O butelce bobble pisałam Wam już kilka słów wstępu w sierpniu, kiedy udało mi się ją zakupić w sklepie Duka w Bydgoszczy klik. Koszt takiej butelki to 50zł. Czy wydatek ten się opłacił? Już pierwsze zdjęcie chyba mówi samo za siebie :)


Nie wiedziałam jak zacząć, ale może posłużę się pytaniami, na które po tych dwóch miesiącach sama znalazłam odpowiedzi.

1. Zmiana smaku wody kranowej
Faktycznie, woda przefiltrowana przez filtr bobble nie smakuje tak, jak paskudna, miejska kranówka. Cały smak jest całkowicie wyzerowany, lekko słodkawy i nawet smaczny, chociaż trzeba się do niego przyzwyczaić. Pierwsze dni go jeszcze wyczuwałam, ale po czasie było mi to obojętne. 

2. Wydajność filtra
Producent mówił szczerą prawdę - filtr starczył na dwa miesiące codziennego używania, przy czym filtrowałam przez nią od 1-2,5 litrów kranowej wody dziennie. Dopiero po 2 miesiącach odczułam wyraźną zmianę smaku przefiltrowanej wody, co było jasną przesłanką do jego wymiany. I tak przy okazji wizyty w Duce kupiłam kolejny filtr, tym razem w kolorze czarnym - koszt to dokładnie 29,90zł.



3. Wytrzymałość butelki
To również bardzo ważna kwestia. Butelka jest wykonana z dość giętkiego plastiku, dzięki czemu możemy ją do woli gnieść, jeśli nie mamy ochoty "pociągnąć" z filtra :) Po dwóch miesiącach noszenia w damskiej torebce, w której znaleźć można wszystko, wygląda bardzo dobrze. Wielokrotnie spadała, bawił się nią kot, była stawiana na ziemi itd. Ma kilka rysek, ale nie rzucają się w oczy. Myłam ją szczotką do butelek dla dzieci, lub wlewałam trochę płynu do środka i płukałam (oczywiście bez filtra). Duży plus!

To chyba trzy najważniejsze kwestie. Podsumowując - z pewnością pojawią się u mnie kolejne filtry . Dochodzi do tego oszczędność pieniędzy na wody butelkowane i ochrona środowiska - same plusy. Szczerze powiedziawszy, w przyszłości zastanowię się nad mniejszą, dziecięcą butelką. 550ml jest w porządku, ale czasami wystarczyłoby 385ml, skoro i tak mam możliwość uzupełnienia wody w większości miejsc w mieście. 

Jeśli macie jakieś pytania chętnie na nie odpowiem - oczywiście, jeśli będę w stanie :)
Więcej informacji o butelce bobble znajdziecie na polskiej stronie producenta/dystrybutora.
Mam nadzieję, że chociaż po części rozwiałam Wasze wątpliwości i zachęciłam do zakupu.

Pozdrawiam, A


Październik ma się już ku końcowi, więc czas na szczerą spowiedź koszykową :) W tym miesiącu mój zakupoholizm nie dał jakoś szczególnie o sobie znać. Chyba powoli dochodzi do mnie ta smutna prawda, że niewiele jest kosmetyków których nie mam i które w tym momencie są mi niezbędne... Dlatego większość tego, co się w moich drogeryjnych nabytkach pojawiło pochodzi z promocji lub z wielkiej potrzeby serca. Tak, tak... winny się tłumaczy :) Ale do rzeczy!


Duet Balea, czyli szampon i odżywka z mango i aloesem (ok. 7zł/sztukę w osiedlowym sklepie). Oczywiście potrzebowała jedynie odżywki, żeby mieć coś na szybkie mycie bez wczuwania się w czepki i temu podobne przyjemności. Pani skutecznie mnie skusiła :) Potem przypadkiem trafiłam na jedno, poobijane opakowanie wielokrotnie pojawiającej się w sieci maski Kallos Latte i 7,90zł wyskoczyło samo z kieszeni. Znalazłam ją w towarzystwie kilku innych masek tej firmy w kosmicznych pojemnościach, w drogerii Sekret Urody. Chusteczki oczyszczające L'Oreal do skóry suchej i wrażliwej były gratisem do zakupów, tym chętniej spróbuję. Tusz Max Factor 2000 kalorii to jeden z moich niezmiennych ulubieńców, a że mój obecny tusz nie do końca się sprawdza, promocja ułatwiła wybór - 24zł/Rossmann. Lip Smacker o niby-smaku-Sprite to jakaś pomyłka, o której pewnie niedługo trochę jadu na bloga wypuszczę. Kosztował 6zł w Biedronce - na razie leczę usta... Heidi Klum miała być delikatnym przerywnikiem dla Lolity, ale nawet w promocji 35zł/15ml nie jestem w stanie wyobrazić sobie bardziej "przezroczystego" zapachu. Kolekcja Angry Birds pod patronatem marki Lumene przywędrowała do mnie już jakiś czas temu, dzięki wygranej u Anny - zapraszam na bloga. Pianka do mycia ciała z Organique wpadła dzięki promocji na zakup drugiego kosmetyki -50%. Puder do kąpieli był gratisem do zakupów. A co jeszcze wpadło do koszyka w tej promocji? Zobaczcie niżej :)


Reszta rozwścieczonych ptaków, czyli szampon do włosów, krem do rąk i balsam do ciała. Bardzo delikatny szampon micelarny Mixa był w promocji za 9zł i mam nadzieję, że będzie idealnym dopełnieniem mojej pielęgnacji włosów. Maska algowa z dynią z Organique - w komplecie razem z pomarańczową pianką kosztowała mnie 36zł. Jestem bardzo ciekawa działania tej dyniowej maski, bo na zimę taka porcja pożywnego nawilżenia jest jak najbardziej wskazana :) 30-dniowa kuracja Dermedic Normacne uśmiechała się do mnie z półek SuperPharm już jakiś czas, aż w końcu moja cera podniosła bunt i zmiana była konieczna. Za cały zestaw zapłaciłam 39zł i w jego skład wchodzi: żel oczyszczający, krem na dzień, krem na noc i żel punktowy. O lakierach nie powiem ani słowa... Tutaj możecie zobaczyć Wibo nr 3, P2 go dangerous!, P2 opulent i Wibo 169. A niżej dowód na to, że tylko krowa zdania nie zmienia - na początku wiosenna kolekcja Essie zupełnie mnie nie wzięła, ale po zdjęciach m_and_z (znajdziecie u niej duuuużo lakierowych inspiracji Essie, więc może nie wchodźcie... :P) wiedziałam, że będę na nią czatować na allegro :) I tak cała kostka kosztowała mnie 37zł. 


No tak... Winna jestem zakupów w tym miesiącu, winna będę i w przyszłym :) Ale tym razem lista już się pojawiła, bo mimo wszystko kilka rzeczy zużywam i nie mam w zapasie - sukces!


I kolejny miesiąc żywię nadzieję, że dużo więcej poza tę listę nie kupię. A jak wiadomo, nadzieja umiera ostatnia, zaraz przed wejściem do drogerii :) Denko w tym miesiącu poszło całkiem ładnie, więc to takie moje minimalne wytłumaczenie. Post wkrótce.

