Ostatnio topu denkowego nie było, bo i do pokazania niczego szczególnego nie miałam. Grudniowo-styczniowe denko było dość spore, więc bez problemu wybrałam swoich ulubieńców :) Zaliczyć do nich mogę oczyszczający tonik do twarzy Zioła Bajkału oraz migdałowo-arganowy olejek do włosów Alverde. Chciałam Wam dziś powiedzieć dodatkowo o czterech kosmetykach, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły :)


Pharmaceris T, pianka głęboko oczyszczająca
Chociaż już sporo dobrego o piankach Pharmaceris słyszałam, wcześniej nie miałam okazji używać. Mała buteleczka była gratisem przy kupnie kremu i na pewno skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie :) Pianka świetnie sprawdzała się przy oczyszczaniu skóry rano, kiedy nie potrzebowałam silniejszego żelu. Cera była świeża, pobudzona i przede wszystkim bez problemu pozbyłam się resztek nocnych zabiegów pielęgnacyjnych :) Już dwie-trzy pompki wystarczają do umycia całej twarzy, ale mimo wszystko ten produkt do tytanów wydajności nie należy. Podobne odczucia miałam przy piance Vichy. Kiedy pojawi się u mnie duże opakowanie i będę miała okazję dłużej używać kosmetyku, z pewnością pojawi się szersza recenzja :) Koszt to ok. 25zł w zależności od apteki.

L'Oreal Sublime Soft, chusteczki do demakijażu
Nie przepadam za takimi gadżetami, opakowanie dostałam jako gratis do zakupów. Używałam ich w dniu lenia, kiedy na mojej twarzy gościł jedynie krem lub ewentualnie puder w kamieniu - bez tuszu. Do oczyszczenia twarzy w tym trybie były w sam raz. Zostawiały skórę świeżą i czystą, nie wysuszały jej ani nie powodowały kolejnego dnia wyprysków (co często mi się zdarza przy takich "udogodnieniach"). Zmywały tusz, ale to była dla mnie katorga! Na plus mogę im śmiało policzyć to, że w żaden sposób nie podrażniały mojej twarzy czy okolic oczu. Niestety nie wiem ile kosztują :(

Balea, krem do ciała o zapachu cytrynowego ciastka
Nie jestem miłośniczką "jadalnych" zapachów, ale masło zużyłam z przyjemnością :) Mimo dość zbitej konsystencji dobrze rozprowadzało się na skórze i całkiem sprawnie wchłaniało, zostawiając zapach słodkiego, cytrynowego ciastka. Skóra po użyciu była miękka, delikatna w dotyku i przede wszystkim nawilżona, a efekt ten nie był chwilowy. Zapach utrzymywał się kilka ładnych godzin - zazwyczaj czułam go jeszcze rano. Szkoda, że była to edycja limitowana. Koszt masła do ok. 2,5 euro.

Garnier Ultra Doux, odżywka do włosów rumianek i miód kwiatowy
Odżywka ma za zadanie rozjaśniać i nadawać miękkość włosom blond, ale na moich "typowo polskich" włosach też się sprawdziła. Nie zauważyłam rozjaśnienia, ale z miękkością jak najbardziej mogę się zgodzić. Lubię odżywki Garniera za to, że ułatwiają rozczesywanie, wygładzają włosy i nie powodują ich obciążenia. Dodatkowo ta wersja nadawała im przyjemny zapach rumianku, który bardzo lubię w takiej formie :) Szkoda, że wcześniej na nią nie trafiłam, bo została wycofana. "Cena na do widzenia" wynosiła 3zł. 

Macie swoich ulubieńców styczniowego denka? A może znacie powyższe produkty? :)

pozdrawiam, A




Czasami zaglądam do swojego kosmetycznego pudła pełnego zapasów i własnym oczom nie wierzę... Kupiłam, odłożyłam i wypadałoby w końcu zużyć coś, co trafiło do mnie chyba w chwili "zakupowego zaćmienia umysłu". I tak mniej więcej było z maskami Beauty Formulas: relaksująco-odżywczą maską na stopy i odżywczo-kojącą maską na dłonie. Eh... Nie przepadam za długimi zabiegami upiększającymi, a tutaj 30 minut siedzenia ze skarpetą i rękawiczką wątpliwego uroku?! Jeśli jesteście ciekawe efektów, zapraszam na recenzję :)


To dobry czas aby poświęcić naszym stopom trochę uwagi. Dlatego po wieczornej kąpieli grzecznie przygotowałam sobie grube skarpetki i maskę Beauty Formulas, aby oddać się relaksowi. W opakowaniu znalazłam dwie dość sztywne, materiałowe skarpety. Delikatnie rozerwałam, powąchałam zawartość i do dzieła! Pierwsze wrażenia? Mało przyjemne :) Włożyłam stopę w zimną, maślaną maź, która od razu obkleiła mi skórę. Pachniała przyjemnie miętą i jabłkiem, ale co z tego? Należę do "zimnostopych" i takie dodatkowe atrakcje chłodzące w środku zimy są średnio przyjemne. Dlatego jeśli macie okazję - przed użyciem połóżcie maskę na kaloryferze. Ja starałam myślami udać się gdzieś na rozgrzaną słońcem plażę i założyłam puchate skarpety. Niestety, stopy przez kolejnych 30 minut odmówiły zmiany temperatury na dodatnią... Ale przejdźmy w tym czasie do rąk. 


Powyżej zdjęcie skarpetki i rękawicy już po użyciu. Wykonane są z dość sztywnego materiału, którego warstwy rozdziela folia (ma pewnie ona na celu utrzymanie składników maski w jednym miejscu). Wolny brzeg był zamknięty, dzięki czemu składniki były jedynie w środku maski i nic nie przeciekało na zewnątrz, ani nie brudziło otoczenia :)



Kiedy skarpetki były już na nogach, zabrałam się za dłonie. Rękawiczki okazały się dość spore, ale dobrze się trzymały - jeśli nie chcecie siedzieć bezczynnie, polecam pożyczyć zimowe rękawiczki od taty lub chłopaka i założyć je na maskę. Ja włączyłam sobie film i starałam się nie myśleć o tym, że jestem unieruchomiona i nawet odgarnianie włosów stanowi problem :) Maska pachniała bardzo delikatnie. Wyczuwalne było masło shea i brzoskwinia, dłonie w tej mieszance dużo szybciej się rozgrzały z tego względu, że ciągle nimi ruszałam. Mniej więcej w połowie czasu miałam już ochotę zdjąć wszystko i odpisać na 3 kolejne wiadomości sms, które do mnie przyszły (tak... ułatwiający życie dotykowy smartfon), ale cierpliwie dotrwałam do pół godziny. 

skład dla ciekawskich:

