavalli Aqua. Świeży, przyjemny i dodający energii, wydaje się być idealny. 


Inne takie. Chodzę, oglądam, śnię po nocach o klasycznym zegarku - najlepiej czarnym, z czytelną tarczą. Powyższy wygląda naprawdę ciekawie, mam nadzieję, że nie stanie mi na ręce. Idealna torba to temat rzeka dla większości z nas :) Kolejny rok szukam 'tej', z którą będzie mi dane pochodzić dłużej niż jeden sezon. Teczka ze zdjęcia jest cudowna, ale nie ograniczam się do konkretnego modelu. Butowo jedno chciejstwo zostało już spełnione - kupiłam Conversy! Wolne miejsce zapełniły buty do biegania. Mam taki ambitny plan nie tylko zakupu, ale i używania ich w przeznaczonym celu :) Póki co muszę przygotować mój organizm na większą dawkę ruchu, potem pomyślę nad modelem. Ostatnią rzeczą jest Power Bank - mój telefon i jego bateria to historia bardzo krótka, więc wspomagacz kieszonkowy byłby idealny. 

I to już wszystko :) Trochę się tego nazbierało.  
A jak wyglądają Wasze listy? O czym marzycie w tym roku? 

pozdrawiam, A




Lubię moje stopy, co nie zmienia niestety faktu, że czasami o nich zapominam... Pozwalam im się wysuszyć, szczególnie na piętach i później muszę sięgać po ciężki sprzęt (czytaj pilnik z FussWohl), żeby doprowadzić je do względnego stanu używalności. Dlatego też z otwartymi ramionami przyjmuję kosmetycznych pomocników pielęgnacyjnych w postaci peelingów i kremów. Jeśli dodatkowo są w biedronkowych, wszystkim znanych cenach, ekstra! Takim właśnie tropem poszukiwań trafiłam na naprawdę udany duet BeBeauty - peeling do stóp z 5% naturalnego pumeksu i kwasami owocowymi AHA oraz balsam do stóp i paznokci z oliwą z oliwek i kwasem owocowym AHA


Na rogatym blogu pojawiły się już trzy recenzje peelingów do stóp: bubel wszech czasów pod postacią scrubu do stóp z olejkami jodły i moreli Green Pharmacy, dużo lepszy peeling cukrowy z olejem winogronowym i migdałowym Paloma oraz mój ulubieniec detronizujący Palomę - peeling do stóp Neutrogena. Gdybym miała znaleźć odpowiednie miejsce w zestawieniu dla kosmetyku z Biedronki, byłby na równi z Palomą. Dobrze złuszcza skórę dzięki drobinkom mniejszego i większego rozmiaru, zatopionych w kremowej bazie o dość typowym, stopowym zapachu. Nie zatyka nosa dawką mentolu zaraz po otwarciu opakowania, jest raczej świeży, przyjemny. Peeling dedykowany jest skórze twardej i zrogowaciałej ale nie czarujmy się - nie da sobie rady z hobbicią stopą. Można nim za to świetnie uzupełnić pielęgnację i używanie pilników, tarek czy pumeksów. Do tego taki masaż relaksuje i odpręża nasze zmęczone codziennym marszem stopy, jak i dłonie. Nie odnotowałam  dodatkowego wysuszenia czy innej niepożądanej reakcji skóry, Wydajność jest naprawdę zachęcająca, biorąc pod uwagę, że 75ml opakowanie to koszt ok. 4-5zł. Ale czym byłby peeling bez kremu?


Pewnie niezłym wstępem, ze smutnym zakończeniem :) Nie mam wielkiego doświadczenia z innymi kremami BeBeauty, ale balsam do stóp z oliwą i kwasami AHA sprawdzał się u mnie świetnie. Na plus konsystencja gęstego kremu, który dobrze rozprowadza się na skórze. Wchłanianie nie było błyskawiczne, więc polecam używanie tego kosmetyku oszczędnie w ciagu dnia (czy ktokolwiek o tym pamięta?) lub grubszą warstwą na noc. Kosmetyk tworzy na stopie w pierwszym momencie dość klejący film, który po chwili zmienia się w warstwę pracującą na poranny efekt :) Skóra przy regularnym używaniu była miękka, przyjemna w dotyku, gładka i wypielęgnowana. Kremu zdarzało mi się również używać na dłonie, na których sprawdził się równie dobrze (nie widzę sensu używania dwóch kremów i mycia między ich użyciami rąk, kiedy leżę sobie wieczorem w łóżku). Pamiętajcie jednak, że nie jest to lekki kremik, a dość skoncentrowany nawilżacz. Co do zapachu, to na poczatku czuć cytrynę, która po chwili przechodzi w dość tłustą oliwkę. Krótko mówiąc, nie jest to zapach ani uciążliwy, ani uzależniający. Wydajność dobra, zależna od naszego dawkowania. 
Na składach się nie znam, ale nie podejżewam kosmetyków za kilka złotych o drogocenne olejki :) Jestem zadowolona z efektu, który naprawdę mnie zaskoczył - zwłaszcza w wypadku kremu. Aktualnie używam mocznikowej Isany zarówno do rąk, jak i stóp, z której jestem bardzo zadowolona, ale do Biedronki jeszcze po niego kiedyś zajrzę :)