Jak tam Wasze październikowe zakupy? Pochwalcie się koniecznie!

pozdrawiam, A


Już jakiś czas temu spisałam swoje "jesienne wyzwania", a wśród nich znalazła się również dynia! Dlatego idąc za ciosem podjęłam podwójne wyzwanie - dynia to dla mnie równie obcy i egzotyczny temat jak pieczenie słodkości, co mogłyście już zobaczyć na blogu :) Znalazłam w miarę jasny i klarowny przepis, więc zakasałam rękawy i wyszło mi naprawdę dobre ciasto. Jestem z siebie dumna, chociaż następnym razem zrobię je trochę inaczej. Jeśli jesteście ciekawe - zapraszam serdecznie.

Jesienne ciasto dyniowe 

Składniki:
- 250ml musu z dyni
- 200g masła
- 1 szklanka cukru
- 1 cukier waniliowy
- 3 jajka (oddzielić żółtka od białek)
- 1,5 szklanki mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia

Przygotowanie: tortownicę o średnicy 25cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzać do 180 stopni. W garnku na małym ogniu roztopić masło cały czas mieszając, dodać cukier oraz cukier waniliowy. Wymieszać i odstawić z ognia. Następnie dodać mus z dyni, wymieszać dokładnie i odstawić do wystudzenia. Odłożyć pół szklanki masy na polewę, a do reszty dodać żółtka i wymieszać. Mąkę razem z proszkiem do pieczenia przesiać do miski i dodawać ją w 3 porcjach do wystudzonej (lub lekko ciepłej) masy dyniowej w 3 partiach - to bardzo ważne, żeby wszystko się dobrze zmieszało. Pamiętajcie o dokładnym wymieszaniu każdej porcji, przed dodaniem kolejnej - trzeba się trochę namachać, ale warto :) Następnie należy ubić pianę z białek na sztywno i dodać do masy, bardzo delikatnie mieszając. Masę wkładamy do tortownicy i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 45 minut. *Po wystudzeniu polać odłożoną masą dyniową połączoną z 5 łyżkami cukru pudru (dla mnie było to trochę za słodkie, następnym razem spróbuje czegoś innego). 

Jak przygotować mus dyniowy? Piekarnik nagrzewamy do 190 stopniu i wkładamy do niego kawałki oczyszczonej z pestek dyni, skórą do blachy. W przepisie było 40 minut, ale moja dynia nadal była dość twarda... Po tym czasie obrałam dynię ze skóry i zmiksowałam na gładki mus.

Jak widzicie, przepis nie jest trudny, a ciasto wyszło naprawdę smaczne :) Same oceńcie:


Świetnie smakuje do popołudniowej herbaty z cytryną. Nie jest to ciasto mega słodkie, jeśli odpuścimy sobie polewę. Chociaż to moje pierwsze "dyniowe" podejście, jestem bardzo zadowolona i z pewnością trafi do mojego menu na stałe. Myślę o zrobieniu większej ilości musu w słoiczki, żeby móc z niego korzystać przez zimę :) 

Znacie kulinarną odsłonę dyni, czy wolicie ją podziwiać w formie lampionów na Halloween? 
Może macie swoje ulubione przepisy?

pozdrawiam, A



Uwielbiam oliwki! Nie tyle w pielęgnacji, co w kuchni - mogę je jeść samodzielnie i we wszystkiego rodzaju sałatkach czy tortillach :) Ale tym razem oliwki w kosmetycznej postaci przypadły mi bardzo mocno do gustu. Pewnie większość z Was zna, lub słyszała już o tym śmierdziuchu - to czarne mydło savon noir z Organique. Ja tradycyjnie miałam 50ml opakowanie "na spróbowanie".


Producent o swoim produkcie mówi tyle:
Savon Noir to naturalne mydło roślinne wytwarzane tradycyjnymi metodami w Maroku z czarnych oliwek i oleju oliwnego. Posiada delikatne właściwości eksfoliujące, natłuszczające i nawilżające. Savon Noir jest bardzo wydajne, dobrze tolerowane nawet przez wrażliwą skórę. Można go łączyć z innymi składnikami naturalnymi: glinka Ghassoul, olejkami roślinnymi i olejkami eterycznymi. Produkt stosowany raz w tygodniu zapewnia gładką, jedwabistą i miękką skórę.

Mogę śmiało zgodzić się z powyższymi zapewnieniami :) Mydło pozwala nam pozbyć się martwego naskórka, nie dopuszczając do wysuszenia czy podrażnienia, ale... Od razu zaznaczam, że mam tłustą skórę i mydła używałam jako uzupełnienie pielęgnacji, dwa-trzy razy w tygodniu. Używane na co dzień nawet moją mało wrażliwą skórę podrażniało i trochę wysuszało. Sam producent mówi o używaniu czarnego mydła raz w tygodniu - u mnie świetnie sprawdzało się jako uzupełnienie pielęgnacji mydłem Aleppo. 

Poniżej możecie zobaczyć, jak zmienia się jego dość gęsta, klejąca konsystencja w kontakcie z wodą:


Mydło savon noir dobrze oczyszcza i wygładza skórę - z pewnością już po pierwszym użyciu zobaczycie różnicę. Jeśli chodzi o kwestie zapachowe, to nie jest to najprzyjemniejsze doznanie nosowe. Dość mocny, lekko mulasty i średnio odświeżający zapach. Na szczęście nie utrzymuje się na skórze i szybko możemy o nim zapomnieć :) Uważajcie tylko, żeby kosmetyk nie dostał się Wam do oczu, ust czy nosa - potrafi porządnie piec i podrażnić wrażliwą śluzówkę... Sprawdziłam - stanowczo nie polecam! 
Mydła możecie używać również jako peelingu. Spienić na twarzy i zostawić na chwilę, lub delikatnie masować. U mnie ta metoda nie do końca się sprawdziła, więc używałam jak zwykłego żelu do twarzy. Zawsze jednak zaleca się zmywanie mydła savon noir - nie tylko samą wodą, ale i jakimś kosmetykiem myjącym. Muszę przyznać, że nie zawsze się do tego stosowałam, ale zawsze przecierałam dokładnie skórę płynem micelarnym. 


Kwestia ceny może być dość sporna, bo za 200ml zapłacimy ok. 40zł. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest próbka - 50ml starczyło mi na naprawdę długie używanie, bo mydło jest bardzo wydajne. Odrywacie kawałek, spieniacie w dłoniach lub rozprowadzacie kolistymi ruchami na wilgotnej skórze i zmywacie :) Ja z pewnością jeszcze do niego wrócę, ale na razie robię przerwę, żeby skóra się nie przyzwyczaiła. 

Miałyście styczność z tym mydłem? Jak wrażenia?

pozdrawiam, A




Spieszę z wytłumaczeniem mojej nieobecności - w uczelnianym tygodniu zupełnie nie mam czasu, żeby zaglądać na bloga... Postaram się to w najbliższym czasie poprawić, ale nic nie mogę obiecać. Dziś już nie biadolę, tylko pokazuję Wam duet, który ostatnio bardzo pozytywnie mnie zaskoczył :) Miał być na chwilę, a został na dłużej i na pewno jeszcze się pojawi. Połączenie China Glaze - splish splash i toppera Nails inc o nieznanym mi kolorze.