Efekty? Bardzo pozytywne :) Bezpośrednio po zdjęciu maski na skórze zostało sporo kosmetyku, który bez problemu rozsmarowałam i uległ on szybkiemu wchłonięciu - stopy i dłonie były jak po użyciu bogatego kremu. Skóra była miękka, gładka, nawilżona; zniknęło nieprzyjemne uczucie szorstkich stóp. Pomyślałam, że warto było zainwestować 7zł w każdą z masek, posiedzieć bez ruchu i ze skostniałymi stopami 30 minut dla takiego efektu :) Szczęśliwa i pielęgnacyjnie dopieszczona poszłam spać. Po porannym prysznicu stopy nadal miały się dobrze, ale dłonie po umyciu naczyń i kilku czynnościach codziennych wróciły do dawnej postaci... W ruch poszedł krem, czyli rutyna wróciła do łask. 
Wybaczcie, że nie będę roztrząsać cudownych ekstraktów zawartych w maskach, bo zupełnie się na tym nie znam. Gołym okiem widać, że na pierwszych miejscach znajdziemy wodę i glicerynę, przy czym masło shea jest daleko. Fajna sprawa od czasu do czasu - szczególnie relaksująco-odżywcza maska do stóp. Myślę, że efekt chłodzenia latem znalazłby szerszą rzeszę fanek i świetnie wpłynąłby na zmęczone stopy :) Zakupu mimo wszystko raczej nie powtórzę, bo wolę postawić na regularną pielęgnację i bawełniane skarpetki/rękawiczki z kremem czy naturalnym masłem shea. 

Jaki macie podejście do podobnych pielęgnacyjnych gadżetów? Miałyście maski Beauty Formulas?

pozdrawiam, A




Pierwsze postanowienie noworoczne odfajkowane! Misję porządkową w kosmetycznych zapasach uważam za udaną. Rozprawiłam się z lakierami, co jest największym sukcesem - część z nich trafiła do Was, część oddałam najbliższym - nic się nie zmarnowało :) Ze 156 buteleczek zostawiłam 90 i taki wynik mam zamiar utrzymać dłużej. Drugim punktem były kosmetyki... Część z nich mi nie pasowała, kilka rzeczy leżało już na tyle długo nie ruszona, że dłuższe trzymanie nie miało sensu. Mam nadzieję, że w nowych domach lepiej się sprawdzą :) Cieszy mnie to, że znalazły się wśród nich tylko dwa już lekko nieświeże - świetna, cielista kredka do oczu Basic oraz krem do skórek Avon. Reszta z pewnością zostanie zużyta przez kogoś innego :) Zarówno zakupy jak i zużycia są dwumiesięczne i wydaje mi się, że nie jest tak źle biorąc pod uwagę świąteczne rozluźnienie ;)

Dla przypomnienia: przybyło, zużyte, zmieniło właściciela/wyrzutek

WŁOSY
a) odżywki i maski
- Pilomwax, henna wax, maska do włosów ciemnych
- Pettenon Cosmetics, Kallos latte maska do włosów
- Planeta Organica, tybetański balsam do włosów objętość i siła
- Garnier Ultra Doux, odżywka do włosów rumianek i miód kwiatowy
- Alverde, odżywka do włosów wymagających z amarantem
- Alverde, odżywka do włosów suchych i zniszczonych z aloesem i hibiskusem
b) szampony
- Babydream, dla dzieci (do mycia pędzli, ale czasem też zmywania olejów)
- Balea, szampon mango&aloes
Mixa Baby, delikatny szampon micelarny 
Lumene, Angdy Birds, ekstrakt z arktycznej maliny
- Batiste, suchy szampon medium-brunette
- Balea, szampon z wyciągiem z wanilii
- Balea, szampon zwiększający objętość z wiśnią i jaśminem
- Alverde, szampon do włosów wymagających z amarantem
- Alverde, szampon do włosów suchych i zniszczonych z aloesem i hibiskusem
c) olejki
- Marion, kuracja z olejkiem arganowym (na końcówki)
- olejek kokosowy
- olejek arganowy
- Hesh, Bhringraj
- Alverde, olejek do włosów migdał i argan

TWARZ
a) kremy do twarzy i pod oczy
- Phenome, krem nawilżająco-regulujący zapobiegający niedoskonałościom skóry
- Phenome, krem nawilżająco-matujący do cery tłustej i mieszanej (mini)
- Phenome, serum głęboko nawilżające (mini)
- Olay, krem na dzień do cery normalnej i suchej
- Olay, krem na noc do cery normalnej i suchej
- Clinique, krem do twarzy moisture surge (mini)
- Clinique, krem all about eyes rich (mini)
Dermedic Normacne, matujący krem na dzień
Dermedic Normacne, matujący krem na noc
- Pharmaceris T, intensywnie matująca emulsja do twarzy
- Pharmaceris T, krem z 10% kwasem migdałowym na noc, II stopień złuszczania
b) żele/mydła
Pharmaceris T, pianka głęboko oczyszczająca do mycia twarzy
- Lush, angels on bare skin czyścik do twarzy
- Pharmaceris T, antybakteryjny żel myjący do twarzy
Himalaya Herbals, żel do skóry tłustej
c) peelingi
- Organic Therapy, brylantowy peeling do twarzy
- Korund
d) toniki/płyny micelarne
- Baikal Herbals, ziołowy oczyszczający tonik do twarzy
- BeBeauty, płyn micelarny
- Pharmaceris T, oczyszczający płyn bakteriostatyczny
- L'oreal, Ideal soft, oczyszczający płyn micelarny
- Dabur, woda różana
- Avene, woda termalna
e) maseczki
- Organique, błoto
- Organique, glinka biała
- Organique, glinka ghassoul (mini)
- Organique, glinka zielona (mini)
- Organique, maseczka algowa z dynią
- Spirulina
- Balea, maseczka z ekstraktem z brzoskwini
- Balea, maseczka z ekstraktem z wanilii
- Balea, maseczka z ekstraktem z aloesu
- Kolagen naturalny, maseczka last minute
- Dermo pharma+, maseczka kompres - intensywne nawilżenie i dotlenienie
- Dermedic, Normativ - maseczka aktywnie matująca
- Marion spa, hydrożelowe płatki pod oczy
f) sera, olejki, kremy punktowe, inne
- Alverde, różany olejek do twarzy
- Dermedic Normacne, preparat punktowy na wypryski
- L'Oreal chusteczki oczyszczające

CIAŁO - OCZYSZCZANIE
a) żele pod prysznic
- Balea, fiji passionfruit
- Balea, Glucks Rausch
- Original Source, malina i kakao
Organique, pianka od prysznic o zapachu pomarańczowym
- Lirene, żel + oliwka pod prysznic bawełna
- Isana, żel pod prysznic pomarańcza i jogurt
- Luksja, mleczko pod prysznic ze składnikami balsamu z olejem sezamowym
- Luksja, mleczko pod prysznic ze składnikami balsamu z olejem z pestek dyni
- Phenome, migdałowy kremowy żel pod prysznic (mini)
b) peelingi
- Joanna, wygładzający peeling do ciała z ekstraktem z bzu
- Veroni Cosmetics, mleczny peeling cukrowo-olejowy pomarańcz&wanilia
c) kąpiel
- BeBeauty, sól do kąpieli bursztynowa
- Kneipp, olejek do kąpieli cytryna (mini)
- Kneipp, olejek do kąpieli eukaliptus (mini)
Organique, puder do kąpieli białe piżmo
Różana kula do kąpieli z Bierdonki