Przykładacie dużą wagę do pielęgnacji stóp?

pozdrawiam, A



Zanim pokażę Wam, co w tym roku będzie zajmować mój czas wolny, wypadałoby rozliczyć się z roku minionego. Podjęłam wyzwanie Karoliny, które polegało na przeczytaniu tylu centymetrów książek (liczonych szczytem), ile ma się wzrostu. W moim przypadku było to tylko 168cm, niewiele prawda? Niestety poległam na całej linii, czytając jedynie 22 książki, które w sumie dały żałosne 41cm. 

Skoro zwierzyłam się już przed Wami z tej wstydliwej sprawy, mogę przejść do planów na ten rok. Nie, nie podejmę kolejnego wyzwania centymetrowego ani czytania 52 książek, ani innego pojawiającego się w internecie. Znając życie będzie ono równie mocno położone jak poprzednie. Dlatego postawiłam na coś prostego i realnego dla mnie - wyznaczyłam sobie z mojej skromnej biblioteczki książki, które chciałabym przeczytać :) Nie jest ich dużo, bo piętnaście, ale jak skończę poniższą gromadkę, na pewno coś do tego zestawienia dorzucę. Jesteście ciekawe co mam w tym roku na oku? Zapraszam na post.



1. 'Kapuściński Non-Fiction' Artur Domosławski
Ryszarda Kapuścińskiego chyba nie trzeba nikomu przestawiać. Po przeczytaniu zbioru wykładów i rozmów 'To nie jest zawód dla cyników', wpadła mi w ręce dość obfita pozycja Artura Domosławskiego, który - jak głosi jedna z osób na okładce - napisał wielką książkę o wielkim człowieku. Niewiele wiem o Ryszardzie Kapuścińskim, więc mam nadzieję, że po tych 500 stronach będę czuła tylko większy niedosyt :)

2. 'Złodziejka książek' Markus Zusak
Film obejrzałam z niemałą przyjemnością, a do książki jakoś nie mogłam się do tej pory zabrać. Słyszałam już kilka opinii, że jest albo niezwykła, albo beznadziejna. Czas na wyrobienie własnej o złodziejce książek w szczytnym celu.

3. 'Wszystko w porządku' Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Lubię obu Panów z telewizji i książka fragmentami jest mi już znana, Ale jak to się mówi, co ukryte między słowami oraz 'deskami' jeszcze przede mną. To będzie miła odmiana, coś lekkiego w chwili roztargnienia czytelniczego.

4. 'Dziennik' Jerzy Pilch
Podobnie jak Andrzeja Żuławskiego, tego Pana albo się lubi, albo się go nie czyta. Ja lubię bardzo, zarówno ironiczny charakter jak i styl pisania, dlatego kiedy uporam się z pierwszą częścią dzienników, na pewno sięgnę po drugą.

5. 'Wilk z Wall Street' Jordan Belfort
Stoi, patrzy, błyszczy po oczach złotym, lustrzanym szczytem. A jakoś tak skutecznie omiija moje ręce. Mimo początkowych zachwytów filmem, do czytania motywacji mi nieco zabrakło. Na szczęście wszystko można naprawić w tym roku.

6. 'Zwierzenia kontestatora' Marek Piekarczyk
Mama dostała pod choinkę, więc jak można oprzeć się lekturze :)

7. 'Zamek z piasku, który runął' Stieg Larson
Nie wiem co takiego jest w tej trzeciej części, ale zwyczajnie nie mogę jej przeczytać. Podchodzę do niej jak do 'Hobbita' - mam motywację, biorę książkę z półki i po 50 stronach zasypiam. Teraz postaram się czytać w godzinach porannych, koniecznie w towarzystwie kubka kawy.

8. 'Egzamin z oddychania' Jan Jakub Kolski
Tak Mikołaju, wiem... Przyniosłeś mi tę książkę dawno, dawno temu, a ja jej jeszcze nie przeczytałam. Ale obiecuję, że do kolejnej gwiazki się wyrobię, więc nie wykreślaj z listy moich prezentowych marzeń wszystkich papierowych pozycji...

9. 'Gwiazd naszych wina' John Green
Film jest dla mnie zagadką, bo nie porwał moich kanalików łzowych, nie oszalałam też na punkcie Hazel Grace. Jeśli książka cokolwiek zmieni, dam Wam znać :) Na pewno będzie jedną z pierwszych, po którą sięgnę.

10. 'Upiory' Jo Nesbo
Nie rozumiem zamieszania wokół tego autora, a może zrozumiem dopiero po lekturze? Jak widzicie nie idę z czytelniczą modą ramię w ramię, pewnie teraz to już jest średnio na czasie. Ale muszę zobaczyć chociaż, czy faktycznie tak dużo straciłam.