Dwie warstwy China Glaze, który pojawił się u mnie dzięki Sweet&Punchy - samodzielnie nie do końca przekonało mnie jego lekko matowe, a właściwie satynowe wykończenie. Dlatego dodałam topper i to był wyjątkowo dobry krok. Trwałość zadowalająca - po 3 dniach zmywam, bo już spory odrost widać, no i czas poszukać następnego hitu :)


I jak wam się podoba takie mocno niebiesko-lawendowe połączenie? Daje porządnego, energetycznego kopa! :)

pozdrawiam, A


W poprzednich rozstaniach i powrotach mówiłam Wam o peelingu do stóp Paloma klik! i dziś pozostajemy częściowo w temacie. Przenosimy się jednak nieco wyżej, bo w stronę twarzy i dekoltu :) Przedstawiam Wam delikatną gąbkę do peelingu Calypso


Jestem raczej gruboskórna - moja twarz lubi porządny, mechaniczny peeling, wszelkiego rodzaju szczoteczki i gąbki. Miałam już szczoteczkę z Rossmanna, która służyła mi świetnie. Potem gumowy pad z żelu L'Oreal i mniej udany z Ebelin, który aktualnie służy mi do mycia pędzli. Przyszedł w końcu czas na gąbkę Calypso, bo jest moim zdaniem najwygodniejsza, jeśli do mycia twarzy używacie mydła. Z żelem współpracuje równie dobrze. Znajdziecie ją w drogeriach Rossmann za ok. 6-8zł, ja swoją kupiłam w markecie Carrefour. 


Gąbka jest trochę mniejsza niż te do mycia ciała, dobrze leży w dłoni i całkiem szybko wysycha. Jak widać na zdjęciu wyżej ma w sobie drobinki, które z czasem się "wykruszają", ale gąbka nie traci swych właściwości. Po regularnym używaniu przez prawie dwa miesiące przyszedł czas na wymianę - nie chcę nawet myśleć, ile bakterii siedzi w środku... Jest oczywiście dokładnie płukana po każdym użyciu, ale mimo wszystko należałoby ją zmieniać częściej :) 

Gąbka w stanie suchym jest dość twarda i sztywna, ale pod wpływem wody zwiększa swoja objętość i jest dużo delikatniejsza. Używam jej raz dziennie, zazwyczaj wieczorem, w towarzystwie mydła Aleppo. Po krótkim masażu moja skóra jest gładka, dobrze oczyszczona, a przy regularnym używaniu zauważyłam zmniejszenie porów. Mogę też dzięki niej ograniczyć używanie peelingu w tygodniu do jednego razu. Skóra jest regularnie wygładzana i wygląda naprawdę świetnie. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu, to jest ona za ostra na manewrowanie w okolicach oczu - czasami z czystego roztargnienia zdarzyło mi się ubrudzić ją zmywanym tuszem do rzęs, ale wszystko dokładnie się sprało. Gąbka świetnie wygładza również delikatną skórę dekoltu.

po lewej nowa, sucha gąbka, po prawej 2-miesięczna i wilgotna, zaraz po użyciu

Jeśli Wasza skóra nie jest wyjątkowo delikatna - z czystym sumieniem polecam spróbowanie tej gąbki :) 
Ja na pewno kupię ją ponownie, bo dłuższe rozstanie nie wchodzi w grę!

pozdrawiam, A




Kiedy widziałam pierwsze słoczowanki tego lakieru na blogach, byłam go bardzo, bardzo ciekawa. Chociaż róż to zdecydowanie nie mój kolor, miałam w głowie połączenie go z czernią i MEGA efekt. No i o ile solo Wibo Express growth 169 jakoś daje radę, tak w połączeniu z czernią delikatnie mnie zawiódł. Ale do rzeczy :)


Lakiery Wibo są powszechnie znane, więc nie będę się rozwodzić nad kwestiami technicznymi - wygodny, klasyczny pędzelek, przyjemna dla oka buteleczka. Lakiery te dostępne są przede wszystkim w drogeriach Rossmann i szafach Wibo. 
Na paznokciach mam 3 warstwy lakieru, które tworzą głęboką, błyszczącą taflę z jakby wielowymiarowym efektem. Nie jest to z pewnością efekt holograficzny... ale coś ma w sobie interesującego :) Mimo trzech warstw delikatnie widać końcówki, co nie rzuca się jakoś specjalnie w oczy (ale ja oczywiście to widzę bardzo wyraźnie..). Lakier nakłada się bezproblemowo i jak na taką ilość warstw wysychanie jest na bardzo dobrym poziomie. Trwałość średnia, jak to w Wibo - te lakiery nie do końca lubią się z moimi paznokciami. Zmywanie bezproblemowe, drobinki nie stawiają oporu.


Jak już mówiłam miałam wizję :) Chciałam położyć jedną warstwę tego lakieru na czerń idealną, czyli Orly - black out. O ile pomysł sam w sobie być świetny, tak efekt końcowy jakoś mnie nie porwał. Na środkowym palcu dla pewności dołożyłam drugą warstwę Wibo, ale to nie zdało się na wiele. Wyszło bardzo jesiennie, czyli tak jak lubię, ale to nie to... Pewnie kiedyś jeszcze spróbuję tego połączenia, ale nadal szukam czegoś, co zadowoli mnie w tym temacie bardziej :)


Macie już ten lakier? A może znalazłyście ciekawsze i bardziej udane połączenie?

pozdrawiam, A



Jakoś nie mogłam się zebrać do recenzji tego szamponu, a powód jest bardzo prosty - trudno ocenić kosmetyk, który raz robi z moich włosów siano i przesusza skórę głowy, a przy kolejnym użyciu mam ochotę zrobić duży jego zapas... Bo taki właśnie jest marokański szampon oczyszczający Planeta Organica.

Moja słabość do rosyjskich kosmetyków włosowych (w przeciwieństwie do języka), rozwija się już jakiś czas. Te smukłe, przyjemne dla oka butle kusiły mnie już od dawna i tak trafiłam na szampon wydawałoby się idealny. Jak mówi producent, szampon na bazie marokańskiej glinki ghassoul aktywizuje pracę gruczołów łojowych, zaopatrując włosy we wszystkie niezbędne substancje. Brzmi świetnie, biorąc pod uwagę wrażliwość mojej skóry na wszelkie obciążenia i wysuszenia. Dodatkowo olej roślinnej Ambry nadaje włosom miękkość, nasyca skórę głowy przeciwutleniaczami i substancjami posiadającymi właściwości ochronne. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedno ALE :)


Jak już mówiłam, szampon zamknięty jest w 280ml butelce z pompką, za co należą się ukłony. Wygodnie dozuje, nie zacina się i jest idealnym rozwiązaniem, jeśli nie chcemy się bawić pod prysznicem z nieporęcznym otwarciem. Szampon ma standardową konsystencję - płynną, ale nie ucieka między palcami. Kolor perłowo-beżowy i mocno charakterystyczny zapach - mi kojarzy się z CK Obsession :) Jeśli lubicie takie mocne, kadzidłowe aromaty na pewno Wam się spodoba, ale ostrzegam - jego intensywność może zniechęcić wrażliwsze nosy. 