CIAŁO - PIELĘGNACJA
a) balsamy/masła do ciała
- Alverde, masło do ciała makadamia
- Balea Young, masło do ciała cytrynowa beza
- Organique, grecki balsam z masłem shea (mini) (recenzja)
- Balea, balsam do ciała brazil mango
Lumene, Angdy birds, ekstrakt z arktycznej żurawiny
b) olejki
- Green Pharmacy, antycellulitowy olejek do masażu
c) wyszczuplanie, ujędrnianie
- Biocol, Drenafast - żel antycellulitowo-ujędrniający
- Nivea good-bye cellulite, serum
- Nivea, ujędrniający żel antycellilitowy z Q10

CIAŁO - PIELĘGNACJA SPECJALNA
a) biust
- Eveline, superskoncentrowane serum do biustu push-up
b) depilacja
Bielenda Vanity, krem do depilacji avocado (recenzja)
- Isana, pianka do golenia z aloesem
- Venus, pianka do golenia z alantoiną o zapachu konwalii
c) ochrona przed potem
- Rexona, antyperpirant w kulce
- Nivea, stress protect, antyperspirant w aerozolu mini
- Rexona, Linen Dry, antyperspirant w aerozolu

ZAPACH
- Avon, Sensuelle
- Lolita Lempicka
- Calven Klein, Obsession
- Elizabeth Arden, Green Tea
- Playboy, Play it spicy...
- Mexx, summer edition
- Balea, mgiełka do ciała brazil mango
- LC, Be4me (Biedronka)
Heidi Klum, Shine

DŁONIE
- BeBeauty, wygładzające serum do rąk
Cztery Pory Roku, rozgrzewający krem imbirowy
- Oriflame, olejek do masażu i kąpieli dłoni
- Iwoniczanka, krem do szorstkiej skóry dłoni, łokci, pięt
- Bułgarska róża, krem do rąk
- Beauty Formulas, odżywczo-kojąca maska na dłonie
Lumene, Angdy birds, z ekstraktem z arktycznej jagody

STOPY
- Paloma, peeling do stóp (recenzja)
- Neutrogena, peeling do stóp szorstka skóra/zrogowacenia
- Beauty Formulas, relaksująco-odżywcza maska na stopy

MAKIJAŻ
a) pomadki i kredki do ust
- Wibo Eliksir, nawilżająca pomadka do ust nr 06
- L'Oreal Balm, 318 heavenky berry
- L'Oreal Caresse, 102 mauve cherie
- Bourjois Rouge edition, 04 rose tweed
- Maybeline Moisture extreme, 210 that's mauvie
- Maybelline, Color Whisper, 130 pink possibilities
- Maybelline, Color Whisper, 160 rose of attraction
- Maybelline, Color Whisper, 220 lust for blush
- MAC, cremesheen w kolorze hot gossip
- Rimmel Kate, 101
- Revlon Colorburst, 025 peach parfait
- Manhattan Soft mat lipcream, 56k
- Catrice Colour infusion longlasting lipstain, 030 meet mrs rosevelt
- Essence, lipliner 06 satin mauve
- Essence, lipliner 07 cute pink
- Sleek, paletka w kolorze teass (recenzja)
- Bourjois Color Boost, 01 red sunrise
- Bourjois Color Boost, 03 orange punch
- Catrice Precision lip liner, 040 berry&sally
- Catrice Precision lip liner, 080 read my lips!
- Joko, kredka do ust z pędzelkiem w korze 458
b) błyszczyki
- Kiko Super gloss, 127
- Bourjois 3D effect, 52 coral idyllic
c) pomadki/balsamy ochronne
- Nivea Lip butter, makadamia i wanilia
- Burt's Bees, naturalny balsam do ust
- Maybelline, Baby Lips
- Catrice, peeling do ust
- Lush, peeling do ust bubblegum
d) kredki do oczu i linery 
- Joko, wodoodporny liner w kolorze czarnym
- Catrice, liner w płynie, czarny
- Catrice, kredka pod łuk brwiowy
- Basic, cielista kredka na linię wodną
- Lancome, czarna kredka do oczu
- Joko, czarna kredka do oczu z gąbeczką
e) tusze do rzęs
- Max Factor, 2000 kalorii (recenzja)
f) kosmetyki do brwi
- Eveline, brązowy korektor do brwi art scenic
- Catrice, kredka do brwi w kolorze 020 date with ash-ton
g) cienie do powiek i bazy pod cienie
- Elf, baza pod cienie
- Everyday minerals, monsoon
- Everyday minerals, first love
- Kobo, cień pojedynczy 114 aubergine
- Kobo, pigment 402 hot orange
- Essence, cień pojedynczy wild craft (?)
- Maybelline, color tattoo permanent taupe
- Maybelline, color tattoo turquoise forever
- Urban Decay Naked 2, paleta cieni
- Sleek, paletka au naturel
- Sleek, paletka ultra mattes v2 darks
- Sleek, paletka oh so special
- Catrice, cień pojedynczy 410 c'mon chameleon!
- Catrice, cień pojedynczy 570 plum up the jam
h) podkłady/korektory
- Bourjois, Healthy mix, w kolorze 51
- Collection (2000), korektor w kolorze 01 fair
i) pudry do twarzy
- Ben Nye, banana (mini)
- Essence, All about matt! fiksujący puder w kompakcie
- Max Factor, Creme Puff
- L'Oreal True Match
j) róże/bronzery
- The Body Shop, róż w kolorze 01 shade petal
- Joko, podwójny róż w kolorze J2
- Catrice, róż z limitowanej edycji Revoltaire
- Kobo, róż/cień w kolorze 307 misty rose
- Bourjois, róż/bronzer z kolorze 85 sienne
- Inglot, róż nr 99
k) odżywki do rzęs
- L'biotica, aktywne serum do rzęs

PAZNOKCIE
a) lakiery kolorowe
- 156 buteleczek !!! aktualnie 90 !!!
- Sephora, naklejany lakier na paznokcie (dłonie+stopy) w kolorze 02 fluo coral
b) odżywki do paznokci/ top&base coaty
- Essie, Good to go
- Paese, diamentowy utwardzacz
- Bene nails, odżywka dotleniająca
- Wibo, nawilżający mus do paznokci z ekstraktem z truskawki
- Wibo, eliksir z jedwabiem
- Herba Studio, balsam do paznokci 2x5
- Regenerum, regeneracyjne serum do paznokci
c) pielęgnacja skórek
- Sally Hansen, cuticle remover
- Avon, różany krem do skórek
d) zmywacze
- Donegal, zmywacz do paznokci w żelu
- BeBeauty, zmywacz do paznokci z olejem kokosowym i gliceryną



Podsumowując:
38 opakowań poszło do kosza
22 produkty przybyły
32 rzeczy znalazły nowy dom :)

Trochę się w czasie tych dwóch miesięcy działo. Sporo ciekawych kosmetyków zużyłam, niestety sporo też przybyło :) Niemniej cieszę się, że więcej jest mimo wszystko zużyć. Listy zakupowej na kolejny miesiąc nie mam, bo i potrzeb brak :) Może uda mi się wytrzymać choć jeden miesiąc bez zakupów...