11. 'Minimalizm po polsku' Anna Mularczyk Meyer
Widziałyście już tę książkę w poprzednim poście z prezentami i wywołała spore zainteresowanie. Niedługo z pewnością coś Wam o niej powiem, bo jest o czym mówić.

12. 'The stranger' Camilla Läckberg
Samą autorką jestem zainteresowana średnio, ale obiecałam sobie, że w zestawieniu będzie jedna książka w języku angielskim. No i jest. Może tym razem przebrnę...

13. 'Bezcenny' Zygmunt Miłoszewski
Wypadkowa poszukiwań w Biedronce. Po kilku pierwszych stronach przeczytanych na dworcu czuję się mocno zachęcona do dalszej lektury. Całe 9zł przyjemności :)

14. 'Wielki Gatsby' Francis Scott Fitzgerald
Film był tak bajecznie bogaty i upajający, że czekam na otrzeźwienie książkowe z niecierpliwością. A teraz proszę się przyznać - kto pożyczył i nie oddał? No? Czekam na zwrot i zabieram się do czytania!

15. 'Drakula' Bram Stoker
Kiedy już jestem w bibliotece, tej książki nigdy nie ma... Muszę się chyba pokusić o własny egzemlarz, albo częściej bywać w bibliotece.

No i to by było na tyle :) Postaram się Was informować co jakiś czas, jak mi idą postępy w skreślaniu kolejnych pozycji z listy. A Wy, macie już książkowe plany i wyzwania? 

pozdrawiam, A




Koniec roku i okołoświąteczne zamieszanie oderwały mnie trochę od blogosfery, ale z naładowanymi bateryjkami wracam :) Nie byłam pewna od czego zacząć, więc zacznę od rzeczy przyjemnych - kosmetycznych nowości końca roku. To w większości prezenty; udało mi się utrzymać zakupowy minimalizm i nie poszalałam w grudniu, jupi! Trzymam się również twardo na wyprzedażach, chociaż Wasze posty zakupowe wcale nie pomagają... Zapraszam na post :)


Minimalizm po polsku Anny Mularczyk-Meyer to moja mała cegiełka do postanowienia na ten rok :) Chciałabym uprościć niektóre sprawy, pozbyć się przytłaczających mnie rzeczy. Zapraszam Was też serdecznie do lektury bloga Kasi, inspiracji do zmian na pewno tam nie brakuje. A do lektury książki idealnym kompanem będzie pyszna herbatka w nowym kubku :) Pewnie, że wącham książki! 


Pod choinką nie mogło zabraknąć kosmetyków. Mój Mikołaj miał nosa i przyniósł mi zastaw Caudalie - krem do rąk pięknie pachnie, a pomadka świetnie pielęgnuje usta :) To moje pierwsze i bardzo udane spotkanie z marką. Jestem również oczarowana korzennym płynem do kąpieli Organique z serii orientalnej. Póki co tylko wącham, bo jakoś czasu na relaks w wannie brak, ale muszę się zmobilizować :) Na koniec balsam ujędrniający do ciała z Tołpy. Chodziłam wokół niego tak długo, że w Laponii się o tym dowiedzieli... Magia świąt ;) 


W grudniu jako miły dodatek do spotkania od mojej N. dostałam pingwinkowy żel pod prysznic z Isany :) Pachnie przyjemnie, ale zupełnie nie rozumiem szaleństwa, jakie ogarnęło blogi. Za to popieram wszelkie fanki kremu do rąk z mocznikiem 5% Isana - jest naprawdę świetny! Na peeling Wellness&Beauty z solą morską i oliwą z oliwek (9,99 z 12,99 - Rossmann) też długo czekałam, więc promocja była idealnym motywatorem do wypróbowania :) I tak skreśliłam kolejne kosmetyki z mojej ciekawskiej listy. 


Jeszcze trochę świątecznych zapachów. W małym, zielonym pudełeczku znalazłam pięknie pachnące karmelizowanym jabłkiem masełko The Body Shop, które trafiło do mnie dzieki Ani - raz jeszcze dziękuję :) Jako gratis do zakupów dostałam zimowe mydło świąteczne zapachy Ziaja, piernik - imbir - cynamon. Przyjemne, ale nie porwało mojego nosa niestety. 
Na zdjęciu z mojego zapominalstwa nie znalazły się dwie rzeczy. Po pierwsze, długo odkładany zakup emulsji oczyszczającej z granatem Alterra (8,49zł - Rossmann). Jestem z niej naprawdę zadowolona szczególnie teraz, kiedy moja skóra mocno się przesusza. Po drugie zapomniałam o szamponie przeciwłupieżowym Isana Med (4,99zł - Rossmann). Nie mam jeszcze o nim za wiele do powiedzenia, ale do 'zachwytów' nad wersją mocznikową mi daleko. 

Denka w tym miesiącu niestety nie będzie, bo mam spore opóźnienie z postami. 
Ale za miesiąc będzie hucznie, obiecuję! 
A jak Wam minęła końcówka roku? Szalejecie na wyprzedażasz? :) 

pozdrawiam, A


Obsługiwane przez usługę Blogger.