Szampon jest dość wydajny i całkiem nieźle się pieni na mocno zmoczonych włosach. Jeśli zmywam oleje, standardowo myję włosy dwukrotnie. 

Szampon marokański dobrze zmywa zarówno kosmetyki pozostałe na włosach, jak i oleje. Cudownie odświeża skórę głowy i pozostawia delikatne uczucie chłodzenia. W kwestii działania na skalp jak już mówiłam, jest mocno nierówny... Zmywając olej zostawia skórę w stanie idealnym, ale jeśli używam go regularnie bez oleju - trochę ją przesusza. Włosy myję co 2-3 dni i być może skóra nie potrzebuje tak solidnego oczyszczenia. Stosując go jedynie do zmywania oleju jest idealny (czyli co drugie mycie). Jeśli chodzi o działanie na włosy, to zachowuje się podobnie. Jeśli nie ma na nich oleju "resetuje" ich gładkość i potrzeba naprawdę solidnej odżywki, żeby wróciły na właściwą ścieżkę. Po zmyciu oleju również potrzebują wspomagacza, ale nie są już tak sztywne i lepiej się zachowują przy suszeniu. 

No właśnie - chciałam Wam powiedzieć, że od pewnego czasu suszę włosy, bo przy myciu ich rano nie mam innej opcji. Suszę je ciepłym powietrzem, bo nigdy nie używałam suszarki i w domu znalazłam jedynie model PRLowski :) Jeśli zabezpieczam włosy kuracją Marion z olejkiem arganowym jest ok, ale bez niej - katastrofa. Muszę chyba zainwestować w model z chłodnym nawiewem, albo wrócić do wieczornego mycia. 

konsystencja wygląda całkiem przyjemnie - szkoda, że nie możecie poczuć tego zapachu :)

Także podsumowując. Oczyszczanie na plus, jedynie przy olejowaniu - jest moim zdaniem dużo lepszy od wszelkich delikatnych szamponów, typu Babydream. Jeśli bierzemy pod uwagę regularne używanie, mimo mojej przetłuszczającej się skóry głowy, działa zbyt mocno przede wszystkim na włosy. Jak na swoją pojemność i cenę jest to opłacalny zakup (17,55zł/280ml). 

skład dla ciekawskich

Czym oczyszczacie włosy i czego używacie do zmywania oleju? 
Chętnie sprawdzę Wasze typy, więc czekam na komentarze :)

pozdrawiam, A




Pewnie już nie raz widziałyście ten lakier na blogach - to stosunkowo nowa seria lakierów Wibo o piaskowym wykończeniu. Trochę zaspali, ale za to przygotowali idealny, jesienny kolor! Podoba mi się bardzo :) Miałam zamawiać podobny z Golden Rose, ale jestem w pełni zadowolona z tańszej wersji. A mowa o lakierze Wibo WOW glamour sand 03, czyli lakieru z efeltem brokatowego piasku.


Kolor to ciemny fiolet, czy nawet bardziej burgund ze złotymi drobinkami. Dają one bardzo przyjemny efekt na paznokciach - struktura na początku jest dość chropowata, ale z czasem delikatnieje :) Do aplikacji nie mam zastrzeżeń, bo dwie warstwy nałożyłam bezproblemowo i dały one pełne krycie. Schnięcie nie jest ekspresowe, ale jak na Wibo i tak jest nieźle. Zastrzeżenie mam jedynie do trwałości, bo po pierwszym dniu końcówki były już lekko zdarte, co przy piaskach zdarza się rzadko.


Znalazłyście już swojego ulubieńca wśród tej serii lakierów Wibo?
Dałyście mi znać w komentarzach, że nr 1 jest bardzo podobny do niedawno pokazywanego na blogu P2 Sand Style w kolorze 090 opulent. Nie mam tego lakieru, ale widziałam na żywo efekt na paznokciach i wydaje się być idealnym odpowiednikiem :) 

pozdrawiam, A



Witajcie. Liście lecą, dzieci rosną, a mniej więcej rok temu o tej porze blog Rogaczek Kosmetycznych zaczął działać! Już rok czasu mam przyjemność pisać dla Was i przede wszystkim z Wami :) Bardzo cieszę się, że jesteście i udzielacie się na blogu - to chyba najlepsza nagroda. Chciałabym dziś skromnie, ale bardzo serdecznie podziękować - polecę banałem, ale bez Was to nie miałoby sensu! 314 obserwatorów, aktywnie komentujący i w końcu ponad 48tys. wyświetleń... to spełnienie blogowego marzenia :)

Urodziny to przyjemna impreza, bez nadętych reguł, więc i ja nie wymagam od Was cudów. Wystarczy zostać publicznym obserwatorem lub polubić Rogaczki Kosmetyczne na facebooku i zostawić pod postem komentarz z adresem mailowym i nickiem, pod jakim obserwujecie/lubicie z zaznaczeniem gdzie. Moje gaduły dostaną dodatkowy los :)
Wszystko jasne? W takim razie skromny poczęstunek w dwóch odsłonach:


zestaw I, czyli: Balea, odżywka i szampon z figą i perłą, lakier marmurkowy Lemax, Marion - kuracja z olejkiem arganowym do włosów i żel pod prysznic Balea.


zestaw II, czyli: Organique puder do kąpieli i mydełko o zapachu greckim, Marion - kuracja z olejkiem arganowym do włosów, mini olejek do kąpieli Kneipp o zapachy lawendowym, naturalny olejek arganowy do włosów, lakier Golden Rose z serii Carnival 08, lakier Eveline nr 811, maseczka truskawkowa do twarzy, żel pod prysznic Balea.

***

Przykładowy komentarz powinien wyglądać tak:
fb Asia Kasia / blog Asia Kasia
asiakasia@... 
zestaw I / II / brak informacji będzie przeze mnie rozumiany jako wzięcie udziału w losowaniu obu zestawów.

Na zgłoszenia czekam od 14-30 października włącznie. W ciągu 2-3 dni postaram się podać wyniki i wylosowana osoba będzie miała dajmy na to również 3 dni na kontakt mailowy ze mną. Wszystkie nagrody zakupione są przeze mnie - są to kosmetyki nowe, świeże, nieużywane. Jeśli chodzi o wysyłkę za granicę - z powodów wysokich kosztów wolałabym tego uniknąć szczerze mówiąc, ale... Jestem otwarta na propozycje :) 

Życzę Wam powodzenia i jeszcze raz...
DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE!!!

pozdrawiam, A



Pokazywałam Wam niedawno lakier P2 z kolekcji piaskowej, w kolorze 090 opulent klik, który spotkał się z ciepłym przyjęciem :) Kilka osób zwróciło uwagę na jego podobieństwo do lakieru Wibo z efektem brokatowego piasku. Niestety nie jestem w stanie tego porównać, bo jeszcze nie trafiłam na ten kolor w szafie Wibo. Na zdjęciach mimo wszystko ciężko to określić :)


Dziś drugi z cudaków, czyli równie ciekawy P2 080 go dangerous! z serii Lost in Glitter


Już dawno nie miałam tak bezproblemowego lakieru - dwie warstwy, szybkie schnięcie, bezproblemowe krycie, wygodny pędzelek :) Na środkowym palcu mam jedną warstwę czarnego lakieru Orly - black out i jedną P2, ale różnica jest niezauważalna. Lakier nie daje mocnego połysku, więc dołożyłam Poshe. Całość wygląda C-U-D-O-W-N-I-E!!! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona - niewiele lakierów wygląda tak, jak w opakowaniu :)


Na pewno będzie częstym gościem na moich paznokciach - nosi się idealnie :)
Z tego ci widziałam, nie ma go już w sklepie Mani klik. Kosztował niecałe 20zł, więc jeśli macie okazję - kupujcie! Jak dla mnie jest wart każdej złotówki.