A jak Wam idzie zużywanie w nowym roku? Znacie powyższe kosmetyki? 

pozdrawiam, A



Na długo zrezygnowałam z drogeryjnych toników do cery tłustej, które zawierały alkohol i nie robiły nic pożytecznego dla mojej skóry. Zastąpiły je płyny micelarne i woda różana, która świetnie sprawdziła się w tej roli. Przeglądając bogatą ofertę kosmetyków rosyjskich, skusiłam się jednak na oczyszczający tonik Baikal Herbals i nie żałuję! Zaraz napiszę Wam dlaczego :)

Informacja od producenta:
Oczyszczający tonik do twarzy do cery tłustej i mieszanej na bazie ekstraktów z ziół Bajkału. Tonik skutecznie oczyszcza i uspokaja skórę, dając jej uczucie komfortu i świeżości przez cały dzień. Nagietek i tarczyca bajkalska usuwają zaczerwienienia, podrażnienia skóry, zwężają pory. Pasternak uspokaja i zmiękcza skórę, a mięta ją tonizuje i nadaje sprężystości. Dzięki naturalnym składnikom tonik przywraca skórze naturalny bilans, napełnia ją zdrowiem. 




Tonik zamknięty jest w plastikowej, przyjemnej dla oka zielonej buteleczce z wygodnym zamknięciem. Nie ma problemu z aplikacją kosmetyku na wacik - przy odrobinie wyczucia płyn wylewa się odpowiednią porcją :) Zapach jest łagodny, ziołowy, zostawia uczucie odświeżenia. Zawiera naturalne, autoryzowane organicznie składniki, bez parabenów, SLS, SLES oraz PEG.
Kosmetyku używałam rano i wieczorem do przemywania twarzy po jej wcześniejszym oczyszczeniu. Tonik po aplikacji nie zostawia na skórze żadnego tłustego czy klejącego filmu, jej powierzchnia jest gładka i czysta. W kwestii działania nie mam mu nic do zarzucenia - oczyszcza, tonizuje i nie wysusza. Przy regularnym używaniu zmniejszył wydzielanie sebum, co jest dużym plusem. Nie wpływa źle na podrażnienia na skórze. Czasami zdarzyło mi się przetrzeć nim oczy i nie odczułam żadnego pieczenia czy innego dyskomfortu. Co do zwężenia porów ciężko mi powiedzieć na ile można to przypisać działaniu tego kosmetyku czy innych, stosowanych w tym samym czasie. Niemniej do cery tłustej i mieszanej mogę go serdecznie polecić :) Przy okazji zamawiania kosmetyków rosyjskich na pewno dorzucę go do koszyka. Znajdziecie go między innymi tutaj  w cenie 17zł za 170ml
Jeśli szukacie dobrze oczyszczającego, a mimo wszystko delikatnego kosmetyku tonizującego - Baikal Herbals jest dla Was. 

Miałyście okazję go używać? 
A może macie swoich ulubieńców w tej kategorii? Czekam na komentarze :) 

pozdrawiam, A



Zobaczyłam, zachciałam, kliknęłam, kocham. 
Tak w skrócie można opisać moją historię miłości do lakieru Revlon o numerze 095 facets of fuchsia. Na paznokciach mam dwie warstwy na bazie (Wibo, Eliksir z jedwabiem) plus top Essie Good to go

Uwielbiam ciemne lakiery z błyskotkami, a Revlon spełnia wszelkie moje chciejstwa - lakier ma czarną bazę z mniejszymi i większymi drobinkami brokatu w kolorze fuksji. Aby uzyskać głębszy efekt czerni, polecam użyć jednej warstwy na czarnym lakierze bazowym. Z jakości lakieru jestem bardzo zadowolona - moja buteleczka jest już dość wiekowa, ale nadal nie ma problemów z gęstnieniem emalii czy wysychaniem. Pędzelek jest wygodny, a konsystencja nie utrudnia malowania. Zmywanie raczej metodą na folię aluminiową, żeby oszczędzić sobie nerwów. Lakier nie odbarwia skórek czy płytki paznokcia, a pomalowana powierzchnia jest dość gładka. To jeden z moich paznokciowych ulubieńców lakierowych :)


I jak Wam się podoba taka odsłona fuksji? Macie ten lakier w swoich zbiorach?

pozdrawiam, A




Rozdanie dobiegło końca i bardzo Wam dziękuję za tak liczny odzew! Nie spodziewałam się, że lakiery będą cieszyć się tak dużą popularnością. Tym bardziej mi miło :) Serdecznie witam również nowych czytelników! Zwycięzcę proszę o kontakt mailowy na rogaczki.kosmetyczne@gmail.com. Jeśli szybko dostanę adres, paczkę postaram się wysłać jutro rano, ewentualnie w piątek rano. Nie przedłużając - powyższy zestaw lakierów wędruje do:


Gratuluję i dziękuję wszystkim za zgłoszenia :)

pozdrawiam, A



O zakupach z końca starego i początku nowego roku pisałam już tutaj, i zarzekałam się, że więcej zakupów nie będzie. Przejrzałam jednak moje zapasy kosmetyczne i z przerażeniem stwierdziłam, że został mi jeden żel pod prysznic - same rozumiecie :D Do tego Rossmann w idealnym czasie odpowiedział na moje potrzeby i BACH! Kilka rzeczy do koszyka wpadło, a właściwie to sama je wrzuciłam. Ale już nie będę się więcej tłumaczyć, zapraszam na krótki, zakupowy post.


1. Luksja, mleczko pod prysznic ze składnikami balsamu z olejem z pestek dyni 6,79zł / Rossmann. Wersja z olejem sezamowym bardzo dobrze się u mnie sprawdziła, niestety w drogerii została jedynie dyniowa. Mam nadzieję, że będzie równie przyjemna, bo pachnie ładnie.
2. Isana, żel pod prysznic pomarańcza i jogurt 2,69zł / Rossmann. Nie miałam jeszcze tej wersji, a jak wiecie, żele zużywam nałogowo więc cena jak najbardziej dla mnie. 
3. Lirene, żel pod prysznic z oliwką bawełna 5,59zł / Rossmann. Czytałam już o tych żelach sporo dobrego, ale nie miałam okazji używać. Wersja z bawełną zapachem przypomina mi bardzo fajny czas w moim życiu, więc sentymentalna podróż pod prysznicem gwarantowana :)
4. Gąbka antycellulitowa Syrena ok. 6zł. Tu chyba nie trzeba za wiele tłumaczyć... Cellulit Twój wróg! Więc walczmy dziewczyny!
5. Maska do włosów Kallos Latte 17,90 / drogerie Sekret Urody. Mała wersja znalazła się w styczniowym denku, więc pokusiłam się o większą. Oczywiście podzielę się, żeby nie było, że takie ze mną skąpiradło :P
6. Garnier Ultra Doux, odżywka do włosów rumianek i miód kwiatowy 2,49! / Rossmann. Śmiesznie niska "cena na do widzenia" i nie mogłam się oprzeć. Miałam kilka odżywek z tej serii i ta również dobrze się zapowiada, no i pachnie cudownie rumiankiem.
7. Venus, pianka do golenia 6zł / Rossmann. Isana się kończy i długo już do niej nie wrócę. Venus sprawdza się u mnie dużo lepiej. 
8. Korund ok. 13zł z przesyłką, allegro. Wszystko o nim znajdziecie tutaj. To najlepszy peeling, jaki do tej pory miałam :)
9. Lovely Snow Dust nr nr 1 i 2. Złotko pokazywałam Wam tutaj, a biel tutaj.