Czy zauroczył Was podobnie jak mnie? Czekam na komentarze :)
pozdrawiam, A



Kolejna porcja kosmetyków, które zasługują na kilka słów.


Balea, maska z figą i perłą
Rzadka, ale wydajna maska o słodkim zapachu figi. Jest całkiem niezła, chociaż jej działanie jest krótkotrwałe - na pewno nie odżywi włosów na dłużej. Solidnie je wygładza, ale nie obciąża - używałam kiedy wiedziałam, że nie będę miała czasu na dodatkową pielęgnację. Przyjemnie pachnie i zapach jeszcze jakiś czas utrzymuje się na włosach. Kosztuje niewiele i gdyby była lepiej dostępna, pewnie bym jeszcze ją kupiła. Kosmetyki Balea dostępne są w sieci drogerii DM i m.in. na allegro.

BeBeauty, płyn micelarny
Biedronkowy hit, który na mnie wrażenia dużego nie zrobił. Jest po prostu przeciętny - zmywa makijaż na przyzwoitym poziomie, nie podrażnia oczu i kosztuje niewiele. Ale to wszystko, nie ma się nad czym rozwodzić :) Opakowanie dość wygodne, chociaż ja przelewam płyny micelarne do buteleczki z "psikaczem" - taka aplikacja jest dużo wygodniejsza. Pewnie kiedyś sięgnę po kolejne opakowanie, jeśli będę szukała czegoś niedrogiego.

Green Pharmacy, szampon do włosów zwyczajnych, pokrzywa zwyczajna
To przyjemny, dość delikatny szampon bez SLS, który dobrze myje i nie plącze tak bardzo moich włosów. Odżywka jest oczywiście konieczna, ale nie robi z nich siana. Szampon jest dość wydajny, całkiem nieźle się pieni i ma ziołowy, delikatny zapach. Cena w promocji zachęca do ponownego zakupu (ok. 6zł/350ml), ale najpierw muszę pozużywać swoje zapasy :)

Znacie powyższe produkty? Używacie biedronkowego płynu micelarnego?
pozdrawiam, A

Chciałam się Wam jeszcze pochwalić nagrodą, jaką udało mi się wygrać u Ani z bloga bazarek kosmetyczny :) Chwaliłam się już na Facebooku, ale może ktoś jeszcze nie widział. Humor poprawia się od samych opakowań!



Pierwszy tydzień na uczelni już daje mi się we znaki - mam nadzieję, że to się wkrótce unormuje. Przepraszam za brak aktywności na rogatym blogu, jak i Waszych - postaram się to nadrobić jutro i w weekend. Jestem bardzo ciekawa, co się u Was działo przez tych kilka dni :) Ja mogę się "pochwalić" tym, że lakierowo poległam... najpierw u Mani, a potem przy szafie Wibo (na szczęście to tylko 4 sztuki do listy). O nowym, internetowym sklepie Mani więcej przeczytacie w tym poście - serdecznie polecam! A ja z tej okazji kupiłam sobie dwa lakiery:


P2 z serii Sand Style w kolorze 090 opulent 
P2 z serii Lost in glitter w kolorze 080 go dangerous!


Jednak muszę oddać słuszność P2 - to najlepsze piaski, jakie miałam :) Zarówno pod względem wykończenia, jakości jak i samych kolorów. 090 opulent to ciemna, czarna baza z dużą ilością zielonych, butelkowych drobinek. Dwie warstwy dają pełne krycie, lakier szybko wysycha i mimo tego, że trochę traci intensywność na paznokciu - bardzo mi się podoba! Lubię takie ciemne lakiery, a jeśli dodać do tego teksturę - jestem kupiona. Muszę jeszcze sprawdzić, jak będzie wyglądać z błyszczącym lakierem nawierzchniowym :) Lakier pochodzi z dokładki kolorów w serii piaskowej, które całkiem niedawno pokazały się w drogerii DM.


I jak Wam się podoba? Ja jestem zachwycona :)

pozdrawiam, A


Formuła denka nieco się zmieniła, co dało się zauważyć wczoraj. Serdecznie dziękuję za komentarze! Bałam się o negatywny odbiór tego posta, ale było nawet bardzo dobrze :) Dziś chciałam Wam przestawić mój top wśród zużytych produktów i tak chyba już zostanie na dłużej. Będzie to kilka (dwa, trzy, może cztery) produkty, które w danym miesiącu zużywało mi się z największą przyjemnością. To tyle tytułem wstępu, zapraszam na wrześniowy kwartet :)


Olejek do włosów Sesa
Od tego kosmetyku zaczęło się moje olejowanie i z przyjemnością do niego wracam. Świetnie działa na skórę głowy - stabilizuje, nie powoduje szybszego przetłuszczania, włosy są odbite od nasady. Najważniejsze jednak jest to, że rosną! Po około miesiącu regularnego używania (co drugie mycie, na całą noc, a włosy myję co 2 dni) mogę liczyć na sporą gromadkę baby hair, a także wzmocnienie już rosnących włosów. Zapach mi nie przeszkadza, chociaż wiem, że to kwestia sporna :) Rzadko używam Sesy na długość, chociaż tu również sprawdza się świetnie. Zwykle jednak we włosy wcieram coś tańszego - olej Amla lub inne olejki. Cena Sesy to ok. 25zł/90ml.

Alverde, regenerująca odżywka do włosów zniszczonych i łamiących się
Miałam kilka odżywek z Alverde (wygładzająco z morelą i cytryną, która była w porządku i totalną pomyłkę, czyli migdał i argan klik) i ta sprawdziła się u mnie najlepiej. Odżywiła włosy, wygładziła je i po użyciu wyglądały naprawdę dobrze - ładnie falowały swoim zwyczajem, były miękkie i delikatne. Biorąc pod uwagę niewielką cenę (2,25euro/250ml) i naturalny skład, mogę się przyczepić jedynie do dostępności. Z przyjemnością kiedyś do niej wrócę, chociaż jestem ciekawa również serii z hibiskusem/ Pozostaje mi tylko znaleźć dobrego dilera :)

Wzmacniająca łopianowa maska do włosów Babuszki Agafii
Moje włosy nie lubią długich randek z maskami, więc stosuję je zazwyczaj tak jak odżywki - myję włosy i nakładam kosmetyk na czas kąpieli, zakładam czepek lub spinam włosy.
Maska łopianowa jest rzadka, przelewa się między palcami i biorąc pod uwagę opakowanie, jest to jej minus. Niemniej świetnie działa na moje włosy, odżywia je i wygładza, a na tym mi najbardziej zależy. Jedyny szampon, z którym nie potrafi współpracować to oczyszczający marokański Planeta Organica, ale to niezły gagatek :) Biorąc pod uwagę cenę ok. 15zł/300ml z pewnością sięgnę jeszcze po nią nie raz.

Tołpa, mleczko-olejek przywracające jędrność ciała
O tym cudaku rozpisałam się tutaj, więc zapraszam :) Świetnie ujędrnia skórę, szybko się wchłania i pięknie pachnie. Kiedy moje zapasy stopnieją, na pewno kupię kolejną butelkę.

Jakie produkty weszły do Waszego topu miesiąca?
pozdrawiam, A



Długo zastanawiałam się nad nową formułą denka, które trochę mi się znudziło przyznam szczerze. Z przyjemnością oglądam je na Waszych blogach i gorąco dopinguje, ale sama dla siebie szukałam czegoś bardziej motywującego. I tak postanowiłam stworzyć listę kosmetycznych zapasów, która jest... ogromna. Przeraziła mnie i to nie na żarty, kiedy próbowałam upchnąć wszystkie kosmetyki po przeprowadzce. Oszacowałam ilość złotówek stojącą w moich szafkach - to do mnie mały majątek - najwyższy czas na zmianę :) 
Listę tworzę z myślą o zakupach, a raczej mocnym ich ograniczeniu. Ma ona również inne zastosowanie:
- pomoże mi zapanować nad zalegającymi gdzieś na dnie szafy kosmetykami
- da mi jasny pogląd na moje kosmetyczne uzależnienie i zmotywuje do zużyć
- będę miała dzięki niej szybszy wgląd w to, w jakim tempie zużywam kosmetyki i co może mi być w najbliższym czasie potrzebne, a co zdecydowanie nie
- ułatwi planowanie recenzji kolejnych kosmetyków.

Ilość plusów zdecydowanie motywuje do stworzenia takiej listy i zmuszania kolejnych napoczętych produktów do wyjścia na ring. Pod koniec miesiąca pojawiać się będzie lista skreślonych z listy, oraz tych niechlubnie do nich dopisanych. Mam nadzieję, że mój pomysł choć trochę się Wam spodoba. Kolorem zielonym zaznaczone będą produkty, które dołączyły do zestawienia, a czerwonym te, których się pozbyłam. Listę aktualizować będę co miesiąc. Dziś wprowadzenie i pierwsze wrześniowe podsumowanie. Już mi się marzy, żeby ta lista była dużo, dużo krótsza... Także zapraszam do śledzenia nowej serii KZZ - Kosmetycznego Związku Zapaśniczego :)

WŁOSY
a) odżywki i maski
- Babuszka Agafia, maska łopianowa
- Balea, maska z mlekiem i morelą (mini)
- Balea, maska do włosów figi i perły
- Pilomwax, henna wax, maska do włosów ciemnych
- Bingo spa, maska do włosów z masłem shea i 5 algami
- Alverde, odżywka do włosów z avokado
- Schauma, odżywka bez spłukiwania z kokosem i masłem shea (recenzja)
- Joanna, odżywka bez spłukiwania z lnem i rumiankiem
- Planeta Organica, tybetański balsam do włosów objętość i siła
- Elisse, odżywka regenerująca (fioletowa)
b) szampony
- Natura Siberica, szampon neutralny
- Planeta Organica, marokański oczyszczający
- Babydream, dla dzieci (do mycia pędzli, ale czasem też zmywania olejów)
- Balea, szampon z melisą i rozmarynem
- Isana, szampon nawilżający do włosów suchych i zniszczonych
- Green Pharmacy, szampon do włosów normalnych
- Batiste, suchy szampon medium-brunette
c) olejki
- Marion, kuracja z olejkiem arganowym (na końcówki)
- olej kokosowy
- olejek arganowy
- Hesh, Bhringraj
- Alverde, olejek do włosów migdał i argan
- Alverde, olejek z paczulą i czarną porzeczką
- Sesa klasyczna

TWARZ
a) kremy do twarzy i pod oczy
- Phenome, krem nawilżająco-regulujący zapobiegający niedoskonałościom skóry
- Phenome, krem nawilżająco-matujący do cery tłustej i mieszanej (mini)
- Phenome, serum głęboko nawilżające (mini)
- Phenome, krem nawilżająco-regulujący zapobiegający niedoskonałościom skóry (mini)
- Olay, krem na dzień do cery normalnej i suchej
- Olay, krem na noc do cery normalnej i suchej
- Clinique, krem do twarzy moisture surge (mini)
- Clinique, krem all about eyes rich (mini)
b) żele/mydła
- Aleppo z 15% zawartością oleju laurowego, 1/3 kostki
- Soraya, matująco-oczyszczający żel do twarzy z witaminami (recenzja)
c) peelingi
- Kruidvat, z olejkiem z drzewa herbacianego (recenzja)
- Organic Therapy, brylantowy peeling do twarzy
d) toniki/płyny micelarne
- Baikal Herbals, ziołowy oczyszczający tonik do twarzy
- Vichy Purete Thermale, płyn micelarny 3w1
- BeBeauty, płyn micelarny 
- BeBeauty, płyn micelarny
- Dabur, woda różana
- Avene, woda termalna
e) maseczki
- Organique, błoto
- Organique, glinka biała
- Organique, glinka ghassoul (mini)
- Organique, glinka zielona (mini)
- Spirulina
- Korund
- Balea, maseczka z ekstraktem z brzoskwini
- Balea, maseczka z ekstraktem z wanilii
- Balea, maseczka z ekstraktem z aloesu
- Ziaja, maska anty-stres z glinką żółtą
- Ziaja, maska oczyszczające z glinką szarą
- Kolagen naturalny, maseczka last minute
- Dermo pharma+, maseczka kompres - intensywne nawilżenie i dotlenienie
- Dermo pharma+, maseczka kompres - intensywne nawilżenie i dotlenienie
- Dermedic, Normativ - maseczka aktywnie matująca
- Marion spa, hydrożelowe płatki pod oczy
f) sera, olejki, kremy punktowe
- Alverde, różany olejek do twarzy
- Ziaja kuracja antybakteryjna, punktowy reduktor trądziku
- Rival de Loop, kuracja pielęgnacyjna w ampułkach, wit. E i miłorząb japoński