Jak widzicie, to tylko kilka "najpotrzebniejszych" rzeczy :) Jestem okropna... :D
A jak tam Wasze styczniowe zakupy? Trzymacie się?

pozdrawiam, A



Przyznaję się z ręką na sercu, że zapomniałam o tej recenzji... Zdjęcia gdzieś zapodziałam, produkty zużyłam i słowa nie napisałam. Ale takie błędy na szczęście można naprawić, więc dziś kilka słów o 30-dniowej kuracji do skóry tłustej i mieszanej ze skłonnością do trądziku Dermedic Normacne.


To niestety jedyne zdjęcie jakie udało mi się znaleźć.... Będę się więc wspierać fotkami ze strony producenta. Kurację kupiłam w SuperPharm i kosztowała mnie 39,89zł (regularna cena to 57zł...). Jeśli nie macie dostępu do tej drogerii polecam allegro - tam możecie znaleźć ją w cenie ok. 45zł. Na kurację składają się cztery kosmetyki: antybakteryjny żel do mycia, matujący krem na dzień, regulująco-oczyszczający krem na noc i preparat punktowy na wypryski. Z powodzeniem używałam trzech z nich :) Jeśli chodzi o pojemności, to kremy miały 30ml, a żel 50ml i umieszczono je w miękkich tubkach.



Antybakteryjny żel oczyszczający

Składniki aktywne: zincidone, ekstrakt z zielonej herbaty, chlorofil
działa antybakteryjnie, skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, nie powodując podrażnień, reguluje pracę gruczołów łojowych, zapobiegając tworzeniu nowych zmian trądzikowych, ma właściwości antyseptyczne (zapobiegające zakażeniom), regularnie stosowany przywraca skórze zdrowy wygląd, nie pozostawia uczucia ściągnięcia, nie zawiera alkoholu, hypoalergiczny
Rezultat: skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, nie powodując podrażnień

Pełnowymiarowy żel zamknięty jest w butelce z pompką i jest to z pewnością wygodniejsze opakowanie niż tubka z tego zestawu, bo żel jest dość rzadki. Najlepiej sprawdzał się z gąbką Calypso i nieźle pienił, dzięki czemu był dość wydajny. Pachniał świeżo, nie był to zapach dominujący. Żel bardzo dobrze działał na moją skórę - oczyszczał ją z wszelkich zanieczyszczeń, nie podrażniał, nie powodował wylewu sebum. Z przyjemnością jeszcze do niego wrócę :)

Matujący krem na dzień

Składniki aktywne: velvesil 125, AC.NET, ennacomplex, alantoina, d-panthenol
Wykazuje długotrwałe działanie matujące, łagodzi miejscowe stany zapalne skóry, zwalcza nadmierny łojotok, reguluje wzrost komórek oraz zmniejsza nadmierne rogowacenie skóry, działa kojąco i regenerująco, lekka konsystencja, niekomedogenny, hypoalergiczny
Rezultat: wykazuje długotrwałe działanie matujące

Krem ma lekką konsystencję i już niewielka ilość wystarcza do posmarowania całej twarzy, dzięki czemu jest bardzo wydajny. Szybko się wchłania i zostawia delikatną, miękką, matową skórę - ale nie jest to taki płaski, chorobowy mat. Krem nie wysusza i nie miałam problemów z tym nawet w czasie pierwszych chłodów. W temacie samego matu powiem tak - skóra wyglądała nieźle cały dzień, po około 6-7 godzinach widoczne było delikatne błyszczenie. Dla mnie to wynik zadowalający, chociaż po dwóch tygodniach ten efekt był już słabszy... 

Regulująco-oczyszczający krem na noc

Składniki aktywne: kwas salicylowy, AHA+l-arginine, zincidone, sensiva S.C. 50, alantoina
reguluje pracę gruczołów łojowych, działa bakteriobójczo i przeciwzapalnie, redukuje niedoskonałości, przywraca skórze zdrowy wygląd, działa łagodząco i kojąco, przywraca równowagę hydrolipidową, hypoalergiczny
Rezultat: redukuje niedoskonałości, przywraca skórze zdrowy wygląd

Muszę się przyznać, że nie używam regularnie kremów na noc. Stosuję je w razie potrzeby, kiedy moja skóra się przesuszy i jest to wtedy krem nawilżający :)
Krem Dermedic ma dość lekką konsystencję, chociaż bardziej treściwą niż krem na dzień. Wchłania się, ale zostawia na skórze widoczny, tłustawy film. Skóra rano jest przyjemna w dotyku, odprężona i nawilżona. Pachnie podobnie jak krem na dzień - delikatnie, dość świeżo. 

Preparat punktowy 

Składniki aktywne: kwas salicylowy, ekstrakt z tymianku, alantoina, triclosan
zmniejsza trądzikowe zmiany zapalne już po 6 h – skuteczność potwierdzona badaniami, działa bakteriobójczo i przeciwzapalnie, ma pozytywny wpływ na redukcję przebarwień skóry, powstałych w wyniku likwidacji zmian trądzikowych, oczyszcza zaczopowane pory, do terapii punktowej, nie zawiera kompozycji zapachowej, hypoalergiczny
Rezultat: widocznie zmniejsza zapalne zmiany trądzikowe już po 6 h

Nie lubię tego typu kosmetyków, zazwyczaj o nich zapominam i nie używam. Podobnie było w tym wypadku :) Użyłam kilka razy, ale widocznych efektów nie zauważyłam. 