CIAŁO - OCZYSZCZANIE
a) żele pod prysznic
- Balea, grejpfrut
- Balea, fiji passionfruit
- Balea, hawai pineapple
- Balea, Glucks Rausch
- Isana, papaja i wanilia
- Isana, kokos
- Adidas, nawilżający żel pod prysznic happy
- Phenome, migdałowy kremowy żel pod prysznic (mini)
b) peelingi
- Joanna, wygładzający peeling do ciała z ekstraktem z bzu
- Joanna Naturia, żel peelingujący po prysznic z imbirem (recenzja)
- Organic Shop, scrub solny z wodorostami atlantyckimi (recenzja)
c) kąpiel
- BeBeauty, sól do kąpieli bursztynowa
- BeBeauty, sól do kąpieli miód&mleko
- Kneipp, olejek do kąpili cytryna (mini)
- Kneipp, olejek do kąpili eukaliptus (mini)
- Kneipp, olejek do kąpili migdał (mini)
- Organique, pół kuli do kąpieli białe piżmo
- Balea, puder do kąpieli

CIAŁO - PIELĘGNACJA
a) balsamy/masła do ciała
- Tołpa, spa eco relax, odprężający krem-serum do masażu
- Alverde, masło do ciała makadamia
- The Body Shop, masło do ciała satsuma
- Balea Young, masło do ciała cytrynowa beza
- Organique, grecki balsam z masłem shea (mini) (recenzja)
- Balea, balsam do ciała brazil mango
- Nivea, balsam pod prysznic do skóry suchej i normalnej (recenzja)
b) olejki
- Green Pharmacy, antycellulitowy olejek do masażu
c) wyszczuplanie, ujędrnianie
- Biocol, Drenafast - żel antycellulitowo-ujędrniający
- Tołpa eco spa, rewitalizujące mleczko-olejek przywracające jędrność skórze (recenzja)
- Tołpa bidy pro, architekt jędrnej sylwetki (recenzja)
- Nivea good-bye cellulite, serum
- Nivea, ujędrniający żel antycellilitowy z Q10
- Nivea, ujędrniający żel antycellilitowy z Q10

CIAŁO - PIELĘGNACJA SPECJALNA
a) biust
- Eveline, superskoncentrowane serum do biustu push-up
b) depilacja
- Bielenda Vanity, krem do depilacji avocado (recenzja)
- Bielenda Vanity, krem do depilacji avocado
- Venus, pianka do golenia z melonem i grejpfrutem
- Isana, pianka do golenia z aloesem
c) ochrona przed potem
- Adidas for Women, soften cool&care (roll-on)
- Adidas for Women, sensitive (roll-on)
- Nivea dry comfort, 48h (roll-on)
- Nivea, stress protect (deo)
- Garnier mineral, ultra dry 48h (deo)
d) higiena intymna
- Lactacyd, emulsja do higieny intymnej

ZAPACH
- Avon, Sensuelle
- Lolita Lempicka
- Calven Klein, Obsession
- Elizabeth Arden, Green Tea
- Playboy, Play it spicy...
- Mexx, summer edition
- Balea, mgiełka do ciała brazil mango
- LC, Be4me (Biedronka)
- Cacharel, Amor Amor (mini)
- Avril Lavigne, Black star

DŁONIE
- BeBeauty, wygładzające serum do rąk
- Alverde, krem do rąk z rumiankiem
- Kamil, krem do rąk i paznokci
- Oriflame, olejek do masażu i kąpieli dłoni
- Iwoniczanka, krem do szorstkiej skóry dłoni, łokci, pięt
- Bułgarska róża, krem do rąk
- Beauty Formulas, odżywczo-kojąca maska na dłonie

STOPY
- Oriflame, Feet up - krem do stóp
- Paloma, peeling do stóp (recenzja)
- Paloma, peeling do stóp
- Beauty Formulas, relaksująco-odżywcza maska na stopy

MAKIJAŻ
a) pomadki i kredki do ust
- Wibo Eliksir, nawilżająca pomadka do ust nr 06
- L'Oreal Balm, 318 heavenky berry
- L'Oreal Caresse, 102 mauve cherie
- Bourjois Rouge edition, 04 rose tweed
- Maybeline Moisture extreme, 210 that's mauvie
- Maybelline, Color Whisper, 130 pink possibilities
- Maybelline, Color Whisper, 160 rose of attraction
- Maybelline, Color Whisper, 220 lust for blush
- MAC, cremesheen w kolorze hot gossip
- Rimmel Kate, 101
- Revlon Colorburst, 025 peach parfait
- Manhattan Soft mat lipcream, 56k
- Catrice Colour infusion longlasting lipstain, 030 meet mrs rosevelt
- Sleek, paletka w kolorze teass (recenzja)
- Bourjois Color Boost, 01 red sunrise
- Bourjois Color Boost, 03 orange punch
- Catrice Precision lip liner, 040 berry&sally
- Catrice Precision lip liner, 080 read my lips!
- Joko, kredka do ust z pędzelkiem w korze 458
b) błyszczyki
- Kiko Super gloss, 127
- Bourjois 3D effect, 52 coral idyllic
c) pomadki/balsamy ochronne
- Nivea Lip butter, karmel
- Nivea Lip butter, makadamia i wanilia
- Bioderma Atoderm, odżywczo-regenerującego balsamu do ust
- Figs&Rouge, organiczny balsam sweet geranium (recenzja)
- Palmer's, miętowo-czekoladowy balsam do ust z witaminą E
- Alverde, pomadka vanilia-mandarynka
- Burt's Bees, naturalny balsam do ust
- Catrice, peeling do ust
d) kredki do oczu i linery 
- Joko, wodoodporny liner w kolorze czarnym
- Catrice, liner w płynie, czarny
- Catrice, kredka pod łuk brwiowy
- Basic, cielista kredka na linię wodną
- Lancome, czarna kredka do oczu
- Joko, czarna kredka do oczu z gąbeczką
e) tusze do rzęs
- Essence, tusz multiaction
- Benecos, tusz do rzęs
- Max Factor, 2000 kalorii (recenzja)
f) kosmetyki do brwi
- Eveline, brązowy korektor do brwi art scenic
- Catrice, plaetka cieni do brwi
- Catrice, kredka do brwi w kolorze 020 date with ash-ton
g) cienie do powiek i bazy pod cienie
- Elf, baza pod cienie
- Everyday minerals, monsoon
- Everyday minerals, first love
- Kobo, cień pojedynczy 114 aubergine
- Kobo, pigment 402 hot orange
- Essence, cień pojedynczy wild craft (?)
- Maybelline, color tattoo permanent taupe
- Maybelline, color tattoo turquoise forever
- Urban Decay Naked 2, paleta cieni + błyszczyk
- Sleek, paletka au naturel
- Sleek, paletka ultra matts v2
- Sleek, paletka oh so special
- Catrice, cień pojedynczy 410 c'mon chameleon!
- Catrice, cień pojedynczy 570 plum up the jam
h) podkłady/korektory
- Bourjois, Healthy mix, w kolorze 51
- Collection (2000), korektor w kolorze 01 fair
i) pudry do twarzy
- Ben Nye, banana (mini)
- Synergen, puder w kompakcie
- Essence, All about matt! fiksujący puder w kompakcie
- Max Factor, Creme Puff 05 translucent
- Max Factor, Creme Puff (zapas)
j) róże/bronzery
- The Body Shop, róż w kolorze 01 shade petal
- Joko, podwójny róż w kolorze J2
- Catrice, róż z limitowanej edycji Revoltaire
- Kobo, róż/cień w kolorze 307 misty rose
- Bourjois, róż/bronser z kolorze 85 sienne
- Inglot, róż nr 99
k) odżywki do rzęs
- L'biotica, aktywne serum do rzęs