klik jeśli interesuje Was skład

Podsumowanie
Kuracja bardzo mi się spodobała :) Skóra wyglądała po tych 30 dniach dobrze, błyszczenie zostało unormowane, zmiany trądzikowe pojawiały się rzadziej i były mniej dramatyczne. Pory były całkiem nieźle oczyszczone i zmniejszone. Oczywiście efekty nie były oszałamiające i moja skóra szybko przyzwyczaiła się do matujących właściwości w części je olewając, ale taki zastrzyk oczyszczający od czasu do czasu z przyjemnością sobie zafunduje :) Duży plus za to, że kuracja nie wysuszyła mi skóry. Minusem zestawu była mała pojemność żelu, który niestety skończył się po dwóch tygodniach z hakiem. Zamiast żelu punktowego wolałabym chyba tonik lub płyn micelarny znajdujący się w serii.
Czy ponowię zakup? Na pewno kiedyś wrócę do żelu, bo najlepiej go wspominam. Jestem również ciekawa serum na rozszerzone pory znajdującym się w serii. Zachęcam Was do odwiedzenia strony Dermedic, gdzie znajdziecie informacje o całej serii :)

Trochę długo wyszło, mam nadzieję, że dotrwałyście do końca. 
Miałyście okazję używać tej kuracji? Sprawdziła się u Was?

pozdrawiam, A

***
PS. Przypominam, że macie ostatni dzień na zgłoszenie się do lakierowego rozdania, o czym wszystkie informacje znajdziecie TUTAJ
Dodałam również dodatkową zakładkę u góry strony, czyli mocno uszczuplony lakierowy katalog :) Nie jest on kompletny, ale z czasem będę go uzupełniać.




Kilka dni temu pokazywałam Wam już złoty lakier z serii Snow Dust i spotkał się on z ciepłym przyjęciem. W sklepach dostępna jest jeszcze wersja srebrna, którą kusiłyście w komentarzach, ale postawiłam na biel. Jestem z niej średnio zadowolona, bo w przeciwieństwie do złota nie jest tak przyjemna w używaniu. Mimo 3 warstw widoczne są białe końcówki. Lakier był bardzo chropowaty i po kilku minutach (i kilku nieprzyjemnych zadrapaniach) w ruch poszedł top Essie Good To Go. Mimo wszystko czas wysychanie był bardzo długi i druga dłoń ma kilka uszkodzeń.
Z samym malowaniem nie miałam problemów, lakier ma odpowiednią gęstość i wygodny pędzelek. Efekt końcowy mi się podoba - jest dość delikatnie, elegancko i w świetle dziennym całość wygląda przyjemnie. Dopiero w sztucznym świetle widać iskrzące, wielobarwne drobinki. Jeśli lubicie takie wykończenie - polecam! Lakiery Lovely dostępne są w Rossmannie za ok. 8,50zł. 


Biel czy złoto? A może nadal obstajecie przy wersji srebrnej? :)

pozdrawiam, A



Już dawno zastanawiałam się nad serią książkowo-filmową i chyba przyszedł odpowiedni czas. Jestem świeżo po premierowym seansie filmu "Pod Mocnym Aniołem" w reżyserii Wojtka Smarzowskiego ("Drogówka", "Dom zły") i od razu po nim skierowałam swoje kroki do księgarni po książkę Jerzego Pilcha o tym samym tytule. Oryginalną twórczość obu Panów bardzo sobie cenię i mam nadzieję jeszcze o niej napisać.


Film przedstawia historię Jerzego - alkoholika i pisarza, który właśnie uwierzył, że może przestać pić. Zakochuje się w młodej dziewczynie, a uczucie do niej ma mu w tym pomóc. Niestety, szybko jego postanowienie rozbija się o alkoholową rzeczywistość. Obserwujemy upodlenie i stadium upadku człowieka, który jest bezsilny wobec wódki. Bezsilność w tym wypadku jest bardzo kontrowersyjna, bo przecież chcieć to móc, a życie stawia przed nami różne wyzwania. Osobiście nie staje po żadnej ze stron, ale zachęcam Was do obejrzenia tego obrazu. Jest to jeden z filmów, po którym nawet takie gaduły jak ja, wychodzą z seansu w ciszy :) 
Oprócz genialnej, głównej roli Roberta Więckiewicza, mamy okazję poznać kilka alkoholowych historii w wykonaniu Jacka Braciaka, Kingi Preis, Arkadiusza Jakubiaka czy Mariana Dziędziela. Pieczę nad tą wesołą, zataczającą się gromadką, sprawuje Doktor Granada (Andrzej Grabowski) i terapeutka Katarzyna (Izabela Kuna). 
Jeżeli znacie filmy Wojtka Smarzowskiego wiecie, że należy spodziewać się brutalnych, pełnych fizjologii scen, pokazujących aż nazbyt dokładnie otaczającą nas rzeczywistość. Nie wszystko w filmie grało i tańczyło, jak chociażby postać Adama Woronowicza, ale film z pewnością jest warty uwagi. 
Zostawię sobie jeszcze miejsce na napisanie czegoś o książce, której jestem równie ciekawa. 
Film ma u mnie 4,5/5 możliwych punktów :)

Wybieracie się do kina, a może jesteście już po? Czekam na Wasze komentarze :)

pozdrawiam, A

PS. A tak wygląda mój stosik na najbliższy czas, plus oczywiście dzisiejszy zakup.





Na blogu do tej pory nie pojawił się jeszcze post o moich włosach. Dlaczego? Bo specjalistą w tym temacie nie jestem :) Od dłuższego czasu opieram się na stałym schemacie pielęgnacji: delikatny szampon, odżywka lub maska, olejowanie co drugie mycie na noc lub na kilka godzin przed myciem. Do skóry głowy najczęściej wybieram oleje wzmacniające (Sesa, Hesh Bhringraj). Na długości różnie - olej kokosowy, wcześniej olejek Alverde z paczulą, a na swoją kolej czeka już olejek arganowy. Dziś chciałam Wam powiedzieć kilka słów o migdałowo-arganowym olejku do włosów Alverde.


Olejek zamknięty jest w bardzo wygodnej, plastikowej buteleczce z dozownikiem - na pewno przelewać będę do niej inne olejki :) Za 50ml kosmetyku zapłacimy w drogerii DM około 3 euro, czyli cena za tak bogaty skład jest moim zdaniem bardzo dobra. Na allegro można go znaleźć za ok. 20zł. 

Konsystencja jest typowa dla olejków, więc wybaczcie brak zdjęcia. Wydajność oceniam bardzo dobrze - wszystko zależy od tego ile produktu nakładacie i jaką długość mają Wasze włosy. Używanie uprzyjemnia delikatny zapach cytrusów, który był dla mnie sporym zaskoczeniem. Po zmyciu nie jest on jednak wyczuwalny. 

Przechodząc do działania chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że włosy myję co dwa dni ze względu na fakt, że dość szybko się przetłuszczają i łatwo można je obciążyć. 
Olejek Alverde stosowany na skalp zupełnie się nie sprawdził - włosy były ciężkie, oklapnięte, skóra obciążona i już po jednym dniu nieświeża. Używałam go tylko w chwili, kiedy podrażniłam skórę jakimś wysuszającym szamponem. Na długości spisywał się dużo lepiej - włosy były nawilżone, miękkie i delikatne. Do tego widoczny był ich naturalny skręt :) Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że włosy ładnie się błyszczą i efekt utrzymuje się dłużej niż "od użycia do użycia". Nie miałam problemu ze zmyciem olejku - dawał sobie z tym radę każdy delikatny szampon (włosy myję dwa razy). Czasami zdarzało mi się używać olejku do nawilżenia dłoni i przede wszystkim skórek. W tej roli kosmetyk działał równie dobrze. 