PAZNOKCIE
a) lakiery kolorowe
- 135 buteleczek + 9 we wrześniu
- Sephora, naklejany lakier na paznokcie (dłonie+stopy) w kolorze 02 fluo coral
b) odżywki do paznokci/ top&base coaty
- Poshe
- Paese, diamentowy utwardzacz
- Bene nails, odżywka dotleniająca
- Wibo, nawilżający mus do paznokci z ekstraktem z truskawki
c) pielęgnacja skórek
- Sally Hansen, cuticle remover
- Inglot, masło do rąk i paznokci (mini)
- Avon, różany krem do skórek
- oliwka do skórek i paznokci
d) zmywacze
- Donegal, zmywacz do paznokci w żelu
- Senssique, zmywacz do paznokci kiwi
- Isana, zmywacz do paznokci migdałowy

Podsumowując:
23 opakowania poszły do kosza
16 plus 9 lakierów przybyło...

Nie jest dobrze. Wciąż dużo kosmetyków do zużycia, zrecenzowania, a jeszcze więcej do poznania :) Krótki przegląd denka z pewnością się na blogu w najbliższym czasie ukarze, bo kilka kosmetyków jest wartych uwagi. A póki co zabieram się mocno za moje zapasy, bo już najwyższy czas przewietrzyć szafy! Mam nadzieję, że tak szczegółowa lista pomoże mi choć trochę :)

Która z Was przyzna się, że ma więcej kosmetyków? Wiem, że tam jesteście :P

pozdrawiam, A

Uwaga! Ten post nie ma na celu chwalipięctwa (z resztą nie ma czym, chyba że małym uzależnieniem), tylko zmotywowanie przede wszystkim mnie, a może i Was, do kosmetycznych czystek w szafach :) Nie byłam świadoma, że tyle tego wszystkiego mam i w zasadzie przez długi czas nic mi nie będzie potrzebne. Dlatego z kamienną twarzą wysłucham krytyki, jak i słów otuchy ;)



Pamiętacie mój ambitny plan oszczędnościowy? Nie powiódł się. Uległam na całej linii... ale! Ja się wcale nie poddaję - są przecież inne okazje, inne miesiące i nowe wyzwania. Dlatego dziś ze spuszczoną głową pokazuję Wam co kupiłam zgodnie z listą i oczywiście spoza niej. A post z moim wrześniowym planem prawie-doskonałym znajdziecie tutaj.



Zakupy z listy poszły mi bardzo dobrze. Na początek trafiłam na promocję pianki do golenia Isana z aloesem (4zł), więc dam jej ostatnią szansę, a potem grzecznie wrócę do ulubionej z Venus. Matujący top z My Secret miałam już dawno w planach, ale wiecznie go nie było na półce... Kiedy już kupiłam okazał się kompletnym niewypałem i zastąpił go świetny matujący top z Lovely. Sól do kąpieli stóp o zapachu bursztynu to oczywiście BeBeauty z Biedronki (ok. 4zł). Antyperpirant Adidas (ok. 12zł/Rossmann). Ostatni zakup to Eveline Push-up, superskoncentrowane serum modelujące do biustu (ok. 15zł/Super Pharm). Chciałam coś z Palmersa, ale czekam na konkretną promocję :)

A teraz przejdźmy do porażek miesiąca, czyli... LAKIERÓW. Jednak nałogowiec, to nałogowiec...


Absolutnie niezbędny, klasyczny duet z Orly, czyli black out i white out (17,99zł+przesyłka). Promocje w Naturze skusiły mnie jedynie na jeden lakier za zawrotną kwotę 2zł, czyli Essence 06 ticket to the show. O dwóch piaskach pisałam już w osobnych postach i wszystkich śpiochów zapraszam na słaczowanki lakieru My Secret i Essence. W drogerii Sekret Urody natknęłam się limitowaną edycję lakierów Coral i chwyciłam za numer M04 (5zł), oraz na serię lakierów Golden Rose - Carnival i wzięłam jeden na próbę, w kolorze 09 (9zł). 


Korektor do brwi już od dawna za mną chodził, a ten z Eveline art scenic kupiłam za całe 6zł (dzięki G. za cynk :*) i jestem z niego bardzo zadowolona :) Jak pewnie pamiętacie z M. testowałyśmy regenerujący krem do rzęs, który spektakularnych efektów nie dał, ale... Tusz jakby lepiej wyglądał, więc opcja ze szczoteczką w tym aktywnym serum L'biotica wydaje się być idealna (10zł w Superpharm). No i dwie pomadki Maybelline Color Whisper, które znalazłam w Naturze za 17zł - do wyboru zostały ze 4 kolory, ja capnęłam 220 lust for blush i 160 rose of attraction. Jestem gotowa do posta o nich, czekam tylko na dobre warunki do zdjęć. Z kolorówki udało mi się jeszcze kupić cień w kremie Maybelline Color Tattoo w kolorze permanent taupe. Oczywiście nie udało mi się znaleźć żadnego, w którym ktoś by nie moczył palucha... Chyba tester był mniej używany od niektórych słoiczków.


Cena na do widzenia i do koszyka wpadł odprężający kosmetyk Tołpy - krem-serum do masażu (17zł/Rossmann), więc żal było nie spróbować. No i odkupiony peeling do stóp z Palomy, o którym pisałam już tutaj


Jak wiecie dobrodziejstwo Balea otworzyło mi się pod domem, więc jak mogłam nie kupić :) Żel pod prysznic w mocno wakacyjnym zapachu i przyjemnie odświeżający szampon do włosów z rosmarynem i melisą (6zł i 6,50zł). 


U Frambuesy udało mi się wygrać bułgarski krem do rąk z różą, ale w swoim nieskończonym gapiostwie z drogerii przytargałam jeszcze krem do spierzchniętej skóry dłoni, łokci i pięt z Iwoniczanki (ok. 7zł).


Kolejna wygrana to moja pierwsza świeczka YC o zapachu z jesiennej kolekcji november rain. Serdecznie dziękuję za możliwość spróbowania Sylluni :)


Pojawiła się u mnie również zimowa kolekcja wosków YC, z dołączonym słodko-słonym karmelem :) Jestem bardzo ciekawa całej piątki (6zł/sztukę plus przesyłka na www.goodies.pl).


Teraz trochę mniej świeczkowo, ale dalej w kategorii zapachowej. Uwielbiam zapachy Mexx i zazwyczaj znajduję wśród nich coś dla siebie W tym roku udało mi się wypatrzeć na promocji letnią edycję (20ml/48zł) i to wielkość idealna do torebki :) No i ten zapach, eh... Drugi zapach to Playboy, play it... spicy - w promocji za 50ml zapłaciłam 39zł. Nie poraża trwałością czy zapachem, ale całkiem nieźle na mnie pachnie. 

Sporo się tego zebrało - rozproszone po domu nie wyglądało tak przerażająco... A co z listą zakupów na październik?


Pozdrawiam, A




Obsługiwane przez usługę Blogger.