Olejek oceniam bardzo pozytywnie, bo faktycznie poprawił kondycję moich włosów. Jeśli nie przesadzałam z jego ilością, nie miałam problemów z obciążeniem. Nie wzmocnił co prawda moich włosów, ale też nie oczekiwałam od niego takiego działania. Na razie jestem nim znudzona, ale nie wykluczam, że kiedyś sięgnę po kolejne opakowanie. Czy u Was migdałowo-arganowy cudak Alverde spisał się równie dobrze? Czekam na komentarze :)

PS. Aktualnie chciałabym się skupić na wzmocnieniu włosów i jak tylko skończę olejek Hesh wrócę do Sesy lub Khadi na skalp - miałyście okazję ich używać?

pozdrawiam, A



W nowym roku postanowiłam rozprawić się z kosmetycznymi, a przede wszystkim lakierowymi zapasami. Część z nich trafiła do bliskich mi osób, a kilka buteleczek może trafić właśnie do Ciebie :) Zaznaczam, że lakiery były przeze mnie używane, nie są to lakiery nowe. Jeżeli macie ochotę na mini-oddanie, zapraszam!


Na zdjęciu znajdziecie:
Essie a lot of shekels, Essie mini under where?, China Glaze far out, China Glaze pelican gray, OPI here today... aragon tomorrow , OPI mini in the cable car-pool lane, OPI mini peace&love&opi, OPI mini first date at the golden gate, Orly mini rapture


Wystarczy, że pod postem wyrazicie chęć udziału i będziecie obserwować bloga lub polubicie Rogaczki Kosmetyczne na facebooku :) Możecie zgłaszać się do 20 stycznia włącznie - najpóźniej do 3 dni po tej dacie ogłoszę kto zgarnia lakiery. Na maila z adresem zwycięzcy czekać będę kolejne 3 dni, potem wylosuję ponownie.

Przykładowy komentarz:
biorę udział 
obserwuję / lubię jako:

Jeśli wszystko jest jasne - życzę powodzenia! 

pozdrawiam, A



Nie jestem wielką miłośniczką złota na paznokciach, ale ta delikatna odmiana bardzo mi się spodobała :) Seria lakierów Lovely Snow Dust spotkała się z dobrym przyjęciem, a mi od razu w oko wpadł nr 1, czyli delikatne złotko o piaskowym wykończeniu z piegami połyskującego brokatu. Na paznokciach mam dwie warstwy lakieru na bazie, bez topu. Całość trzyma się świetnie, nic nie haczy i nie przeszkadza. Lakier nakładał się dobrze, szybko wysechł i dwie warstwy dały pełne krycie. Efekt? Dla mnie idealny :) Przyjemne, połyskujące złotko. Niezbyt bogate, delikatne i z fajnym wykończeniem. Myślę, że to dobra propozycja na karnawałowy pazur!


Macie już swoje złotko? A może znalazłyście inny ciekawy kolor w tej mini serii Lovely?

pozdrawiam, A




W poście z listopadowymi zakupami pokazywałam Wam imbirowy zestaw rozgrzewający do rąk z Czterech Pór Roku, w którego skład wchodzi peeling i krem. Pojawiło się wtedy kilka mało pochlebnych recenzji na temat kremu, bo peeling szerzej nie był znany. Zapraszam Was dziś na kilka słów o tych kosmetykach :)


Na pierwszy ogień pójdzie dużo lepsza część zestawu, czyli rozgrzewający zimowy peeling do rąk z papryczką Cayenne i solą morską. Czy taki produkt jest potrzebny? Wydaje mi się, że równie dobrze sprawdzi się korund czy peeling do ciała, no ale... Skoro można, to czemu nie spróbować :)
Peeling zamknięty jest w małym, 50ml zakręcanym, plastikowym słoiczku - wygląda estetycznie, nie mam zastrzeżeń. Konsystencja jest dość gęsta, ale na pewno nie jest to typowo cukrowy, suchy peeling. Ma w sobie małe drobinki, które się dość szybko rozpuszczają. Zatopione są w dobrze natłuszczającej skórę papce o przyjemnym, ciepłym zapachu. Jeśli Wasze dłonie nie są delikatne czy podrażnione, możecie używać peelingu na sucho - u mnie ta forma sprawdza się lepiej. Po spłukaniu resztek kosmetyku skóra jest delikatna i natłuszczona, delikatnie pachnie i odczuwalny jest subtelny efekt rozgrzewający. Chętnie wracam do tego produktu i szkoda, że nie widuję go już w drogeriach.


W kwestii rozgrzewającego kremu z bawełną norweską i imbirem niestety nie mogę powiedzieć za wiele... Już po pierwszym użyciu mocno podrażnił mi skórę i sięgam po niego rzadko. Ładnie pachnie imbirem, dość szybko się wchłania i zostawia skórę nawilżoną. Niestety, po użyciu na skórze miejscowo pojawiają się czerwone plamy, podrażnione wcześniej miejsca pieką... Efekt rozgrzewający do najprzyjemniejszych nie należy. Pewnie zużyję go do stóp... A szkoda, bo zapach przypomina mi imbirową serią świąteczną The Body Shop :)

Biorąc pod uwagę, że zestaw kosztował 10zł nie uważam tego za wielką stratę - byłabym w stanie zapłacić tyle za peeling do rąk, więc uznam krem za wypadek przy pracy :)

Używanie kosmetyków z Czterech Pór Roku? A może znacie powyższy zestaw?

pozdrawiam, A



Ostatnio z postami zakupowymi jakoś słabo, więc pokażę Wam zbiorcze nowości, które wraz z końcem starego i początkiem nowego roku się u mnie pojawiły :) Jestem z wszystkich bardzo zadowolona, bo już długo miałam na nie ochotę - podziękowania dla pomocników! No to zaczynamy.

Alverde, szampon i odżywka aloes&hibiskus do włosów suchych i zniszczonych - czytałam już tyle pozytywnych opinii, że czas spróbować na sobie. Nie mam włosów bardzo suchych czy zniszczonych, ale przy takiej pogodzie dostają nieźle w... korzeń? :D (ok. 5 euro za komplet / DM)
Alverde, szampon i odżywka z amarantem do włosów wymagających - podobna sytuacja jak wyżej. Wielkie podziękowania dla mamy, która niestrudzenie szukała tego duetu :* 


Tutaj trochę wszystkiego, czyli świetny dezodorant Rexona linen dry (10zł / Rossmann). Ładnie pachnie i bardzo dobrze chroni przed nieprzyjemnych zapachem - po uczuleniu jakie zafundował mi antyperspirant Nivea to przyjemna odmiana :) Mleczko pod prysznic ze składnikami balsamu do ciała Luksja olej sezamowy (2,49zł z jakąś gazetą) ratuje mi "skórę" kiedy nie mam czasu/chęci na wieczorne balsamowanie. Kiedy używam treściwego masła mogę sobie pozwolić na takie lenistwo co drugi dzień :) Balea szampon zwiększający objętość z wiśnią i jaśminem oraz szampon z wyciągiem z wanilii (ok. 0,90 euro / DM) to wynik zakupów mojego taty - serdecznie gratuluję! Jestem ciekawa, jak sprawdzą się na moich włosach :)


Micel z Biedronki zaczął mi niestety dość mocno przesuszać skórę wokół oczu, więc przyszedł czas na oczyszczający płyn micelarny Ideal Soft L'Oreal (15zł / Rossmann). To już prawie blogowa legenda i jestem póki co zadowolona, ale na opinię będzie trzeba jeszcze poczekać :) Mleczny peeling cukrowo-olejowy o zapachy pomarańczy z wanilią (14zł / Natura) i peeling do stóp z Neutrogeny skóra szorstka zrogowacenia (10,99zł / Rossmann) to wynik włóczenia się po drogeriach "przy okazji". Jak na moje możliwości - jestem z siebie dumna, że jest tego tylko tyle :)


Tak wyglądała część mojego gwiazdkowego prezentu od mamy :) Już od dłuższego czasu myślałam o zmianie pielęgnacji i linii Pharmaceris T. I tak do mojej kosmetyczki trafił: antybakteryjny żel myjący do twarzy, oczyszczający płyn bakteriostatyczny do twarzy, dekoltu, pleców oraz krem z 10% kwasem migdałowym na noc, II stopień złuszczania


Nie pamiętam już dokładnych cen poszczególnych kosmetyków, ale w zależności od miejsca zakupu ceny poszczególnych buteleczek wahają się między 22zł (tyle kosztował żel) do 35zł (krem). Zastanawiam się jeszcze nad peelingiem do twarzy z tej serii, który w aptece DOZ kosztuje ok. 30zł, miałyście może? 
Na dzień dzisiejszy pielęgnacja mojej cery przedstawia się następująco:


Na pewno podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami za jakiś czas :) Linii Pharmaceris T zaczęłam używać od początku stycznia, więc trochę na recenzję trzeba będzie poczekać. Na plus mogę na pewno już powiedzieć to, że w kilka dni pozbyłam się trądzikowych zmian na żuchwie, wywołanych przez żel Himalaya.

Na samym końcu znalazło się chciejstwo totalne, czyli gwiazdkowy prezent ode mnie - dla mnie :) Pominę fakt, czy zasłużyłam :P W tym miejscu ogromne podziękowania dla Agi! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dasz się namówić na małe zakupy w Lush :P 
Chciejstwo pewnie nikogo nie zaskoczy, bo to bardzo popularne produkty: czyścik do twarzy angels on bare skin oraz peeling do ust bubblegum. Pierwsze wrażenia? Smakuje za więcej jak to mówi babcia :D


Jak widzicie trochę nowości się u mnie pojawiło, więc będzie o czym pisać :) Moja kosmetyczka i wszelkie zapasy przeżywają właśnie noworoczne wietrzenie i porządki, więc wszelkie podsumowania Kosmetycznego Związku Zapaśniczego pojawią się dopiero na koniec stycznia. W tym miesiącu nie planuję już jakiś większych zakupów - uzupełnię na pewno korund, który już na stałe wpisał się w moją pielęgnację oraz maseczkę do włosów Kallos Latte

Znalazłyście coś interesującego? A może znacie te produkty? 
Czekam na Wasze komentarze :)

pozdrawiam, A


Witam po raz pierwszy w nowym roku! Mam nadzieję, że jeszcze ciepłe wspomnienia sylwestrowych zabaw pozytywnie nakręcają Was do działania, a praca nad noworocznymi postanowieniami wre :) Dziś chciałam przedstawić Wam kosmetyk, który spotkał się ze sporym zainteresowaniem, czyli łagodny żel do mycia twarzy przeznaczony do skory tłustej Himalaya Herbals


Kosmetyk zamknięty jest w dość miękkiej, plastikowej tubie postawionej na szczelnym korku, co pozwala nam zużyć produkt do samego końca. Opakowanie jest estetyczne, nawet papierowa naklejka w języku polskim wytrzymała w dość dobrym, a przynajmniej czytelnym stanie :) Z firmą nie mam za dużo wspólnego - słyszałam o kilku produktach, ale nawet nie widziałam ich stacjonarnie. Podobno znaleźć je możemy w Super Pharm, ja swój żel kupiłam w aptece Dbam o zdrowie i kosztował mnie 17zł za 150ml. O swoim produkcie producent mówi tyle:


Z wszystkim, co znajdziecie powyżej mogę się zgodzić - żel myje, odświeża i oczyszcza skórę. Po użyciu cera jest czysta, pozbawiona nadmiaru sebum, ale na pewno nie przesuszona czy ściągnięta, nawet przy używaniu dwa razy dziennie. Po zużyciu całego opakowania nie zauważyłam ujędrnienia, więc to raczej można włożyć między bajki. Niestety, mimo tylu zalet ten żel nie przypadł mi do gustu. Dlaczego? Bo wszystko co robi, robi bardzo powierzchownie. Nie ma mowy o tym, żeby żel w jakikolwiek sposób walczył z zaskórnikami czy niedoskonałościami, które przy skórze tłustej i mieszanej są nagminne. Nie zmyjecie nim również makijażu. Stosowany samodzielnie, jak i z gąbką peelingującą Calypso dawał podobne efekty. Gdyby moja skóra nie była problematyczna pewnie przypadłby mi do gustu... Niestety. Pod koniec opakowania pojawiły się zmiany trądzikowe na żuchwie, które sygnalizują u mnie potrzebę zmianę pielęgnacji na bardziej oczyszczającą. To już zupełnie zdyskwalifikowało żel Himalaya. Składu nie jestem w stanie przeanalizować, więc załączam jedynie zdjęcie:


W kwestii wydajności było ok, chociaż żel do najwydajniejszych nie należy. Prawie w ogóle się nie pieni, jest gęsty i najlepiej wypadał w towarzystwie gąbki. Jak widzicie zatopione są w nim drobinki, które są praktycznie niewyczuwalne, więc z pewnością nie mają działania wygładzającego. Zapach jest świeży, wyczuwalna jest w nim delikatnie cytryna i jakaś ziołowa nuta. Dla mnie był to bardzo przyjemny, delikatny zapach. 


Podsumowując :) Gdyby moja skóra nie potrzebowała porządnego, dogłębnego oczyszczenia, na pewno żel wróciłby na półkę. Póki co zaczynam przygodę z serią Pharmaceris i doleczam zmiany trądzikowe, które pojawiły się podczas używania tego delikatnego kosmetyku. Po kosmetyki Himalaya do twarz na razie sięgać nie będę, ale może znacie coś godnego uwagi? Miałyście okazję używać powyższego żelu?

pozdrawiam, A


Obsługiwane przez usługę Blogger.